25-29 maja 1914 r.

5 1 0
                                    

/25 maja 1914 r., poniedziałek/

Ech, te studenty! Nazjeżdżają się takie hunctwoty z różnych stron i się uważają za wielkich panów! Dziś taka grupka hultajów z nowoaleksandryjskiej szkoły dostała od nas po glacy. Zaczepili Natana, namówili go na grę w kulki, a że młody ich ograł to się wielce skonfudowali i zabrali mu wszystkie. Cały jego skarb! W pięciu na jednego!

Spotkałem Natana jak wracał ze spuszczoną głową szlochając, coś markotny był, to go zacząłem ciągnąć za język, aż wreszcie wygadał, cóż to go dręczy na tym mojżeszowym sumieniu. No to ja wtedy niewiele myśląc rychło pobiegłem do Janusza, a Natanowi kazałem iść do domu. Zwołaliśmy kilku chłopaków ze wsi szybcikiem, a że Artem jeszcze się napatoczył, to w sześciu ruszyliśmy pod chatę naszego małego Żydka. I razem z młodym poszliśmy już pod Marynki.

Zgodnie z naszymi przypuszczeniami była tam grupka studentów. Jest to stałe miejsce, gdzie wieczorami przesiadują racząc się machorką i różnymi tanimi runkami. Siedzieli nad starorzeczem Wisły. Natan rozpoznał hultajów, którzy go zaczepiali. To wystarczyło Artemowi, który już był w bojowym nastroju skory do bitki. Ich pięciu, nas siedmiu. Artem zakasał rękawy, podszedł do najwyższego z nich, strącił mu z głowy czapkę i po rusku zakrzyknął "oddawaj, co nie twoje". Studenci poderwali się na nogi zaskoczeni przybyłą ekipą. Ich herszt rozejrzał się po naszej kompanii, skupił wzrok na Natanie, zmarszczył brwi, po czym pochylił się i podnosząc swoją beretkę zdążył tylko powiedzieć polską mową, że to była uczciwa gra. Artem więcej nie potrzebował. To wystarczyło. Jego pięść momentalnie wylądowała na twarzy chojraka. Tamci się poderwali ku naszemu Ukraińcowi, no to my całą już kompanią ruszyliśmy na nich.

Bój nie trwał zbyt długo. Chwilę później cała studencka hućpa legła już na ziemi. Artem sam położył dwóch na łopatki, my zajęliśmy się pozostałymi. Herszt tej bandy widząc, że jego położenie jest beznadziejne, wykrzyknął z krwawiących ust dwukrotnie po polsku "dosyć", a później powtórzył raz jeszcze to samo głośniej po rusku. Przestaliśmy ich okładać. Artem chwycił za bebechy i podniósł tego ziomka. Gdy wszyscy już powstali nasz ukraiński kolega wyciągnął ku niemu otwartą dłoń, a herszt sięgnął do kieszeni i przekazał całą zdobycz. Wszystkie zabrane wcześniej Natanowi kulki znalazły się w ręku Artema. Odstąpiliśmy od pozostałych. Dwóch skorzystało z okazji i czmychnęło od razu w stronę parku. Artem odwrócił się do Natana i skinął ku niemu. Młody podszedł bliżej. Ukrainiec przekazał mu jego skarb.

Zdawało się, że już jest po wszystkim. Janusz doskoczył do herszta i zakrzyknął, że jeśli jeszcze raz ktoś ruszy młodego albo kogoś z naszej wsi to wrócimy i to z większą kompanią. Przywódca studentów skinął głową na znak, że rozumie to ostrzeżenie. I kiedy myśleliśmy, że to już koniec Artem nagle kopnął herszta w nogę tak, że tamten tylko pisknął i legł od razu jak kłoda. Pozostałych dwóch przelękło się, myśląc pewnie, że ich też spotka podobny los. My też byliśmy tym atakiem zaskoczeni, ale Artem spojrzał na młodego Żydka i gestem wskazującym zdał się powiedzieć "jest twój". Natan podszedł i zaczął kopać tamtego chłopaka. Reszta tylko patrzyła, i my, i dwójka pozostałych studentów. Mały walił w niego raz lewą, raz prawą. Tamten skulił się zasłaniając rękoma twarz.

Po chwili Artem odciągnął Natana od swego oprawcy. Takiej złości w oczach u młodego żem jeszcze nie widział. Artem sięgnął na ziemię jeszcze po paczkę ćmików, które wypadły najwyraźniej jednemu ze studentów podczas bójki. Odwróciliśmy się i ruszyliśmy ku szosie. Było po wszystkim.

Wszyscy byliśmy niesamowicie podekscytowani. Artem palił papierosa. Natan idąc skakał ze szczęścia. Janusz rozentuzjazmowany opowiadał, jak to przywalił po mordzie jednemu z rosłych studentów, jakie robił uniki, jak markował ciosy. Pozostali tak samo. Każdy z nas się przechwalał ze swoich dokonań na placu boju pod pałacem Marynki. W tamtej chwili poczuliśmy się wyjątkowi. Czuliśmy się zwycięzcami. Czuliśmy się jednością. To było wspaniałe uczucie.

Franciszek KowalskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz