— Przestań mnie śledzić jak zagubiony szczeniaczek — warknęła na Blair, która od samego rana posyłała Lauren ukradkowe spojrzenia i ze swoim niespuszczaniem jej z oka podążyła za nią nawet na zakupy.
— Martwię się, Laurie, okej? — usprawiedliwiła się, biorąc do rąk pastelowo fioletową kieckę i obracając ją dookoła. — Ładna? — Przyłożyła do ciała materiał i odwróciła się do blondynki, która szukała wśród par jeansów swojego rozmiaru.
— I tak ją kupisz — stwierdziła — Ze mną wszystko w porządku.
Blair przewiesiła sukienkę przez ramię i ukucnęła, aby przyjrzeć się ustawionym pod wieszakami butom. Były to białe szpilki z paskiem przy palcach i na kostce. Zmarszczyła niezadowolona brwi, kiedy dostrzegła wysokość obcasa.
— Mówię o twoim tacie. Masz już takie — wskazała na trzymane przez Lauren spodnie. Blondynka jęknęła i odłożyła je na półkę. — Przyjechałaś po sukienkę na galę.
— Mój tata nie narzeka.
— Oh, tak, bo on ma własny pokój i nasz zestaw Maude-Kindell-Wallace-Reyes jest teraz dojrzałą wersją — wypomniała jej ze sztucznym wyrzutem. Nie podobało jej się, że nie dość, że Lauren musiała wyprowadzić się do wampirów, to jeszcze załatwiła im jednego w mieszkaniu. Blondynka przewróciła oczami, słysząc te zarzuty.
— To tymczasowe. Po prostu musiałam porozmawiać z nim osobiście i...
— Mogłaś go zaprosić do waszej uroczej, wampirzej norki.
— To nie do końca legalne — wyjaśniła, jak tylko potrafiła. Od początku wiedziała, że wtajemniczanie w to jej stuprocentowo ludzkich przyjaciół nie było legalne. Potem dopiero okazało się, że skutkowało to nawet karą śmierci. Haverfordzi nakazali jej więc nie zdradzać im nic więcej i absolutnie nikomu nie wspominać o tym, że istniało pewne mieszkanie w Fort Meyers, gdzie czwórka ludzi (jeden z wampirzą krwią) wiedziała o istnieniu innych ras.
— Wyrzucę go, jeśli jeszcze raz pokaże się w mieszkaniu ze szklanką krwi. Albo prześcignie mnie w drodze do łazienki swoją super-duper prędkością. W sumie nie. Zabiję go za to. Naprawdę. Jak to szło? Czosnek, woda święcona...? — zaczęła swoją irytację Blair, ruszając już do kasy, a Lauren jeszcze chwilę decydowała się nad kolorem koszulki, ostatecznie zabierając tą tańszą, beżową.
— Czosnek, krzyże i zazwyczaj woda święcona też nie działają. Polecam raczej umieszczenie go w stagnacji, jeśli zasługuje na cierpienie — zaczęła jej tłumaczyć Lauren, zanim zorientowała się, że podaje przyjaciółce porady na zabicie jej ojca. Tak często musiała już ich poprawiać, że nie zważała już nawet na takie drobiazgi. Pokręciła głową, podczas gdy Blair notowała w głowie informacje do szantażu. Nie miała bladego pojęcia czym była stanancja-srancja, ale nie szkodziło jej powiedzieć o tym Raphaelowi, gdy przy najbliższej okazji będzie uprzykrzać jej życie. Nie miała pojęcia, dlaczego zatrzymał się u nich, a nie w jakimś wynajętym na ten czas penthous. Może i Lauren tłumaczyła to jakimiś wykonanymi przez Claire runami, ale Blair nie miała nawet zaszczytu spotkać owej dziewczyny i nie chciało jej się wchodzić w szczegóły. — Nie zrobiłabyś mi tego, Blair.
Brunetka przekrzywiła głowę z zaskoczoną miną, a Lauren jęknęła ponownie. Czy jej ojciec naprawdę był taki fatalny, kiedy nie ukrywał bycia wampirem? Przecież go prosiła, czy nie mógł choć raz przyznać jej racji i nie zaczepiać się w jej przyjaciół?
— Dlatego nie stagnacjuje ciebie.
Zapłaciły za zakupy i nie poruszyły już tematu ojca Reyes przez dłuższy czas. Nie krępowały się mówić o tym przy ludziach, bo i tak nikt nie był skłonny uwierzyć ich słowom, jednak wzrok kasjerki, gdy patrzyła na nie jak na świruski, uciszył je tymczasowo. Usiadły w końcu w kawiarni, kupiły lody i czekały jeszcze na herbaty. Usiadły naprzeciw siebie, w samym rogu i patrząc się na siebie nawzajem, rozumiały. To wszystko. Blair przejmowała się Lauren, a Lauren przejmowała się tym, że... no cóż. Że też się przejmowała. Dziewczyna nie przywykła jeszcze do zamartwiania się tak o ludzi, a w szczególności nie o własnego ojca. Teraz maczała palce w sprawach, w których sama nie była wystarczająco obeznana i nie wiedziała nawet o co gotowa była walczyć. Ponieważ choć gotowa była rzucić się w ogień czy tym ogniem atakować, nie wiedziała jeszcze w jakiej sprawie.
CZYTASZ
La Luxure
FantasiCzwórka przyjaciół, jedna impreza i dwie dziury w przedramieniu, czyli jak Lauren Reyes dowiedziała się prawdy o własnym pochodzeniu i została wciągnięta w cały wir wydarzeń, o których wcześniej nie ośmieliłaby się nawet pomyśleć. No, przynajmniej b...