Wszyscy zniknęli już po jakiejś godzinie. Roy zaszył się za budynkiem ze skrętem w dłoni i dymem w ustach, który tworzył w jego głowie głupsze pomysły niż zazwyczaj. Will musiał wrócić do mieszkania z jakąś dziewczyną, z którą rano wszyscy wymienią niezręczne przywitania, wiedząc, że oto spała z panem Maudem po raz pierwszy i ostatni, a Blair już na początku skończyła w toalecie, próbując zmyć ze starej już sukienki plamę po wylanym na nią drinku. Wszystko wskazywało na to, że w środku nocy oderwie Willa od planów, wracając do domu i narzekając na zniszczoną kreację. Ostatecznie i tak najpewniej naprawi smutki internetowymi zakupami, na które zdecydowanie nie powinna wydawać pieniędzy.
Lauren skończyła więc sama na parkiecie w objęciach nieznanej jej, innej nastolatki, która przyczepiła się do niej, gdy tylko stanęła bez przyjaciół wśród spoconego tłumu imprezowiczów. Kosmyki, które wyrwały się z jej kucyka, przyczepiły się do niekomfortowo wilgotnego czoła, czarna spódniczka powiewała dookoła jej nóg, kiedy skakała energicznie w tańcu, a oddech był na skraju dyszenia.
Odczepiła się od dziewczyny, wykończona i zmęczona. Ruszyła przez ludzi do baru, zamierzając usiąść przy ladzie i zamówić jakiś koktajl, jeśli nikt nie postawi jej czegoś alkoholowego. Nie miała siły na wciskanie barmanowi fałszywego dowodu i wmawianie, że jest świeżą dwudziestojednolatką, bo bez paczki znajomych niewiele osób w to wierzyło. A ponieważ nikt nie zdawał się gotowy kupić jej drinka, skończyła ze smoothie truskawkowym w dłoni.
Jej kitka zakołysała się wesoło i gdy Lauren poczuła kosmyki łaskoczące ją na karku, odwróciła natychmiast głowę, zaskoczona. Dostrzegła przed sobą rosłego mężczyznę w białej koszuli, z kamizelką, delikatnym zarostem i oczami mieniącymi się na złoto w światłach klubu. Uśmiechał się do niej łobuzersko.
— Sama? — zagadnął pogodnym, nieco zaczepnym i zdecydowaniem głośniejszym tonem, bowiem aby Lauren zdołała go usłyszeć, musiał przygłuszyć zgiełk dookoła. Blondynka uświadomiła sobie, że choć mężczyzna wyglądał na lekko starszego, było w nim coś, co ją przyciągało. Jakby oprócz bycia zwyczajnie przystojnym, był jeszcze czarujący i atrakcyjny akurat dla niej. Mężczyzna jakby słyszał jej myśli, przejechał dłonią przez ciemne kosmyki.
Dziewczyna pokręciła głową z uśmiechem i sięgnęła po koktajl, który, gdy okręcona była na krześle, znajdował się za nią.
— Ze znajomymi — oznajmiła, subtelnie unikając faktu, że wszyscy jej przyjaciele zdążyli rozpłynąć się w powietrzu po kilku piosenkach.
Szatyn pokiwał głową w zrozumieniu i wyciągnął do niej dłoń, którą po chwili zastanowienia przyjęła. Nie była jeszcze chociażby wstawiona, a rok chodzenia na sztuki walki pozwolił jej udać się z nieznajomym w wyznaczonym przez niego kierunku. Porwała ze sobą swój napój, trzymając go w wolnej ręce i przeciskając się przez tłum ludzi. W pewnym momencie znaleźli się na dworze. Mężczyzna wciąż stał do niej tyłem, więc uwolniła swoją rękę i splotła ramiona na piersi, uważając, aby nie wylać na siebie koktajlu.
— Co tutaj robimy? — zapytała niecierpliwie, irytując się bardziej faktem stojącego tyłem do niej mężczyzny niż samego wyciągnięcia jej na zewnątrz. Oparła się plecami o ścianę przez klubem. Nie bez powodu znaleźli się akurat w tym, ponieważ nie wymagali na wejściu dowodów, a jedynie do kupna alkoholu. Właśnie przez Lauren musieli unikać tych klubów, gdzie sprawdzali na początku dokumenty, bo delikatna uroda dziewczyny kilkukrotnie przysporzyła im problemów i Roy zaczynał już podwójne życie imprezowe – z przyjaciółmi, gdzie chodzili jedynie do tych bezpiecznych miejscówek bez ochroniarzy w drzwiach oraz samemu lub z dalszymi znajomymi, którzy załatwiali mu miejscówki w lożach w ekskluzywnych klubach.
CZYTASZ
La Luxure
FantasyCzwórka przyjaciół, jedna impreza i dwie dziury w przedramieniu, czyli jak Lauren Reyes dowiedziała się prawdy o własnym pochodzeniu i została wciągnięta w cały wir wydarzeń, o których wcześniej nie ośmieliłaby się nawet pomyśleć. No, przynajmniej b...