16. Potencjalne zagrożenie.

70 7 2
                                    

Skup się.

Wzięła głęboki oddech, starając się uchwycić kolorową ciecz, unoszącą się nad blatem. Krople uciekały jednak od jej palców, jakby były czymś w rodzaju magnesu o tym samym ładunku. Okrążyła więc lekarstwo swoimi dłońmi, a następnie przymknęła powieki, szeptając słowa, które znów podsunęła jej intuicja. Niezrozumiałe, bezsensowne, ale gdy o tym myślała, tworzyły perfekcyjną mozaikę.

Ale jak rozbity balon na wodę, kropla roztrzaskała się o jej skórę. Nic nie zapłonęło tym razem. Gdy rozłożyła już dłonie, były one po prostu wilgotne i nic poza tym. Westchnęła, wycierając to o jeansy i obracając się do przypatrującej się jej z wyczekiwaniem Lauren, która nie miała nawet pojęcia, co się działo.

— Nie działa — westchnęła, przyciągając do siebie nogi i opierając brodę na kolanach, wpatrując się smętnie w blondynkę. — Przepraszam, nie wychodzi mi już. Ale wtedy naprawdę to zapaliłam.

Lauren zmarszczyła brwi, podgryzając dolną wargę i raz jeszcze obserwując zwęglone miejsca w pokoju. Blair patrzyła na nią niecierpliwie, czekając, aż zabierze w tej sprawie głos, bo Wallace nie miała o magii pieprzonego pojęcia i to właśnie Reyes ogarniała od niej więcej. Oczekiwała więc jakiejkolwiek rady bądź decyzji, która ułatwi jej życie ze świadomością, że jest czarownicą. Po dłuższej chwili jęknęła zrezygnowana, wstając z łóżka Blair, poprawiając koszulkę i zerkając na przyjaciółkę, nieco wyczerpana. Te sprawy ją przytłaczały. Oczekiwano od niej zdecydowanie za wielu rzeczy, gdy nie miała pojęcia, co działo się w jej świecie. Zwilżyła swoje usta językiem, podejmując w końcu decyzję.

— To dobrze. W przeciwnym razie, ktoś mógłby się dowiedzieć, a wtedy musiałabyś zamieszkać na tej dziwacznej ulicy. Lub w innym specyficznym miejscu. Jak ja. Więc o tym zapomnimy, zrozumiano?

Blair nie odpowiedziała, z rozchylonymi wargami przypatrując się jej. Nie chciała zapomnieć i nie wspomnieć o tym nikomu ani słowa. Może nawet liczyła, że da radę powtórzyć wypadek sprzed chwili. Może odkryć coś nowego.

Magia uzależniała, jeśli się nie uważało. Łatwo można było stracić dla niej zmysły. Blair chyba po części tego chciała, nieświadoma konsekwencji. Choć, kto wie, czy i to by jej zdanie zmieniło?

Lauren ruszyła do wyjścia, chcąc zostawić siebie i Blair samemu. Wydawało jej się, że obie tego potrzebowały, ale była w błędzie.

— I to tyle?

— Blair, ja nie mam pojęcia, co z tym zrobić, ale jeśli nasza paczka nie ma rozpaść się całkowicie, to jest najlepsza opcja — przyznała szczerze i kosztowało ją to o wiele więcej niż niejedna kłótnia z Nicholasem. Mówiła prawdziwie, w końcu. Ostatnio wciąż i wciąż kłamała, trzymała sekrety albo wewnętrzne obawy, a tymczasem powiedziała w końcu to, co chodziło za nią od kiedy tylko pojawiły się wampiry.

Przez dziewięć miesięcy chodzili co chwilę na imprezy, lenili się w domu, grali w jakieś idiotyczne gry i co tydzień siadali, aby obejrzeć wspólnie jakiś film. Później pojawili się Haverfordzi, pochłaniając co najmniej połowę czasu Lauren. Nie było już czasu na seanse, zabawy i bezczynne siedzenie, a imprezy stały się rzadsze, gdy zamieszkała w La Luxure przez to, że wychodzili zazwyczaj na nie spontanicznie i dziewczyny nie było wtedy w mieszkaniu. Bez Lauren Blair częściej się nudziła i wpadła w nieprzerwaną naukę na studia, która pochłaniała ją do tego stopnia, że odpuszczała sobie większość wyjść.

Jedynie William i Roy pozostali tacy sami. Cały czas byli najlepszymi przyjaciółmi, najważniejsi dla siebie nawzajem, lojalni bez znaczenia co się działo. Mieli niemal perfekcyjną relację, nawet gdy czasem przeplatały ją głośne kłótnie i bezsensowne sprzeczki. Jeśli ktokolwiek z nich miał przetrwać osobne uniwersytety to oni. Bezdyskusyjnie, trzeba było im to przyznać, że mogli być narwani i tak bardzo niespokojni, ale ich przyjaźń była wzorem tego, o czym Lauren z Blair czasem ośmielały się marzyć, ale raczej nigdy nie otrzymać.

La LuxureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz