Opuszczony magazyn ukryty wśród pól był ciemny i pusty. Rytmiczne echo rozbijających się o podłoże kropel, kapiących z dachu, rozchodziło się wokół i rozbijało o wysokie ściany. Porzucone, pordzewiałe blachy i śmieci leżały na podłodze sporego pomieszczenia w asyście rozległych, chociaż płytkich kałuż. Przez dziury w dachu wpadało niewiele światła, ledwie szarawe przebłyski przedświtu - jedynie pogłębiały cienie, które księżyc zdołał rozganiać.
Było wilgotno i zimno. Snujący się, gdzieś nad nieco bardziej zmaltretowanym po nocy materacem, papierosowy dym i uniesienie chwili - gorąc i obrzydliwie słodka, miodowa aura cielesności charakterystyczna dla miejsc, w których zbyt mało padło słów i zbyt wiele wydarto pocałunków - rozwiały się za sprawą ulewy. Niespodziewana i zdecydowanie nieproszona zawładnęła nocą, przyćmiewając gwałtownością i porywczością największych rzymskich cesarzy. Przy czym największych i najwspanialszych w dziedzinie ekscesów iście królewskich ze specjalnym uwzględnieniem dla krwi, ognia i miodowej lepkości nie tylko poranków, ale i popołudni oraz wieczorów.
Mimo że rześki poranek skutecznie pozbył się lepkości oraz ciepła z powietrza, tak tuż nad materacem, we włóknach przeżartego przez mole koca oraz w rozgrzanych snem mięśniach wciąż zalegała. Hawks czuł ją, gdy chłód muskał jego nagie plecy i złożone ciasno przy ciele skrzydła, niosąc po skórze nieprzyjemny dreszcz. Czuł ją dokładnie w zastałych ramionach, potłuczonych po walce żebrach, obolałych biodrach, mrowiących czubkach palców oraz lekko spuchniętych ustach, a przede wszystkim w ciężkich powiekach. Chciał jeszcze przez chwilę zalec w miodowej nieświadomości, ignorując gorzki posmak i rzeczywistość, które czekały za cienkimi murami opuszczonych rzęs. Chciał nie myśleć o pustym, zimnym miejscu obok siebie, o dawno wygasłej kupce popiołu i niedopałku leżącym obok na półce koło sterty starszych petów i wymiętoszonej, pustej paczki chesterfieldów.
Dochodziła piąta.
Uparcie ignorując chłód, odwrócił się na drugi bok. Materac zaśpiewał metalicznie i przejmująco. Nie przejął się tym, poniekąd przyzwyczajony do humorów i kaprysów przedmiotu, nadal trwając w błogim półśnie.
Zakamarek skryty za regałami był dobrze osłonięty od słońca i jego bezlitośnie jasnych promieni, które w miarę jego wędrówki po nieboskłonie, przeciskały się przez szczeliny w blasze falistej i zmieniały żywą czerń i niewyraźne zarysy w szarawy półmrok poprzecinany plamami jasności oraz zdecydowanie wyraźne sterty porzuconych lub po prostu wrzuconych z czystej, ludzkiej złośliwości śmieci.
Słodycz wietrzała z mięśni, z materaca i koca, a kiedy nie pozostało jej wiele, Hawks niechętnie uchylił jedną, potem drugą powiekę, a w końcu otworzył szeroko oba złotawo-żółte oczy.
Pierwszym co dostrzegł, były ubrania poskładane w schludną kostkę i ułożone na jednej z metalowych półek.
Pierwszym co poczuł, był przejmujący ziąb. Daleko mu było jednak do normalnego ziąbu, występującego w każdych możliwych wilgotnych, ciemnych przestrzeniach, w których panuje temperatura ujemna lub przynajmniej bliska zeru. To był ziąb innego rodzaju, taki bardziej wewnętrzny i trudny do zdefiniowania jednoznacznie.
Na półce oprócz ubrań, leżała także wygnieciona i sponiewierana paczka chesterfieldów, a na niej tania, plastikowa zapalniczka.
Hawks zawahał się, ale sięgnął po ostatni pozostały w pudełku papieros. Odpalił go niewprawnie, omal nie parząc sobie przy tym dłoni, zaciągnął się i zakaszlał, a szary obłok owionął mu twarz. Zapalniczkę położył na stosiku ubrań, powyginany i dziurawy kartonik rzucił na ziemię. Ostatecznie nawet wpasował się w wystrój.
Papieros palił się powoli, a z każdym kolejnym, okupionym kaszlem zaciągnięciem, czuł, jak się rozluźnia i uspokaja. Otarcia i fioletowo-zielone siniaki zaczynały boleć jakby mniej, myśli stawały się jakby przyjemniejsze i mniej wyraźne, jakby wraz z dymem, rozwiewały się przy każdym oddechu.
CZYTASZ
Sweetest poison |ᴅᴀʙɪʜᴀᴡᴋs|
Fanfic"W tej chwili nie liczyło się nic. Nie pamiętał o niczym. Był on i błękitne ogniki, on i szorstka czerń, on i spierzchnięte wargi, on i zmarszczone blizny. Spijali truciznę, spijali kłamstwa i udawali, że nie czują goryczy." 🅿︎🅸︎🆂︎🅰︎🅽︎🅴︎: swe...