28 lipca - 8 sierpnia 1914 r.

6 0 0
                                    

/28 lipca 1914 r., wtorek/

Tak sobie myślę, jakie to ja mam szczęście. Mam rodziców, mam dziadka, mam gdzie spać, mam co zjeść, mam gdzie zarobkować. Nie każdy tak ma. Czasami tak patrzę na tę puławską biedotę, na tych ubogich Żydów, co tak się krzątają, na te ich dzieci, jak oni żyją w tych rozwalających się domkach. To nawet u nas na wsi we Włostowicach są już lepsze warunki. No i wyżywić się lepiej, bo i pola i las prawie wokoło. A i ci Cyganie też niewiele lepiej żyją. Jeżdżą po świecie w swoich wozach, nie mają własnego domu, ciągle w podróży. Ja bym tak nie mógł żyć. Dzisiaj znowu widziałem ich tabory. Przejeżdżali przez Puławy na kilkanaście wozów od strony Końskowoli i później przy dzielnicy żydowskiej skręcili tam na Gołąb. Ale oni tak inaczej wyglądają niż ci mojżeszowi. Cygani są wystrojeni, mają białe czyste koszule, noszą ciemne kapelusiki, a ich kobiety tak kolorowo poubierane i dużo korali i innych świecidełek. Zupełnie inaczej wyglądają niż Żydzi

__________

/29 lipca 1914 r., środa/

Widziałem dziś na Puławach sporo wojska i żandarmów. Chodzili po domach w grupach kilkuosobowych i zbierali rekrutów. Zwykle towarzyszył temu płacz, krzyk i utyskiwania tutejszych kobiet. Z tego co kojarzę z dawniejszych opowieści dziadka to pobór odbywał się dotychczas w innym okresie, więc to trochę dziwne. Wieczorem, kiedy już wróciłem do domu, dziadek wspomniał, że byli też i u nas we wsi i w innych wioskach po okolicy tak samo. Nie ściągnęli za wielu chłopów, bo większość w polu na żniwach. Tatko też widział wielu Moskali od samego rana. Dziwne to wszystko i trochę niepokojące.

__________

/30 lipca 1914 r., czwartek/

Okazuje się, że we wtorek Austro-Węgry wypowiedziały Serbii wojnę, a od wczoraj w całym cesarstwie rosyjskim trwa powszechna mobilizacja. Tylko o tym ludzie dziś gadali i o tym piszą gazety. To wszystko ponoć skutek tego zamachu w Sarajewie sprzed miesiąca. Chyba będzie wojna!

__________

/31 lipca 1914 r., piątek/

Ostatnie dni w naszej okolicy są dosyć nerwowe. Ludzie mówią, że szykuje się wojna. Na drogach widać często maszerujące oddziały. Moja mama boi się, że i mnie wezmą do wojska. Tatko mówi, że więcej pociągów wojskowych kursuje od paru dni i przerzucane są oddziały i sprzęt. Tylko dziadek się cieszy, bo uważa, że to szansa na odrodzenie Polski.

__________

/1 sierpnia 1914 r., sobota/

Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji!

__________

/2 sierpnia 1914 r., niedziela/

Dzisiejsza suma kościelna była inna niż wszystkie. Poszedłem do kościoła z rodzicami i dziadkiem. Była też Helenka ze swoją rodziną. Ale nie myślałem dziś o niej, ani o tej kości mamuta, ani o dziurze w kościelnym dachu, przez którą w deszczowe dni wpadają krople wody na stojących do konfesjonału ludzi. Proboszcz nakazał modlić się o pokój na świecie i dużo mówił o zniewoleniu narodów, o chrzcie Polski, o wojnach rycerskich z Tatarami i o bitwie stoczonej z Krzyżakami pod Grunwaldem. To wszystko było ciekawe i poruszające. Nakazał, by nie zapominać, kim jesteśmy i żeby sobie pomagać w tych trudnych czasach, czy to przy żniwach czy w innych pracach polowych i gospodarskich. Na koniec kazania wspomniał, że car jest teraz królem i obroni nas przed pruską nawałą, by się nie bać. A później wszyscy odśpiewaliśmy "Bogurodzicę".

Tatko dzisiaj nie pracował. Spędziłem całą niedzielę z rodziną. Po południu zajmowałem się końmi, a pod wieczór dosiadłem jednego, a dziadek drugiego i stępem ruszyliśmy po okolicy we dwóch. Nie często się zdarza w ostatnich latach, by dziadek dosiadał konia. Stan zdrowia nie zawsze mu na to pozwala. Ale jak to powiedział "jest to wyjątkowy czas". Byliśmy w Parchatce, później skręciliśmy na lewo w wąwozy i wróciliśmy do naszych Włostowic przez Skowieszyn. Dziadek zwykle sporo opowiada, gdy jesteśmy we dwójkę, lecz dziś bardziej markotny był. Przejeżdżając przez Skowieszyn spotkałem Artema, mojego ukraińskiego kolegę. I wtedy sobie przypomniałem, że ostatnim razem widziałem się z nim chyba ze dwa miesiące temu. To było wtedy w maju, jak chodziliśmy na wyprawy do Bochotnicy i do Janowca i jak daliśmy łomot studentom z puławskiego instytutu, co napadli wcześniej na Natana. Artem rozpoznał mnie, machnął ręką na powitanie i zakrzyknął "Tie, Polak, a ty w ułana się bawisz czy na turniej rycerski jedziesz?" To mu zawołałem, że jadę z poselstwem do pruskiego króla, aby mu powiedzieć, że u nas żniwa i nie czas na rozprawianie wojaczki. Zaśmialiśmy się obaj no i każdy ruszył w swoją stronę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 06, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Franciszek KowalskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz