🌙rozdział 18🌙

74 11 0
                                    

Zachowałem się jak tchórz i zamiast normalnie z nim pogadać, zamknąłem się w swoim pokoju.

Miałem totalny mętlik w głowie.

Wrócił. Tak jak powiedział.

Z jednej strony przyniosło mi to ulgę, ale z drugiej irytowało, że zrobił to dopiero teraz. No i nie podobało mi się, że od tej pory będę zmuszony spędzać z nim więcej czasu.
Wiedziałem, że prędzej czy później (i ku mojemu niezadowoleniu, powinno nastąpić to prędzej) będę musiał wyjść i wszystko z nim omówić. Jednak na razie udawałem, że jestem czymś zajęty, ale tak naprawdę nasłuchiwałem, zastanawiając się, co on w ogóle robi. Nie wszedł do domu od razu, a dopiero po dłuższej chwili, gdy już byłem w swoim pokoju. Potem zaczął krążyć po parterze. Od jednego krańca domu po drugi i tak w kółko. Gdy już mu się najwyraźniej znudziło, wszedł na piętro i po tym jak wszedł do swojego pokoju, na jakiś czas zapadła cisza. Ale zaledwie dwie czy trzy minuty temu zaczął chodzić pod moimi drzwiami. Byłem tylko ciekaw, czego on chce.

A niczego nie świadomi Tim i Cole uczyli się geografii zaledwie kilka metrów stąd, słuchając głośnej muzyki.

To, że był pod moimi drzwiami oznaczało, że on też będzie chciał ze mną porozmawiać. Miałem dwa wyjścia. Albo zaczekać aż się zdecyduje, albo jakoś stąd przed nim zwiać.

Spojrzałem na okno.

Jednak okazało się, że wahał się krócej niż sądziłem i zanim w ogóle zdążyłem podejść do okna, zapukał do drzwi.

Odetchnąłem głęboko kilka razy i z wielką niechęcią, otworzyłem mu.

— O co ci chodzi? — spytał. — Każesz mi tu przyjść, a potem uciekasz.

— Daruj sobie. Przede mną nie musisz udawać, że ci zależy — odpowiedziałem.

— Chciałeś, żebym przyszedł — oznajmił jakby z wyrzutem.

— Nie schlebiaj sobie — warknąłem, patrząc na niego ze złością.

Już otwierał usta, żeby znowu wygłosić jakąś mądrość, ale całe szczęście zostało mu przerwane.

— Corey? Już wróciłeś? — usłyszałem Tima, który wyszedł do przedpokoju.

— Tak. I nie tylko ja — odpowiedziałem z goryczą.

Moje słowa sprawiły, że obaj szybko się pojawili. Jak zauważyli Camerona, wyglądali jakby zobaczyli ducha.

— Co ty tu robisz? — spytał Cole z lekką podejrzliwością w głosie, gdy pierwszy szok minął.

— Wywiązuję się z umowy — odpowiedział zirytowany, ale bardziej naszą poprzednią wymianą zdań niż pytaniem bruneta. Przy tych słowach spojrzał na mnie wymownie.

Wiedziałem, co ma na myśli i ani trochę mi się to nie podobało. Miał wrócić po to, żeby mnie trenować. I się na to zgodził.

Cholera, w co ja się wjebałem.

Chłopcy spojrzeli na nas ze zmarszczonymi brwiami, jednak nic na ten temat nie powiedzieli.

— Powiadomię wszystkich, że już jesteś — powiedział Tim i wyszedł, a Cole podążył za nim.

Przysiadłem na łóżku, rozmyślając gorączkowo, podczas gdy Cameron w milczeniu mnie obserwował.

— Co dalej? — spytał już nie tak zdenerwowany.

— Zaczekaj na mnie na dworze. Będziesz mógł się wykazać.

Obrócił się nawet bez kiwnięcia głową, tylko po prostu opuścił mój pokój. Tylko gdy to zrobił, odetchnąłem.

𝘙𝘦𝘴𝘤𝘶𝘦𝘥 {bxb}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz