13. Była władcą szatana.

62 8 2
                                    

— Lauren!

Layla pokonywała trzy piętra schodów zaskakująco szybko pod wpływem gniewu. Wpadła do pokoju dziewczyny, otwierając z hukiem drzwi, których klamka chwilę później uderzyła w śnieżnobiałą ścianę, pozostawiając bo sobie lekkie zadrapanie. Rozejrzała się z konsternacją, zauważając, że niepotrzebnie się produkowała, skoro nikogo w pomieszczeniu nie było. Trzasnęła drzwiami, idąc do Nicholasa i zadowoliła jego równie energicznym, wypełnionym wściekłością wejściem.

— Gdzie jest twoja pożal-się-boże-Reyes z jej obrzydliwą koszulką i niestabilnymi nóżkami? — zapytała od razu, patrząc na wampiry z wściekłością w oczach.

Nicholas z Anthonym siedzieli niewinnie na kanapie, oglądając z wielkim zainteresowaniem kreskówki na jakimś kanale, jedząc chrupki serowe i śmiejąc się z czegoś pomiędzy sobą i gdy wampirzyca wparowała, natychmiast przełączyli program na jakiś mecz. Spojrzeli na rozgniewaną Laylę w tym samym czasie.

— Czego? Oglądamy mecz — mruknął Tony, jakby faktycznie przerwano mu oglądanie bezzębnych Kanadyjczyków, próbujących trafić do niewielkiej bramki hokejowym krążkiem.

— Ah tak, i kto gra? Gumball i Darwin? Tak myślałam. — Uśmiechnęła się fałszywie, jasno dając im do zrozumienia, że nie dadzą rady jej tak perfidnie oszukać.

— A co do mojej pożal-się-boże-Reyes, to nie wiem jak z jej koszulką i nóżkami, ale ona jest w mieszkaniu — dodał już Nick bez cienia uśmiechu, patrząc na Laylę z tymi samymi wyrzutami, z jakimi patrzył na nią od kiedy tylko wróciła. Wiedział, że miała jakiś związek ze śmiercią Harper, tylko za nic na świecie nie był w stanie dowiedzieć się jaki. Pozostawał więc obrażony i dotychczas wykorzystywał do tego Lauren, ale od kiedy to ona była zła na niego, niekoniecznie widziało mu się czegokolwiek od niej oczekiwać.

Co prawda, dzień wcześniej przyszedł do niej ją przeprosić, ale nie otworzyła mu drzwi, a później wyszła na imprezę i dotychczas w La Luxure jej nie było, więc niewiele mógł zrobić. Dowiedział się jedynie od Tony'ego wszystko, co o nim mówiła, gdy była pijana i wiedząc, że nie nienawidziła go doszczętnie, mógł żyć spokojnie.

— Dziesięć minut miała mieć ze mną trening.

— Może ma dość twojego ciągłego narzekania i obsesji na punkcie kontroli każdego małego szczegółu — podsunął pod nosem, zerkając bez zainteresowania na telewizor.

— Albo ktoś jest tak nieznośny, że musiała wlać w siebie pół klubowego baru, aby choć trochę wewnętrznie nie umierać, więc teraz jest niezdolna wstać na nogi — odwdzięczyła się, układając ręce na biodrach i zerkając na Nicholasa walecznie. Wampir miał już odpowiadać, ale Anthony nie mógł powstrzymać własnego komentarza, kiwając głową rozczarowany.

— Mam wrażenie, że moglibyście w tej chwili zamienić się kwestiami i to nie brzmiałoby nawet odrobinę podejrzanie. Ale kontynuujcie, nieźle się bawię — dorzucił jeszcze, sięgając po chrupki i jak na ironię, oni zamiast się opamiętać, rzucili się w wir nieprzerwanej kłótni, wyzywając się coraz gorszymi sformułowaniami z tą różnicą, że Nicholas chodził niespokojnie po całym pokoju, a Layla stała cierpliwie, obracając się jedynie za wampirem. Haverford zdecydował się w końcu, stając za biurkiem i opierając się o jego blat zaciśniętymi pięściami, ciskając sullivankę wściekłymi piorunami z oczu. Ta uniosła brwi, wysłuchując o swojej nieprzydatności i próżności już po raz drugi podczas tej dyskusji i w połowie nie wytrzymała śmiejąc się sztucznie na głos, aby mu przerwać i zacząć swój wywód na temat jego biegania za człowiekiem jak piesek i nie braniu na poważnie postawionych mu zarzutów, co nie miało wręcz prawa dobrze się skończyć.

La LuxureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz