🌙prolog🌙

395 30 3
                                    

Ta noc była wyjątkowo parna. Pomimo, że lato dopiero się zaczynało, było bardzo ciepło. W powietrzu unosiła się wilgoć, a na niebie zbierały się ciemne chmury, zwiastujące burze.

Lada chwila mógł zacząć lać deszcz, jednak Adeline na to nie zważała. Ba, nawet tego nie zauważyła. Szła ciemnymi uliczkami bardzo szybko, zaślepiona smutkiem i wściekłością. Jeszcze nigdy się tak nie czuła. Upokorzona, odrzucona, zdradzona.
Jak w ogóle on mógł jej to zrobić?!

Jednak nie płakała. Owszem, była skrzywdzona, ale nie należała do dziewczyn, które pozwalały na zniszczenie opinii o sobie. Wiedziała, że Marcel ją popamięta. Zemści się. Już jutro.

Ta myśl sprawiła, że uniosła wysoko głowę, a jej czerwone usta rozciągnęły się w złośliwym uśmiechu.

Nikt nie będzie zadzierał z Adeline Kinsley – najbardziej popularną dziewczyną, która na wszystkich patrzy z góry.

Nagle na jej policzek spadła kropla deszczu, sprowadzając ją na ziemię. Zamrugała zaskoczona, a jej długie, czarne rzęsy zatrzepotały. Nie miała pojęcia, gdzie jest. Po chwili zdziwienie zamieniło się w przerażenie.

Poznała jedynie, że jest w opuszczonej dzielnicy miasta. Nikt się tu nie zapuszczał.

Próbowała zebrać myśli i zastanowić się, jak ma się stąd wydostać, ale w pewnej chwili w powietrzu rozniósł się męski śmiech. Blondynka się rozejrzała i zobaczyła cztery sylwetki w oddali, które zmierzały w jej stronę. Zamarła, a jej plecy oblał zimny pot. Nie była w stanie się ruszyć, tylko wpatrywała się w nich. W jednej chwili ich oczy zalśniły na żółto. Dzięki latarniom, które stanowiły jedyne źródło światłą, dostrzegła, że się uśmiechają.

Zdała sobie sprawę, że naprawdę jest w niebezpieczeństwie. To stanowiło impuls do działania, dzięki któremu znowu odzyskała panowanie nad ciałem.

Nie było to zupełnie w jej stylu, ale przestraszyła się jeszcze bardziej i zaczęła biec gdziekolwiek, byle jak najdalej od tych ludzi.

Mogła próbować uciekać, ale to i tak nic by nie dało. Ona jeszcze o tym nie wiedziała, ale oni owszem i świetnie się z tym faktem czuli. Im dalej odejdzie, tym większą rozrywką będzie stanowiło gonienie jej. Na razie szli za nią wolnym krokiem, podczas gdy ona biegła, odwracając się co chwilę przez ramię, ale w każdej sekundzie  mogli osiągnąć nadludzką prędkość. Jednak na razie czekali na swój ulubiony moment.

Deszcz zaczynał padać coraz mocniej, niebo przecięła błyskawica, a po chwili powietrze przedarł głośny grzmot.  Adeline podskoczyła i prawie się przewróciła. Mimo to nie zwalniała kroku.

A jej prześladowcy rozkoszowali się słodkim zapachem jej strachu. Byli niczym kot bawiący się swoją ofiarą, zanim ją zje. Cieszący się jej bezbronnością.

Wiedzieli, że za chwilę zacznie się najlepsze część. Dziewczyna znalazła się w ślepym zaułku. Gdy zdała sobie z tego sprawę, chciała uciec, jednak oni już zastąpili jej jedyną drogę ucieczki. Od razu cofnęła się i przycisnęła plecami do ściany. Spojrzała w ich stronę. Przez kilka, długich sekund stali w bezruchu. Mrugnęła, a kiedy znów otworzyła oczy, w miejscu dwójki z nich, stały dwa duże wilki.

Nie miała czasu zastanowić się, o co chodzi, bo ruszyli do ataku, a pozostali zanieśli się głośnym śmiechem.

I zanim wszystko się skończyło, poczuła przerażający ból.

࿚࿙࿚࿙࿚࿙࿚࿙࿚࿙
Witam was serdecznie (o ile ktoś tu jest) w moim drugim opku. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu (chociaż nie sądzę). Ale gdyby jednak, zapraszam na pierwszy rozdział, który powinien ukazać się za chwilę♡

𝘙𝘦𝘴𝘤𝘶𝘦𝘥 {bxb}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz