Rozdział 10

2K 94 20
                                    

Betowała 1Ktos1


24 listopada, godz 17:00 ( uznajemy że to pora kolacji w Hogwarcie)  Wielka Sala.

Pov. Narrator  


Draco siedział przy stole ślizgonów obejmując swojego chłopaka ramieniem. Był już listopad, czyli niedługo święta i bal. Co łączyło się z balem? Hogwardzki konkurs talentów. Przez te kilka tygodnie chodzenia do Pokoju Życzeń by pośpiewać i potańczyć, ćwicząc przed balem bardzo się do siebie zbliży. Draco nie wyobrażał sobie życia bez swojego małego koteczka. Choć Harry wkurzał się na określenie ,, mały koteczek '', bo jak twierdził jest dużym kotem, panterą , ale blondyn wiedział swoje. Ten zielonooki gryfon zmiękczył jego serce rozkochują go w sobie. Uwielbiał gdy co 2 czy 3 noc spędzali razem w Pokoju Życzeń, kochał gdy przechadzali się po  się po błoniach trzymając się za ręce. Był jego światem i nie pozwoli go skrzywdzić. Będzie go bronił choćby ceną własnego życia.  Dziś kolejny raz mieli iść do magicznego pokoju i spędzić razem cudowną noc zasypiając wtuleni w siebie. 

- Draco idziesz? - z rozmyślań wyrwał go głos bruneta.

- Eee , tak, tak ide - szybko odpowiedział Draco, wstając i łapiąc Harrego za ramiona i sadzając go sobie na barkach. To był ich rytuał. Draco praktycznie zawsze nosił gryfona na barana jak obiecał mu pod drzewem ( sytuacja z 5 rozdziału). Poza tym chłopak był bardzo lekki i dla Draco który praktycznie od małego uprawił sporty i miał dobrze wyrobioną sylwetkę, taki Harry praktycznie prawie nic nie waży. Poza tym ślizgon kochał nosić swojego chłopca. Powoli zmierzali ku Pokojowi Życzeń...

Tydzień przed balem, Pokój Życzeń, 19:27 (jestem zajebiście szczegółowa)

POv. Narrator .

- Czy napewno damy radę? - zapytał swojego chłopaka Harry

- Oczywiście że damy!

- A jak zapomnę tekstu? 

- Nie zapomnisz, ćwiczymy od miesiąca, poza tym też jestem i zawsze mogę pomóc

- A jak się wywalę?

- Przecież będziemy stać razem i trzymać się za ręce

- A jeśli.. -  tu przerwał bo Draco zamknął mu buzię pocałunkiem. Od razu oddał pocałunek, a gdy już się od siebie oderwali ślizgon powiedział

- Cokolwiek się stanie ja będę przy tobie. A tak w ogóle nie wydaje się dziwne że jesteś w Turnieju? Gdyby Voldemort żył no to można by myśleć że to coś związane z nim a tak?

- Dziękuje ci Draco, obiecuję że też będą przy tobie. A co do drugiego pytania to sporo nad tym myślałem. Nie wydaje ci się że śmierciożercy by tak po prostu odpuścili? Ja myślę że możliwe że jest jakaś grupka śmierciożerców, który jakimś sposobem dostali się do zamku i chcą się zemścić za utratę pana.

- Powiem że to bardzo sensowna teoria. Mój Harruś jak zwykle mądry - powiedział i poczochrał jego czarne włoski. - Ale pamiętaj. Zawsze jak coś się będzie działo możesz do mnie przyjść. A jeszcze nie zapytałem o drugie zadanie?

- Zabiorą nam coś, dadzą trytonom do jeziora i my w godzinę mamy to odzyskać. Prawdopodobnie to będzie ważna osoba, więc jest możliwe że dla mnie będziesz to ty.

- Serio uważasz mnie za najważniejszą osobe?

- A kogo innego? Wealeya? - na to stwierdzenie zaśmiali się. - chyba już wolę Mionke.

- Wiesz co mam pomysł! W Slitherynie mamy dużo wolnych komnat. Pójdziemy do dyrka, powiemy że bardzo byśmy chcieli mieszkać razem i czy mógłbyś się wprowadzić i mieszkać ze mną.

- Super pomysł!

- Ok, a teraz koteczku idziemy spać

- Mówiłem że nie jestem koteczkiem!

- Ach tak?

- Tak!

- To się zmień, bo chcę cie pogłaskać - i już po chwili na jego kolanach leżała młoda śnieżna pantera. Delikatnie drapał Harrego - panterę za uchem a ten cicho mruczał. 

- Widzisz jednak jesteś koteczkiem - Harry w odpowiedzi tylko cicho warknął i mocniej wczepił się w ślizgona. Ten wciąż gładził go za uchem. Jeszcze Draco poprosił by kanapa zmieniła się w łóżko i tak Draco i Harry zmieniony w panterę śnieżną zasnęli ale jeszcze przed tym Draco szepnął po cichu

- Nie pozwolę by ktokolwiek cię skrzywdził...


Następny dzień, godz 15:42, gabinet dyrektora, Hogwart.


- Proszę dyrektorze - błagał Harry. Tak bardzo chciał zamieszać z Draco.

- Ech, dobrze chłopcy widzę że nie opuścicie więc dobrze Harry możesz przejść razem z Panem Malfoyem do jednej z wolnych kwater Slitherynu - po tych słowach szybko podziękowali dyrektorowi i szybko pobiegli do wieży Gryfindoru by Harry mógł się spakować. Wbiegli do dormitorium Harrego w którym akurat był pan Ronald Wieprzej we własnej osobie. Gdy Harry zaczął wrzucać do kufra swoje rzeczy zapytał

- A ty co, wywalili cię - zaśmiał się. Malfoy spojrzał na niego wkurzonym spojrzeniem i powiedział

- Dla twojej wiadomości rudzielcu Harry przenosi się do mnie...










Polsacik. Nie miałąm co robić więc po prostu napisałam to coś. SpanishWiktoria bardzo chętnie też bym kupiła sobie panterę śnieżną ale niestety mozna tylko dopomóc im by nie wyginęły. A tak przy okazji to... nic. Poprostu dzięki że to czytasz, trochę wyjaśniłam sprawę Voldemort, a więc do następnego rozdziału

Gdzie dwóch się kłóci się to trzeci korzysta || Drarry Orginal Story.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz