1-7 maja 1914 r.

49 1 0
                                    

/1 maja 1914 r., piątek/

[PL] Jestem Franek. Mam 16 lat. Mieszkam z mamą i tatą we Włostowicach. Lubię psy i konie. To jest mój pamiętnik.

[EN] /Friday, 1st May 1914/

I'm Franek. I'm 16 years old. I live with my mother and father in Włostowice. I like dogs and horses. And this is my diary.

__________

/2 maja 1914 r., sobota/

Tatko zabrał mnie dziś na stację Puławy. Widziałem jak na peron wjeżdżał pociąg z Warszawy. Miał 4 wagony pasażerskie i węglarkę. A najbardziej podobał mi się parowóz. Tyle dymu i pary i taka wielka moc! Zawsze wzbudza to we mnie olbrzymie emocje. Podobają mi się bardzo mundury, jakie noszą kolejarze. Nigdy jeszcze nie jechałem pociągiem.

Tatko mówił, że te pociągi jeżdżą do Lublina dopiero od 37 lat, czyli mają tyle lat co on. Mówił, że to machina postępu i że dzięki niej mamy teraz za co żyć. I jeszcze że lokomotywa ciągnie wagony z prędkością 35 wiorst* i że tak szybko jeżdżą tylko niektóre automobile na trakcie w Parchatce.

* ok. 37 km/godz.

__________

/3 maja 1914 r., niedziela/

Całą rodziną byliśmy dziś na sumie u św. Józefa. Jak co niedziela nie mogłem się skupić i zamiast słuchać księdza to gapiłem się na tą wielką kość. Tatko opowiadał mi któregoś dnia, że to jest pradawna kość mamuta. Mamuty to były takie duże włochate słonie i żyły dawno temu, jeszcze przed Mojżeszem. O słoniach opowiadała nam w szkole pani nauczycielka i pokazywała rysunki w książce. Słonie mają wielkie kły i uszy, a nosy są długie jak wąż. Słonie są duże, prawie jak stodoła u Sułków. Nauczycielka mówiła nam jeszcze, że Aleksander Macedoński walczył ze słoniami. Ale ten mamut to ja wcale nie wiem, co on mógł robić u nas na wsi?

Pod wieczór, jak tatko wrócił bryczką to napoiłem i nakarmiłem nasze koniki, a później osiodłałem bułanego i pojechałem za cmentarz na Mokradki. Pogalopowałem trochę po łąkach na Kępie no i wróciłem na kolację. Był ze mną jeszcze nasz pies Kusy. Wracając do domu spotkałem mojego młodszego kolegę Natana. Pokazał mi swoją kolekcję kolorowych kulek.

__________

/4 maja 1914 r., poniedziałek/

Dziś po lekcjach w szkole pomagałem dziadkowi ustawiać płot. Najpierw układaliśmy sztachety, później je zamocowaliśmy i pomalowaliśmy. Teraz wokół naszego domu i podwórka jest wszędzie ładne ogrodzenie, podobnie jak na przykład u Sułków, Nowaków i Stasiaków. U nas we wsi to niektóre domy przy kazimierskiej szosie są wynajmowane na letnisko dla zamożnych z Warszawy, Łodzi, Lublina czy Radomia. A w niektórych chatach są przygotowane specjalne izby dla żaków z Instytutu Nowoaleksandryjskiego, tych co się uczą na agronomów. Ale studenci to jednak wolą mieszkać bliżej miasta i tylko ci mniej zamożni lokują się we Włostowicach albo nawet i w Końskowoli.

Nasz dom pobudował dziadek ze swoim ojcem w 1862, tuż przed samym powstaniem. Jest drewniany, ma 4 izby i stoi za kościołem. Obok jest chata Szymulów, a w stronę Parchatki to mieszkają Kowaliki. Do szkoły mam blisko.

Lubię dziadka, bo opowiada mi często o powstaniu, o tym jak za młodu walczył zimą z carskimi. Dziadek bił się najpierw pod generałem Frankowskim, a później Langiewiczem. Walczył i tutaj u nas pod Kurowem, i pod Żyrzynem, i w Kazimierzu, a później poszedł z oddziałem do Galicji. Był w oddziale z Adamem Chmielowskim, którego poznał jeszcze przed powstaniem, bo czasami chodzili we dwóch na ryby nad Wisłę za folwarkiem na Kępie. Niekiedy na łowy chodził z nimi jeszcze Teofil, starszy brat mojego dziadka. Teofil pracował jako woźny w Instytucie Nowoaleksandryjskim i to tam poznał Adama Chmielowskiego. Też walczył razem z nimi w powstaniu, ale carscy dopadli go którejś nocy i usiekli w wąwozie pod Kazimierzem.

Franciszek KowalskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz