20-30 czerwca 1914 r.

4 0 0
                                    


/20 czerwca 1914 r., sobota/

Zastanawiam się, dlaczego ludzie nie odmierzają czasu podług jednego kalendarza? Co jeden bóg, to inny kalendarz. Przykładowo dzisiaj: chrześcijański kalendarz podaje 20 czerwca 1914 roku po Chrystusie, według prawosławnego jest 7 czerwca 1914, a izraelski kalendarium podaje 26 siwan roku 5674. A przecież Jezus był jeden ten sam? Po co sobie ludzie tak utrudniają życie to ja tego nie pojmuję?

Dzisiejszy dzień spędziłem u nas na wsi. Pomagałem trochę mamie i dziadkowi wokół domu. Wieczorem, jak tatko wrócił, to koniami się zaopiekowałem, ale był upalny wieczór i już nie jeździłem konno, co by nie forsować zwierząt. Toż to przecież także stworzenia boże.

Pod wieczór z dziadkiem poszedłem nad Wisłę i tak sobie gawędziliśmy we dwóch patrząc na płynącą wodę. Dziadek palił fajkę i opowiadał mi o dawnych czasach.

__________

/21 czerwca 1914 r., niedziela/

Tradycją w naszej rodzinie już jest, że w niedzielę staramy się być wszyscy na sumie. Tak było i dziś. Podczas mszy znowu miałem myśli o tej kości kła mamuta. Wyobrażałem sobie, jak wielki to musiał być zwierz i jak się poruszał, jak pił wodę tu u nas nad Wisłą, jak walczył z drapieżnikami o przetrwanie. Ten kieł w naszym kościele jest duży i ciężki to pewnie sam mamut musiał być niesamowicie silny, żeby dwa takie kły nosić. W szkole nas uczono, że mamuty miały sierść taką, jak psy. I teraz tak sobie myślę, czy ta sierść była czarna czy biała czy brązowa czy jeszcze w innym kolorze? Tego nam nauczycielka nie mówiła.

Spotkałem się pod wieczór z kolegami. Teraz jak pracuję w karczmie puławskiej to i mniej czasu mam na towarzystwo. Ale jak to dziadek mawia "bez pracy nie ma kołaczy" to trza zakasać rękawy i pracować na siebie.

__________

/22 czerwca 1914 r., poniedziałek/

Układaliśmy dziś przy naszym zajeździe chodniki. Podobne do tych, co są na głównej ulicy miasta. Właściciel karczmy doszedł do wniosku, że to ułatwi poruszanie się i też kliejentela będzie przychylniej patrzyła na takie udogodnienia.

Najpierw poukładaliśmy podkłady wzdłuż traktu prowadzącego w kierunku portu. Później przybijaliśmy deski na te podkłady. I takie oto mamy piękne chodniki. I choć niemal wszyscy zatrudnieni w zajeździe, poza kucharzami, się krzątali przy budowie to i tak wszystkiego nie zrobiliśmy, bo pracy był ogrom. Jutro będziemy kończyli.

Puławskie drogi to są w dosyć dobrym stanie. Najgorzej, jak po deszczu, bo wtedy robi się błoto. Tylko jedna ulica jest wybrukowana, ta główna, ta co prowadzi od Wisły w kierunku na Końskowolę. Reszta ulic to ubity trakt piaskowy. I do dziś tylko na tej głównej ulicy był chodnik.

__________

/23 czerwca 1914 r., wtorek/

Kontynuowaliśmy budowę drewnianego chodnika dzisiaj. Byłem też z Józkiem u stolarza Cymana. To najlepszy fachman w mieście. Dla naszego karczmarza wykonał nowe meble i dziś odbieraliśmy od niego krzesła i stół. Załadowaliśmy je na furmankę i po południu stały już w naszym zajeździe. Ładnie się prezentują.

Przed powrotem na wieś wstąpiłem do domu pani Głowackiej. To znajoma mojego dziadka, osoba już w sędziwym wieku. Właśnie on mnie do niej posłał z jakimś małym prezentem w zawiniątku. Korciło mnie, aby zerknąć co to takiego, ale się powstrzymałem. Dom pani Głowackiej wygląda okazale, a znajduje się przy samym pałacu. Dziadek mój i jego brat kolegowali się niegdyś z Aleksandrem Głowackim, tym słynnym pisarzem. Zapoznali się, gdy Głowacki pobierał nauki na puławskim Instytucie Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnictwa. I jak ja byłem teraz w domu pani Głowackiej i miałem świadomość, że bywał tu sam Bolesław Prus to aż mnie za serce ścisnęło z emocji.

Franciszek KowalskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz