𝚅𝙸𝙸𝙸

334 22 92
                                    

Mężczyzna o kasztanowej barwie włosów z zarostem na twarzy wyszedł z gabinetu rozmów ze swoim szefem Fowlerem, kiedy w tej samej chwili westchnął głęboko i podrapał się w tył głowy, marszcząc brwi z niezadowolenia.
Otworzywszy z powrotem powieki, przeniósł wzrok na znajdujący się w pobliżu automat z kawą i udał się w jego kierunku.


Wokół panował dość spory hałas oraz kręcili się ludzie, którzy mieli za zadanie sprzątnąć cały bałagan, jaki wcześniej narobił impulsywny detektyw.
Ze złością nacisnął on kilka przycisków na urządzeniu, a następnie podsunął pod spód papierowy kubek i przycisnął plecami bladą ścianę, opierając się o nią.
Skrzyżował swoje ramiona i z naburmuszoną miną przyglądał się pracującemu personelu, krążącemu z jednego korytarza do drugiego.


Patrząc w jeden punkt na ścianie zamyślił się trochę. Miał sporo myśli w głowie, a jednym z nich był widok naprawdę załamanej twarzy Hanka, gdy usłyszał o tym, że Connor został zwolniony. Z jednej strony cieszył się, że już nigdy więcej nie ujrzy irytującej go gęby androida. Za bardzo przypominał mu on RK900, którego stracił, a przecież nie mógł zaakceptować tego, że po prostu słuch o nim zaginął.
A z drugiej jednak na miejscu Andersona czułby się jak gówno i w pewnym sensie go rozumiał, lecz oczywiście nigdy publicznie, by mu tego nie pokazał i trzymał takie przemyślenia dla siebie.


Musiał zachowywać się jak dupek, by nie otwierać się przed innymi i nie ukazać swojego prawdziwego ja. Kiedy zachowujesz się jak kawał gnoja, nikt nie próbuje się do ciebie zbliżyć, jednak jego partner Nines naprawdę spróbował i dlatego było mu tak ciężko zaakceptować fakt, że zaginął i być może nie żył. Po prostu zniknął z nieznanych przyczyn.
Najprościej więc było wtedy obwiniać za to kogoś innego, ponieważ gdy przechodziło się bolesne wewnętrzne katusze, zrzucenie winy na siebie samego byłoby iście niewykonalne z powodu już ogromnej ilości przytłaczającego bólu.


Po chwili usłyszawszy krótki i powtarzający się, wysoki dźwięk z urządzenia przed jego nosem, odlepił się od fundamentu i przybliżył do małego stolika, którego używał, by przygotować napój.
Podniósł kubek i odwrócił się lekko plecami do wejścia do pomieszczenia.
Biorąc łyk gorącej i mocno gorzkiej kawy, ściskając kubek w swojej silnej dłoni, usłyszał z tyłu głos, którego nie sposób natychmiast nie rozpoznać.


— Znowu kawa? — Powieki Gavina rozszerzyły się gwałtownie, a on z impetem obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i w tej samej chwili wypluł z ust napój z taką siłą, że prawie oblał nim osobę stojącą przed nim oraz kilka przedmiotów znajdujących się w zasięgu rażenia.


Stojąc osłupiony z rozwartymi szeroko oczami oraz uchylonymi wargami w niedowierzaniu, trzymał mocno ściśnięty kubek kawy w lewej dłoni, oddalonej od jego kurtki, z którego ciemna ciecz kapała na podłogę. Sam przedmiot nie nadawał się już do użytku, gdyż większość napoju została rozlana na podłogę i dalej ściekała, nie pozostawiając niemalże nic w środku kubka.


— Co jest pkurwa!? — Wrzasnął niemalże tak głośno, że zespół sprzątający z drugiej części korytarza rzucił na niego okiem, ale znajdował się zbyt daleko od nich, by mogli coś dostrzec, więc ponownie skupili się na swojej pracy.


Na przeciwko stał nieco wyższy mężczyzna o szerokich barkach i trochę roztrzepanych ciemnobrunatnych włosach, których kosmyki opadały mu na czoło, a błękitne, lekko zaszklone oczy patrzyły na zarośniętą i zmęczoną twarz detektywa.
Gavin dalej stał w bezruchu oniemiały z wrażenia, mrugając kilkakrotnie, nie mogąc uwierzyć w to, co widział, podczas gdy android wyciągnął w jego stronę dłoń i położył na barku mężczyzny.

◯ BLUE ||Connor & Hank|| ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz