•7•

9 7 3
                                    

Stałem pod prysznice . Moje ciało muskała woda. Włosy oklapły poprzez spotkanie się z nią. Wyprostowany wlepiłem wzrok w płytki. Nie ruszałem się. Po prostu dawałem cieczy spływać po mnie.

Powinienem tej nocy iść do lasu? To w ogóle ma znaczenie? Pokój, las czy plaża. Nie wiem. Skąd mam wiedzieć? Sensownym jest dawanie sobie nadziei? Wszyscy odpuścili. Jednak, czy zrobiliby to gdyby kamień był stabilny?

Ubrany wyszedłem z pokoju. Dużo czasu zacząłem spędzać z Johnem. To daje mi w pewnym stopniu ulgę. Idąc w stronę schodów zauważyłem Zoe. Jutro powinna wrócić Saria z Chromem, a Charles za dwa, góra trzy dni. Brownie spojrzała na mnie współczująco. Nie zatrzymałem się. Po prostu ją ominąłem wchodząc do królestwa elfa. Usiadłem na kanapie i spojrzałem na niego. Stał przed stołem wlepiając wzrok na jego zawartość. Nie chcąc mu przeszkadzać zacząłem krążyć oczami po całym pomieszczeniu. Zauważając pluszaka zmarszczyłem brwi. Zwierzę, a dokładnie fenek ułożony był na taborecie niedaleko niebieskowłosego. Podniosłem się niechętnie i przeszedłem ten kawałek. Wziąłem maskotkę do ręki. Ten zauważając to wyrwał mi go z dłoni.

-Hej! Nie dotykaj. - mruknął kładąc go na miejsce.

-Skąd go masz? - uśmiechnąłem się lekko

-Nie ważne. - burknął

-Czyżby? - uniosłem brwi

-Weź idź się czymś zajmij, a nie denerwuj mnie. - fuknął biorąc jakąś listę do rąk

-Pomóc Ci w czymś? - zapytałem od tak, w końcu nie mam co robić

-Znasz się jakkolwiek na eliksirach?

-Może. Jednak nie wiem, czy warto ryzykować.

-To idź do Martina i daj jej to. - wręczył mi list. - Następnie weź od Karuto skrzyknę. Powiedz, że jest mi potrzebna. Zrozumie.

Skinąłem głową i powędrowałem do kitsune. Zrobiłem to o co prosił chłopak. W końcu wróciłem do niego trzymając dosyć ciężkie pudło pełne jakiś rzeczy. Położyłem je na ziemię i wziąłem głęboki wdech.

-Dam sobie rękę uciąć, że nie podniósłbyś tego.

-Możliwe. W pracy trzeba mieć osoby, które Ci pomogą. - zaśmiał się

-Kto ci niby pomaga? - zmrużyłem oczy

-Czy to ważne? - napomknął

- No w sumie nie.

Miałem swoje domysły. Jednak nie wnikałem. Po prostu usiadłem z powrotem na sofie. Spędziłem z nim kilka godzin. Rozmawialiśmy na różne tematy. Jak za dawnych lat. Nie o krysztale, straży, misjach.

Pożegnałem się z nim i przeszedłem do swojego pokoju. Przebrałem się w całkowicie czarne ubrania. Usiadłem na parapecie. Miejsce, które było oazą Leili. Niebo z granatu przechodziło w czerń. Wyczekując pierwszych gwiazd obserwowałem ogród. Zapewne gdyby ktoś to widział zaśmiałby się mówiąc, iż robię jako monitoring. Nie przejmowałem się. Siedzenie w oknie obserwując naturę uspokajało mnie. Koiło nadmierne uczucia.

Widząc pojawiające się gwiazdy zeskoczyłem z parapetu. Wyszedłem z pomieszczenia i zacząłem przemierzać korytarz. Czmychnąłem na zewnątrz i pobiegłem w stronę bramy. Nie interesowało mnie, czy ktoś mnie zobaczy. Przeszedłem przez wielkie przejście i stanąłem w miejscu. Nie wiedziałem gdzie się kierować. W końcu mnie oświeciło. Pobiegłem leśną ścieżką. Przechodziłem pomiędzy krzakami uważając na odstające gałęzie.

Zdyszany oparłem dłonie na kolanach i brałem głębokie oddechy. Czując, iż moje serce wróciło do normalnego rytmu podszedłem bliżej. Ulubione miejsce dziewczyny. Polana okrążona drzewami. Usiadłem tuż przed jeziorem. W tafli wody odbijało się na samym środku. Piękna pełnia. Oddychałem głęboko czekając. Nawet nie wiem na co. Umysł jak i dusza pomimo kłótni kazały mi tu przyjść.

-Nevra?

Do moich uszu dobiegł głos. Znajomy, ale jednak rozdarty. Tak jakby się rozpływał w powietrzu, Rozejrzałem się do okoła.

-Pamiętałeś.

Ty razem usłyszałem cichy śmiech. Mi zdecydowanie do niego było daleko. Moje całe ciało się spięło. Nie mogłem zlokalizować żadnej istoty.

-Leila? - zapytałem niepewnie

-Słucham Cię. - zachichotała.

-T-To naprawdę Ty? Gdzie jesteś? - Moje serce biło jak szalone.

Nie dostałem odpowiedzi. Zapanowała dziwna cisza. Nic, ani nikt nie wydawał dźwięków. Tak jakbym znalazł się w zamkniętym pomieszczeniu. Nagle jasne światło. Przede mną stanęła Leila. Jednak nie taka jak zawsze. Ona... Jest duchem.

-Znalazłeś mnie. - uśmiechnęła się łagodnie.

-Leila! - chciałem ją przytulić, ale moje dłonie przez nią najzwyczajniej w świecie przeszły.

-Nie martw się.

-Kto Ci to zrobił? - moje ręce zaczęły drżeć

-Dowiedziałam się prawdy. Wiem już wszystko. - nagle jęknęła z bólu.

-C-Co? Nie rozumiem. - do moich oczu naszły łzy.

-Nie mogę z Tobą już rozmawiać. Czekaj na mnie... Nie opuszczaj Kwatery nocą. Zaufaj mi.

Zniknęła. Po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. To wszystko dzieje się naprawdę? Nie jestem w jakimś głupim śnie, a nawet koszmarze? Pragnę poznać prawdę.

--------------
Do kolejnego! ^^

𝙽𝚒𝚎𝚙𝚛𝚣𝚎𝚠𝚒𝚍𝚢𝚠𝚊𝚕𝚗𝚒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz