"Jesteś obłąkany?"
"Lovino, gdybyś posłuchał..."
"Wiedziałem, że miałem rację, żeby nie ufać tym Amerykanom! Nie mogę uwierzyć, że mogli być tak nieodpowiedzialni! Żeby kłaść ci ten głupi pomysł do głowy..."
"Nie jest głupi! To jedyna szansa, jaką mam, a nie mogę tego zrobić sam..."
"Jak w ogóle możesz mnie o to pytać?"
"Bo jesteś moim bratem, a..."
"Jesteś całkowicie szalony, jeśli myślisz chociaż przez sekundę, że ci z tym pomogę, że pozwolę ci..."
"Zrobiłeś to dla Antonio!"
"To było zupełnie co innego!"
"Dlaczego?"
"Dlaczego? Antonio był sojusznikiem torturowanym przez Gestapo w celu pozyskania informacji o nas, nie wrogiem przetrzymywanym przez Amerykanów!"
Feliciano wreszcie się zatrzymał. Rozłożył ręce na ławie przed sobą, próbując uspokoić galopujący puls i gwałtowny oddech, myśleć jasno i spójnie. Popołudniowe słońce zalewało kuchnię, a całkowita cisza podkreślała wybuch krzyków jego i Lovino. Feliciano wiedział, że próby przekonania Lovino najprawdopodobniej pójdą całkiem na marne. Ale wiedział też, że musi chwycić się każdej szansy, jaką miał. Bo musiał zobaczyć Ludwiga. Nawet, jeśli byłby to tylko jeden raz, Feliciano musiał go zobaczyć. "Czy to, kto go więzi ma jakieś znaczenie?"
"Oczywiście, że tak!" krzyknął Lovino, jego oczy były szeroko otwarte i dzikie, jego twarz oburzona i sfrustrowana. Feliciano wiedział, że on nie rozumiał. Oczywiście, że nie rozumiał. "Amerykanie nie torturują swoich więźniów..."
"Jak możemy być tego pewni?" Feliciano poczuł się winny, mówiąc to, kiedy Lovino wciąż był tak zniszczony tym, co stało się Antonio. Ale teraz nie miał wyboru. "Amerykanie są naszymi sojusznikami, to oczywiste, że by nam tego nie powiedzieli! A nawet jeśli go nie torturują, nie rozumiesz, wyślą go do obozu dla więźniów, może się nigdy stamtąd nie wydostać! Zamkną go do końca wojny, a to może być wieczność, a w najlepszym wypadku odeślą go do Niemiec i już nigdy go nie zobaczę i nie mogę znieść tej myśli, Lovino, nie mogę, błagam cię..." Łzy, które Feliciano tak bardzo starał się powstrzymać, wreszcie zalały jego oczy i groziły wypłynięciem. Zacisnął zęby i ze złością zamrugał, żeby się ich pozbyć. "Proszę, pomóż mi." Lovino tylko spojrzał na niego, jakby naprawdę zwariował.
"Po prostu zatrzymaj się i zastanów, o co mnie prosisz. O pomoc w uratowaniu wroga."
"Ale on nie jest wrogiem, Lovino, nie jest tylko jakimś Niemcem, jest Ludwigiem, jest człowiekiem, którego kocham, porządnym mężczyzną, który zasługuje na szansę, zasługuje na coś lepszego, niż obóz karny przez następne pięćdziesiąt lat!"
"Gdyby Dziadek tu był..."
"Ale go tu nie ma!" Dziadek wyruszył poprzedniego dnia, żeby roznieść wieści o Antoniu do jego kontaktów w całym kraju. W końcu musiał poinformować inne części ruchu oporu o tym, co się dzieje. "I nie wróci jeszcze przez kilka tygodni, więc nie możesz sprawić, żeby mnie powstrzymał i nie możesz..."
"To nie ma żadnego znaczenia!" Lovino zaczynał się czerwienić, jego były słowa coraz głośniejsze i głośniejsze. "Jeśli, wbrew wszelkiej logice i wbrew wszelkim przeciwnościom, uda ci się uwolnić go od Amerykanów, co potem? Co wtedy zrobisz? Masz lokalizację. Tylko tyle! Nie masz żadnego sposobu, żeby się tam dostać, nie masz informacji, jak jest przetrzymywany, nie masz pojęcia, co zrobić, kiedy już go uwolnisz! Nie masz nic!"
CZYTASZ
Auf Wiedersehen Sweetheart - tłumaczenie pl [GerIta]
Fanfiction„Do widzenia, kochanie"... "AU. Włochy, 2WŚ. Feliciano Vargas jest porywczym, kiedy trochę się boi, członkiem włoskiego ruchu oporu. Zakochiwanie się w niemieckim pilocie wojskowym było ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewał... przetestuje to jego p...