🌙rozdział 20🌙

80 14 2
                                    

Następne dni, czy to piątek, czy weekend były do siebie tak bardzo podobne, że niemal mi się mieszały. Mijały bardzo szybko, pod znakiem ciągłego napięcia i niepewności.

Często nie miałem czasu nawet na kilka głębszych, spokojnych oddechów. Od rana szkoła, potem praca, treningi, praca domowa i doba się kończyła. Gdy udawało mi się wygospodarować kilka minut, poświęcałem je na uczenie się mapy niezamieszkałej dzielnicy albo sprzątanie.

Trudno mi było uwierzyć, że kiedyś narzekałem na brak czasu jedynie przy obwiązkach związanych ze szkołą.

Już niemal podjąłem decyzję, że się zwolnię z pracy, bo i tak na razie jej nie potrzebuję. Przez te dwa lata sporo udało mi się zaoszczędzić, więc na razie nie potrzebowałem zarabiać.

Z tych wszystkich dni piątek i poniedziałek były ciekawsze i niechętnie przyznawałem, że była to zasługa Camerona. Prawie każdą przerwę spędzaliśmy razem na ćwiczeniu tego, o czym mówił mi w czwartek. Głównie skupiliśmy się na rozpoznawaniu emocji i jak się okazało z początku było to o wiele trudniejsze jak wstępnie zakładałem.

Zaczęliśmy już od pierwszej przerwy. Wskazywał mi konkretne osoby, w których uczuciach dominowała jedna emocja. Reszta była moim zadaniem. Problematycznym było dla mnie przebić się przez ten zewnętrzny zapach i skupienie się na tym głębszym. Nie pomagało też to, że nie mogłem się zbliżać do tych osób. Przez pierwszą połowę dnia strasznie się z tym męczyłem i byłem sfrustrowany jak cholera.

Cameron musiał to zauważać i na trzeciej przerwie postanowił, że zrobimy to inaczej.

Nie miałem pojęcia, o co mu chodzi, jak zwykle zresztą. Ale zamiast wychodzić na korytarz, zostaliśmy w jednej z pustych klas. Usiadłem przy ławce, a on dostawił sobie krzesło, zajmując miejsce naprzeciwko mnie.

— Możliwe, że odległość jest dla ciebie problemem. Trudno coś robić jak się jest od tego oddalonym kilka metrów. No przynajmniej na początku — wyjaśnił, a ja cały czas nie wiedziałem, do czego zmierza i jak ma w tym pomóc siedzenie w pustej klasie.

— Czyli?

Zanim odpowiedział, westchnął cierpiętniczo, jakby naprawdę nie chciał tego robić.

— Spróbuj na mnie — powiedział.

— Ale mówiłeś, że…

— Że nie możesz używać tego na nikim z nas. Ale teraz ci pozwalam, bo inaczej będę musiał się z tobą męczyć dłużej niż zakładałem. A tego raczej obaj nie chcemy.

Kiwnąłem głową i spojrzałem na niego. Skupiłem się na nim, próbując zastosować się do wcześniej wypowiedzianych przez niego instrukcji.

Okazało się, że miał rację. Przed końcem przerwy udało mi się skoncentrować na odpowiednich rzeczach i wyczułem jego emocje. Nie miałem pojęcia, co te zapachy oznaczały, ale wyczuwałem ich kilka. W większości były dość przyjemne albo neutralne. Zaledwie jeden, najmniej i najtrudniej wyczuwalny był drażniący. Było też w nim coś głębszego, do czego trudno było się dostać, co było zdecydowanie gorzkie.

Z resztą nieważne. Udało mi się!

Przestałem się na tym skupiać i najzwyczajniej w świecie się uśmiechnąłem.

Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że robię to w jego obecności, co gorsza patrząc na niego, więc szybko się pohamowałem. Co mnie zdziwiło, przez kilka sekund wyglądał na lekko zakłopotanego.

— No i proszę, jak chcesz to potrafisz — odparł po chwili niezręcznej ciszy, już z tą swoją normalną irytacją.

Nic na to nie odpowiedziałem, tylko posłałem mu nieprzychylne spojrzenie, co raczej nie wyszło za dobrze, bo byłem w zbyt dobrym humorze.

𝘙𝘦𝘴𝘤𝘶𝘦𝘥 {bxb}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz