-1-

480 19 4
                                    

-jeszcze jeden-powiedziałem do barmana wyciągają pieniądze z kieszeni.

-nie za dużo?-spytał barman, nalewając alkohol do szklanki. Może i miał racje. Trochę za dużo wypiłem, ale mam pieniądze, więc mogę przecież wszystko.

Wypiłem drinka i chwiejnym krokiem skierowałem się w stronę wyjścia. Zbliżala się 23, więc postanowiłem wracać do domu.

Na zewnątrz było zimno. Czułem zimny powiew wiatru. Trudno było mi ustać na nogach. Do wierzowca, w którym miałem swój apartament było zaledwie dziesięć minut drogi. Bezsensu  było zamawiać taksówkę.

Park wyglada pięknie o tej porze. Podszedłem do małego mostu. Moją uwagę przyciągły odbijające się w wodzie gwiazdy. Naprawdę tutaj jest cudownie. Często spędzałem tutaj czas. Nie chce mi się wracać do tego apartamentu. Czuje się tam cholernie samotnie. Straciłem przyajciół, dziewczynę.

Dlatego nazwał Cię skończonym idiotą..

Chwiejnym krokiem zacząłem iść w stronę  budynku. Schodząc z mostu, poczułem jak zachaczam o kamień, a następnie upadam. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i zakręciło  mi się w głowie. Czułem cholerny ból w ręce na którą upadłem. Nagle usłyszałem nad sobą zmartwiony głos.

-wszystko okej?-spytał jakiś chłopak. Wstałem do siadu i zobaczyłem blondyna, klęczącego obok mnie.

-tak, wszystko dobrze-odpowiedziałem i próbowałem wstać, ale nie mogłem z powodu bólu  nogi.

-nie wstawaj, może być złamana-spojrzał na mnie szarymi oczkami. Zaczął przyglądać się mojej nodze.-możesz nią ruszyć?-spytał zmartwiony.

-chyba nie-próbowałem ruszyć, ale nie mogłem, ponieważ tak strasznie bolała.

-musimy pojechcac do szpitala-nie mam zamiaru tam jechać. Źle kojarzy mi się te miejsce.

-nie trzeba, dam radę-powiedziałem, patrząc w jego tęczówki.r

-masz prawdopodobnie złamaną-uparty ten blondynek-poczekaj zamówię taksówkę-wstał i zaczął gdzieś dzwonić.

No to nieźle. Dziwne, że mnie nie poznał. Przecież napewno gdzieś o mnie słyszał. Chociaż z jednej strony dobrze, ponieważ pomógł mi, a nie zaczął piszczeć na widok słynnego Wawrzyniaka.

-za 10 minut będzie-zwrócił się do mnie klękając ponownie przy mnie-boli Cię coś jeszcze?-spytał. To słodkie, że się tak martwi.

-Trochę ręka-odpowiedziałem i przyjrzałem się jego twarzy-ale mogę nią poruszać, a ból jest do wytrzymania- uśmiechnąłem się, aby uspokoić blondyna.

Siedzieliśmy w ciszy, czekając na taksówkę. Przyjechała szybko, już po 5 minutach. Chłopak pomógł mi wstać i wejść do pojazdu.

Mógł mnie tam zostawić i mieć spokój. Widział, że jestem mocno zachlany, a jednak został i pomógł. Ma naprawdę dobre serce.

Przeglądnąłem się dokładnie chłopakowi. Badałem każdy skrawek jego buzi. Miał delikatne rysy, spokojny wyraz twarzy i malinowe usta. Jego oczy miały cudowną barwę. Teraz zauważyłem, że są one błękitno-szare. W pewnej chwili odwrócił twarz w moja stronę, a ja szybko uciekłem wzrokiem.

-dziękuje-powiedziałem do chłopaka ponownie na niego patrząc.

-nie masz za co, przecież to nic wielkiego-nie dość, że pomocny to jeszcze skromny. Czy ten chłopak ma wady?

-jest za co-uśmiechałem się do chłopaka-uratowałeś mi życie-zachichotałem.

Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Kiedy dojechaliśmy do szpitala podszedłem do recepcji. Lekarz akurat gdzieś wyszedł i musiałem chwile poczekać. Usiadłem razem z chłopakiem na poczekalni.

-Tak w ogóle to  Lukasz jestem-przerwałem ciszę i spojrzałem na chłopaka.

-Wiem, Marek-odpowiedział uśmiechając się do mnie. Czyli jednak słyszał o mnie.

-No tak jak można mnie znać, przecież jestem w necie totalnie wszędzie-zauważyłem i cicho westchnąłem.

Szczerze na początku cieszyłem się sława. Nadal się cieszę, ale zaczyna mnie to pomału męczyć.

-No tak-odparł.

Nagle zaczął dzwonić jego telefon. Rozmawiał z kimś chwile. Rozłączył się i wstał.

-przepraszam, ale muszę już iść-powiedział, patrząc mi w oczy-to cześć-pożegnał się.

-do zobaczenia-odpowiedziałem i uśmiechnąłem się do blondyna.

Opuścił budynek, a ja zostałem sam na poczekalni. Chciałbym mu jakoś to wynagrodzić. Hmm... może zaprosiłbym go gdzieś? Myślę, że mógłbym go zabrać do jakiejś restauracji.

Myślałem chwile nad spotkaniem z Markiem, lecz zdałem sobie po pewnym czasie sprawę, że nawet nie wiem gdzie mieszka. Nie znam jego nazwiska ani nie posiadam jego numeru telefonu. Nie mam jak się z nim skontaktować. Jezu Lukasz, ale ty jesteś tępy.

-pan Lukasz Wawrzyniak-wyczytał mnie lekarz. Wstałem i skierowałem się w kierunku gabinetu.

Przepraszam jeśli są jakieś błędy.

Współlokator |KxK|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz