Leżę w łóżku i spoglądam przed siebie. Moje ciało wydaje się sparaliżowane. Moja głowa dudni od pytań. Wszystko jest tak niedorzeczne, nierealne. Prawdą, by było, że mogłem zobaczyć ją jako ducha?
Siedzę na parapecie spoglądając na czyste niebo. Bez żadnej skazy. Brak jakiejkolwiek chmury. Na zewnątrz jest tak idealnie. Tak samo jak ze mną. Nic nie jest poskładane, nie wiadomo za co najpierw się zabrać.
Oparłem głową o zimną szybę. Przymknąłem oczy wzdychając. Słysząc pukanie do drzwi jęknąłem niezadowolony. Nie mam najmniejszej ochoty wstawać, rozmawiać, słuchać. W ogóle żyć. Kiedy ktoś znowu zetknął swoją rękę z drewnem zeskoczyłem z wysokości. Przeszedłem kawałek pokoju i chwyciłem za klamkę ciągnąc do siebie. Spojrzałem na stojącą przede mną Zoe.
-Dzień dobry Nerva. -uśmiechnęła się
-Potrzebujesz czegoś? - mruknąłem opierając się o ramę
-Uh...T-Tak. Karuto pytał, czy przyniesiesz skrzynkę z owocami ze schowka.
-Zaraz się tym zajmę.
Zatrzasnąłem jej drzwi przed nosem. Potrzebowali pomocy? Zdecydowanie nie. Po prostu próbują mnie czymś zająć. Jakimkolwiek zadaniem. Choćby byłoby to zamiatanie schodów. Skusiliby się kazać szefowi straży zająć się czymś takim? Może w akcie desperacji.
Przebrałem się i przeciągnąłem. Przeszedłem do schowka i zacząłem szukać tej przeklętej skrzynki. Przekładałem rzeczy próbując znaleźć zgubę. Dlaczego tutaj jest tak wszystko porozwalane?
Włączył mi się tryb pedanta, czy też sprzątaczki. Zacząłem wszystko przekładać i układać po kolei. Starłem kurze, zamiotłem podłogę. Straciłem na tym kilka godzin. Po co ja w ogóle tu przyszedłem? No tak owoce. Rozglądnąłem się i wyjąłem to co miałem. W końcu idzie się tutaj odnaleźć.
Wszedłem na stołówkę, a ciekawskie pary oczu zwróciły się w moją stronę. Nie przejmując się tym czymchnąłem do kuchni. Pudło odłożyłem na blat. Od razu podszedł do mnie starszy mężczyzna.
-Dziękuję. -burknął przeglądając zawartość.
Nie odezwałem się. Skinąłem głową i wyszedłem. Skierowałem się do pokoju. Nie miałem natchnienia na jakieś spotkanie, czy spacer. Moje ciało jak i głowa mówiły jedno: łóżko.
Zakluczyłem drzwi i wskoczyłem na materac. Upatuliłem się kocem i wtuliłem twarz w poduszkę. Pomimo bardzo wczesnej pory po prostu zasnąłem. Czasem trzeba się odciąć od tego wszystkiego. Sen to zbawienie.
--------------------
Do następnego!
CZYTASZ
𝙽𝚒𝚎𝚙𝚛𝚣𝚎𝚠𝚒𝚍𝚢𝚠𝚊𝚕𝚗𝚒
RandomNic nie może trwać wiecznie, zawsze coś się spieprzy. Nigdy nic nie idzie dokładnie po naszej myśli. Życie pcha nas w różne sytuacje i różne drogi. Podsyła nam różnych ludzi, ale nie wolno nam się wszystkim przejmować. Lepiej kochać i cieszyć się pr...