𝙸𝙸𝙸

540 36 107
                                    

W deszczowy weekend nikomu nie chciało wychodzić się z domów, by załatwiać swoje uciążliwe obowiązki.
A szczególnie siwowłosemu starcowi, który czuł się tego dnia dość marnie, a dodatkowo jakoś przybiła go ta ulewna pogoda na zewnątrz, lecz także na jego słabe samopoczucie miały wpływ dwa ostatnie śledztwa.
Choć przesłuchanie pewnego androida dopiero było przed nimi, mimo wszystko nie miał ochoty opuszczać swojego mieszkania, więc z tego też powodu android został wysłany na spacer z puchatym olbrzymem.


Connor przemieszczał się spokojnie długimi alejkami, nie czując chłodu wiatru, jaki owiewał jego przemoczone ubrania oraz włosy.
Jako iż androidy nie musiały się już dłużej ukrywać - dalej nosił on swój mundur, czując że w ten sposób wyglądał bardziej poważnie podczas śledztw.
Choć w domu Hanka, tak jak i teraz ubrany był w zwykłą i trochę przydużą, beżową bluzę.
Dostał ją przyjaciela, który jej nie nosił, więc postanowił mu wręczyć.
Krople deszczu rozbijały się masowo na chodniku przed nimi, ale żadnemu z nich nie przeszkadzała wilgoć.
Jego kudłaty kompan rył pyskiem o wodniste podłoże, aby wytropić coś interesującego, kiedy powoli zmierzał przed siebie.
Brunet westchnął, wiedząc, że później trzeba będzie go porządnie wykąpać, choć lubił to robić.


Potrafił sprawdzić nastrój psa, więc widział, że był zadowolony oraz czuł się bezpiecznie.
Connor westchnął z ulgą oraz spuszczając wzrok, wyciągnął przed sobą swoją dłoń, w której nie trzymał smyczy.
Skupił się na wewnętrznej części kończyny, gapiąc na ten punkt przez dłuższy czas, podczas gdy jego dioda lśniła na żółto, lecz o czymkolwiek myślał nie trwało to długo, gdyż bernardy gwałtownie pociągnął go do siebie i prawie wytrącił z równowagi.
Jednak android postawił stopę stabilnie na chodniku i przytrzymał psa, patrząc, co sprowokowało go do tego zachowania, lecz był to jedynie bezpański kot, przebiegający mu przed nosem.
Sumo szczekał oraz wyrywał, chcąc pobiec za zwierzęciem, ale RK800 mocno go trzymał i nie miał problemu z utrzymaniem tego bardzo silnego zwierzęcia.


Potrwało to chwilę, ale wreszcie olbrzym uspokoił się i potrząsnął swym masywnym ciałem, ochlapując nieco Connora wodą, na co on podniósł rękę i zakrył twarz, chichocząc lekko.
— Heej, Sumo! — Krzyknął, dalej podśmiewając się pod nosem.
Pies szczeknął do niego, jakby w odpowiedzi, lecz android nie miał wgranego psiego języka, dlatego mógł tylko domyślać się, co to znaczyło.
Uśmiechnął się lekko do siebie, patrząc jak kudłate zwierze zaczęło biec i zmusiło go do przyśpieszenia nieco kroku, ale nie przeszkadzało mu to. W końcu nie męczył się tak szybko, jak ludzie, a poza tym lubił patrzeć na niego, gdy był szczęśliwy.


Słaby uśmiech Connora znikł po chwili, gdy podczas spaceru znów zaczął patrzeć na swoją dłoń, tak jakby obawiał się czy czegoś na niej nie ma.
Wiedział doskonale, że zaczął odczuwać lekki dyskomfort pomimo wielu prób Hanka, które miały poprawić mu humor.
Lecz nie mógł wyluzować, gdy wokół kolejne androidy zabijały się nawzajem bądź ich ludzkie rodziny, przyjaciół czy znajomych.
A powody były irracjonalne, nie potrafił ich pojąć. Każdy z nich zawsze zachowywał się tak samo, a on szukając przyczyny nie był w stanie jej odnaleźć.
To od niego zależało czy powstrzyma ten bieg wydarzeń, czy coraz więcej z nich zacznie przejawiać akty agresji lub nieprzewidywalnego zachowania.
Jeśli nie dojdzie do tego, co to powodowało, nie uda mu się uratować wielu osób.
Zawali.
Zaczął się bać, że jeśli zawiedzie to odsuną go od śledztwa za niekompetentność, tak jak cyberlife niegdyś planowało za brak postępów w dochodzeniach.
Czuł również strach przed tym, że odsuną go od Hanka, którego traktował jak ojca, gdyż Fowler nagle mógłby stwierdzić, że skoro androidy świrują, a on nie potrafi stwierdzić dlaczego to równie dobrze może być tak samo wadliwy jak oni i dla bezpieczeństwa wyrzuci go, jak śmiecia.

◯ BLUE ||Connor & Hank|| ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz