🌙rozdział 22🌙

89 14 4
                                    

Gdy wreszcie miałem okazję odpocząć, był już środek nocy i byłem tak zmęczony, że oczy same mi się zamykały. Mimo to uparcie śledziłem wzrokiem słowa książki, otwartej na moich kolanach, walcząc z przejmującym znużeniem. Może i nie było to mądre z mojej strony, ale tak dawno nie miałem okazji czegokolwiek przeczytać, że wolałem to przepłacić niewyspaniem w dniu jutrzejszym.

W pewnym momencie pojedynek ten zaczęło wygrywać zmęczenie i powieki mi opadły, ale nagle usłyszałem jakiś dźwięk w korytarzu. Od razu mnie to rozbudziło.

Kiedyś nie zwróciłbym na coś takiego uwagi. Teraz, po tylu treningach nawet najcichszy, nieznany mi dźwięk był alarmujący i powodował, że moje całe ciało się napinało, póki nie poznałem jego źródła.

Resztkami energii skupiłem się i nasłuchiwałem. Były to kroki, w których po chwili rozpoznałem te Camerona. I które z każdą chwilą zbliżały się do mojego pokoju.

Westchnąłem, opierając głowę o ścianę.

Proszę, tylko nie teraz...

Nie miałem teraz siły na rozmowy z nim, szczególnie, że nie potrafiłem zrozumieć jego zachowania. Raz był miły, potem nagle nie... Co prawda przeważało to drugie, ale i tak miałem mętlik.

Zapukał do moich drzwi.

— Wejdź — oznajmiłem, zupełnie niezadowolony, że nie mogę po prostu udać, że mnie tu nie ma.

Miałem wrażenie, że przez krótki moment się wahał, ale w końcu uchylił drzwi i wszedł do środka. Nawet nie uniosłem na niego wzroku znad książki.

— Co chcesz? — zapytałem, z nadzieją, że mój zimny ton i brak zainteresowania jego osobą sprawią, że szybko sobie stąd pójdzie i da mi święty spokój.

— Jeśli chodzi o dzisiaj...

— Za późno, trening już miałem — przerwałem, nie dając mu skończyć.

— Wiem i nie o to chodzi. Rozmawiałem ze Stanem. Chciałem się upewnić, czy wiesz, że jutro dołączysz do nas na patrolu — poinformował głosem tak obojętnym na jaki chyba mogło go stać.

Nagle zapomniałem o zmęczeniu, o chęci unikania i olewania go i po prostu spojrzałem na niego z wzbierającą paniką.

— Jak to jutro?!

Wzruszył ramionami.

— Tak postanowił — odparł jedynie.

Serce zabiło mi mocniej. Nie chciałem tam iść. Nie tak szybko. Nie bez żadnego ostrzeżenia wcześniej. Potrzebowałem czasu, żeby się jakoś do tego mentalnie przygotować.

— Jak zwykle zapomniał przekazać najważniejsze — kontynuował tym zdawkowym tonem, przeciągając samogłoski, jakby w ogóle nie widział mojego strachu. — Skurwysyn. Myślałem, że tylko dla mnie robi takie wspaniałe wyjątki.

Słysząc to wszystko, wypuściłem powietrze z płuc. Sam nie byłem pewny dlaczego. Niby nie powiedział nic specjalnego. Może te słowa rozładowały trochę napięcie, przez co byłem w stanie głęboko odetchnąć.

— Naprawdę o tym z tobą nie rozmawiał?

Pokręciłem głową.

— Mówił tylko, że w najbliższym czasie. Nic więcej.

Ciekawe kiedy miał zamiar mnie poinformować? Dwie minuty przed wyjściem?

Jeśli tak, zszedłbym jutro na zawał, gdyby nie Cameron. No właśnie, gdyby nie on...

𝘙𝘦𝘴𝘤𝘶𝘦𝘥 {bxb}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz