36

356 15 2
                                    

Taehyung pomógł Jeonowi usiąść, choć ten wielokrotnie zapewniał go, że potrafi zrobić to sam i nie musi się nim tak zajmować.
—Wiesz, tak się zastanawiałem... Czemu trzymasz pistolet pod poduszką? Myślałem, że schowasz go gdzieś indziej, po tym jak go... No wiesz.
—Nie przełożyłem go, bo ci ufam. – odparł łagodnie.
—Możesz go w ogóle tam trzymać? – zapytał i zdziwił się ogromnie, kiedy szatyn pokiwał przecząco głową.
—Nikt nie wie, że go mam.
—Po co ci broń w domu? – spytał, a Jungkook westchnął ciężko.
—Straciłem kogoś bliskiego. – mruknął, wyraźnie smutniejąc. —Byłem wtedy w domu, ale nie mogłem nic zrobić. Usłyszałem tylko strzał, a kiedy pobiegłem sprawdzić, co się stało... leżała na podłodze martwa.
—Kto?
—Moja córka. – odpowiedział po chwili, powstrzymując łzy, które gromadziły się w jego oczach. —Miała tylko dziewięć lat, była moim małym aniołkiem. Nie wiem kto to zrobił i dlaczego, ale od tamtego czasu mam pistolet pod poduszką, gdyby coś się stało.
—Ja... Przykro mi. – szepnął, obejmując delikatnie starszego.
—Zabrałem ją ze złego domu. Jej rodzice byli alkoholikami, znęcali się nad nią. Powiedziała mi, że jej ojciec ją dotykał. Ciężko jest wyobrazić sobie, co przeszła. Nie chciałem, żeby trafiła do domu dziecka, dlatego wziąłem ją do siebie, żeby pokazać jej, że może być lepiej. Była moją kochaną księżniczką a teraz... teraz jej nie ma. – nie mógł już dłużej powstrzymywać płaczu. Rozpłakał się, trzęsąc się lekko, a Taehyung trwał w ciszy, przytulając szatyna, delikatnie gładząc jego plecy. Jeon pociągnął nosem i otarł policzki, podnosząc głowę. —Obiecaj mi, że będziesz na siebie uważał. Nie zniosę kolejnej straty, nie ciebie. – poprosił słabym głosem. Kim skinął głową, spoglądając w smutne oczy starszego i ponownie przytulił go, tym razem mocniej.
—Obiecuję.

Przez cały dzień Taehyung przesadnie opiekował się Jeonem, który już nawet nie protestował, wiedząc, że na nic się to nie zda. Młodszy podawał mu jedzenie, prowadził do łazienki i spowrotem, przynosił wszystko, czego chciał szatyn i zatrzymywał go, kiedy tylko zobaczył, że ten podnosi się z kanapy.
—Tae, nie musisz tego robić. Przecież sobie poradzę, skarbie. Dobrze się czuję, nic mnie nie boli. To ty powinieneś odpocząć po całym dniu biegania z pokoju do pokoju. Nie usiadłeś dzisiaj na dłużej niż dziesięć minut.
—Kiedy ja się martwię, Jungkook. – westchnął cicho, siadając obok Jeona.
—Chodźmy na randkę, co?
—Huh? Gdzie?
—Nie wiem. Możemy pójść na zakupy, kupimy Ci nowe ubrania, hm?
—Nie, nie wydawaj na mnie pieniędzy.
—Taehyungie. – szepnął, łapiąc policzki chłopca w swoje dłonie. —Chcę kupić ci coś ładnego i spędzić z tobą miło czas. Nie daj się prosić. – uśmiechnął się delikatnie, a młodszy westchnął.
—No dobrze. Zgadzam się tylko dlatego, że jesteś pozszywany i ładnie mnie prosisz. – odparł, a starszy zaśmiał się głośno i cmoknął nosek blondyna.
—To jak jestem taki poszkodowany i musisz mi ze wszystkim pomagać, to może pomożesz mi się przebrać? Chyba sobie sam nie poradzę. – jęknął, powoli podnosząc się z kanapy, udając ogromny ból.
—Przestań, przed chwilą mówiłeś, że nic ci nie jest! – pisnął zawstydzony, uderzając szatyna w ramię. —Mogę co najwyżej wybrać ci ubrania. – prychnął, widząc zasmuconą twarz funkcjonariusza.
—Jeśli nie chcesz pomóc mi się ubrać, to pomóż mi się umyć. Co jak się poślizgnę i rozerwą mi się szwy?
—Nie ma mowy. – odpowiedział stanowczo, odwracając się tyłem, by mężczyzna nie widział jego rumieńców, w odpowiedzi słysząc niezadowolone westchnienie.
—No nie mów, że się wstydzisz.
—Ja? Absolutnie.
—Tylko żartowałem, spokojnie.
—Co ci strzeliło do łba, że pomyślałeś, żebym się z tobą wykąpał? – parsknął, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej, wciąż stojąc odwróconym plecami do Jeona.
—A tak pomyślałem, że mogłoby być miło. – uśmiechnął się, przytulając blondyna od tyłu. —Skoczę się umyć, a ty przygotuj mi jakieś ubrania, okej? Później się zamienimy i założysz to, co ci dam. – oznajmił, całując delikatnie szyję mniejszego.
—Co? Nie, nie ma nawet jakiej opcji! Każesz mi założyć jakąś różową obcisłą bluzkę, jakąś dziwną, niby seksowną bieliznę i Bóg wie co jeszcze wymyślisz! – zaprzeczył szybko, gwałtownie obracając się przodem do Jungkooka.
—Myslisz, że wypuściłbym cię tak ubranym z domu? Tak możesz ubierać się dla mnie. – uśmiechnął się zadziornie, gładząc dłońmi biodra Kima.
—Przestań. To nie jest śmieszne. – mruknął, odsuwając się od mężczyzny.
—Hej, co się stało, skarbie? Wiesz, że tylko sobie żartuję.
—Ale brzmisz jak jakiś psychol, chętny, by mnie zgwałcić w różowym, dziecinnym ubranku.
—Przepraszam, Tae. Nie pomyślałem, że możesz to źle odebrać.
—Po prostu... Nie mów takich rzeczy, proszę.
—Ktoś cię kiedyś skrzywdził? – spytał zmartwionym głosem, ostrożnie przytulając do siebie nastolatka.
—Idź się umyć, znajdę ci ubrania. – zmienił temat, odsuwając się od szatyna i nie czekając na żadną odpowiedź z jego strony, skierował się do sypialni w poszukiwaniu ubrań. Wrócił z, jak to w stylu miał Jeon, samymi czarnymi ciuchami, decydując się na bluzę zamiast koszuli, ze względu na to, że nie było na tyle ciepło, by wyjść bez czegoś cieplejszego na wierzchu, a nie wybierali się w jakieś eleganckie miejsce.

Zapukał kilkukrotnie do drzwi łazienki, które dosłownie parę sekund później otworzył Jeon owinięty białym ręcznikiem wokół pasa, z mokrymi włosami, z których woda skapywała na jego jeszcze wilgotny tors, co wskazywało na to, że dopiero wyszedł spod prysznica, czyli Taehyung idealnie zdążył dostarczyć mu ubrania. Zaczerwienił się na widok półnagiego mężczyzny, dlatego pospiesznie wręczył mu odzież i spowrotem zamknął drzwi.
—Chcesz mi jednak pomóc się ubrać? – spytał, patrząc dziwnie na blondyna, który dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, że zamiast odejść, wszedł do środka i stał właśnie tuż przed Jungkookiem.
—Nie! To przypadek. – powiedział szybko. —Przypadkiem tu wszedłem. Już idę. – dodał, wyciągając rękę do tyłu, by złapać za klamkę, wpatrując się w umięśnione ciało starszego. Jego oczy wytrzeszczyły się, kiedy zamiast klamki, chwycił dłoń szatyna, który szybciej sięgnął do drzwi.
—Przypadkiem? Pomylił ci się przód z tyłem? – zaśmiał się cicho, pochylając się nad nastolatkiem.
—No naprawdę, jakoś tak wyszło. Przepraszam.
—Czemu tak się denerwujesz? – zapytał łagodnie, prostując się, tym samym puszczając klamkę, którą wcześniej cały czas trzymał. Zamiast tego złapał dłoń młodszego w obydwie swoje, nieco większe, dłonie. —Hej, co się stało? Drżysz. – westchnął cicho, obejmując delikatnie Kima.
—Zmoczysz mi koszulkę. – mruknął, odsuwając od ciała funkcjonariusza, który ponownie go do siebie przyciągnął.
—Nie wiem, czy ktoś cię kiedyś skrzywdził i jeśli nie chcesz mi o tym mówić, to nie musisz, ale wiedz, że ja w życiu tego nie zrobię, bo mi na tobie zależy. A jak robię coś, co ci się nie podoba, czujesz się z tym niekomfortowo czy cokolwiek jest źle, to mi powiedz i przestanę.
—Porozmawiamy później, okej? Ubierz się, ja też muszę wziąć prysznic i idziemy, bo w takim tempie to do żadnego sklepu nie zdążymy pójść. – uśmiechnął się słabo, odsuwając od starszego, który tylko skinął głową i otworzył drzwi, pozwalając mniejszemu wyjść z łazienki.

Crime	✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz