26. Jest zazdrosny

2.7K 156 208
                                    

Siedziałem przy stole w kuchni, robiąc coś przy telefonie i głaszcząc wolną ręką Marka po karku. Blondyn oglądał w skupieniu jakiś film na laptopie, pijąc sok.

Od momentu wystrzału trochę się uspokoił ale jestem niemalże pewny, że wciąż nie mógł przyjąć do końca wiadomości tego, co się dokładnie stało. W końcu raczej nikt na co dzień nie bawi się bronią, tym bardziej nie próbuje nią kogoś zabić.

Ta sytuacja miała też swoje plusy. Wystraszył się i przez to szansa na to, że kiedykolwiek to powtórzy zmalała prawie do zera. Wiedziałem jednak, że mógłby jednak kolejny raz spróbować uciec. Przerabiałem z nim to już tyle razy, że oczywistym był fakt, że i tak do mnie wróci. Zawsze będę miał go przy sobie. Chociaż nie dziwię mu się, gdy popada w histerię. Płacze, mówi coś, czego wcześniej nie przemyśli. Nie radzi sobie z emocjami, więc robi głupoty.

Ale wiem też, że chłopak doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ja zawsze mam plan "B". Lepiej. Mam ich cały szereg. "C", "D", "E", "F", "G". Każdy dobrze wie, że plan "A" nigdy nie wypala. Nigdy. Chyba, że akcja jest tak banalna, że po prostu nie może się nie udać. Ale zazwyczaj jest debilna i wymyślona przez osoby idące na łatwiznę. A po co sobie ułatwiać życie, prawda?

Dlatego wiedziałem, że gdy Marek znowu powtórzy poprzednie sytuację będę musiał zrobić coś, do czego szczerze mówiąc wolałbym się nie posuwać. Ostateczni ruch, który zatrzymałby przy mnie chłopaka. Całkowicie sparaliżowałby go strachem. zapełnił niepewnością i brakiem bezpieczeństwa które odbudowałbym w nim w krótkim czasie. Bo zaufałby mi kolejny raz. Przecież historia lubi się powtarzać.

Słysząc pukanie do drzwi pocałowałem krótko Marka w policzek i wstałem z krzesła, podchodząc do drzwi. Otworzyłem je i rozchyliłem usta, przecierając twarz dłonią. Westchnąłem, zastanawiając się czy dobrym pomysłem było zaproszenie chłopaków do Hiszpanii.

Marcin i Oskar stali uśmiechnięci w drzwiach, w rękach trzymając jakiś alkohol.

- Witam serdecznie, chory psychicznie człowieku! - brunet krzyknął, rzucając się na mnie.

- Siema. - mruknąłem, odpychając go od siebie.

Oskar rzucił tylko krótkie "cześć" i wszedł do mieszkania. Zamknąłem za nimi drzwi, idąc do kuchni. Marek odwrócił się w naszą stronę i widząc chłopaków uśmiechnął się szeroko i zatrzymał film podbiegając do nich. Przywitał się, przytulając wciąż uśmiechającą się dwójkę.

- Cześć Maruś! - Marcin podszedł do szafki i wyjął sobie jakieś jedzenie. - co tam oglądasz? - zerknął na ekran i usiadł na krześle. - napisałem kolejny wierszyk w samolocie. - powiedział z dumą. - opowiem wam!

- Lepiej nie... - zacząłem, ale uciszył mnie machnięciem ręki. Wywróciłem oczami i razem z Oskarem usiedliśmy na miejscach obok. Marcin chrząknął i zaczął recytować:

- Lecę sobie do Hiszpanii, krzywo trochę mam na bani. Jakaś baba wciąż coś gada, chyba idzie do lekarza. Oskar czeka niecierpliwie, okres ma - to niewątpliwe. Żelki mi się wysypały, stewardessy je zbierały. Wacek został prezydentem, konstytucja mu nie na rękę. Nie na rękę - bo jej nie ma, wujek mu kolędy śpiewa. Przyjechałem do mordercy, w psychiatryku go ktoś zmęczy. W sumie dobrze, Marek lepszy, swej sytuacji nie polepszy. Moi znajomi to sami idioci, zaraz ktoś drogą teslę zabłoci. Idę spać a wy idźcie chlać. Pieniędzy na trzeźwo nikt nie chce mi dać.

Marcin westchnął a wszyscy wpatrywali się w niego dłuższą chwilę.

- Głębokie. - pokiwałem z pełną powagą głową, zamykając na chwilę oczy.

- Wiedziałem, że wam się spodoba! Mam zamiar napisać więcej, nawet mi Oskarek kupił zeszycik! - zaczął mi wymachiwać jakimś zeszytem przed nosem.

- Świetnie. - uśmiechnąłem się krzywo i popatrzyłem na Oskara, ale ten tylko wzruszył ramionami.

- Bardzo ładny. - szepnął Marek, niepewnie patrząc na bruneta. - w sensie wierszyk. - mruknął. - ale zeszycik też ładny... - spuścił głowę, patrząc na klawiaturę.

Na moich ustach od razu pojawił się szczery uśmiech, widząc zarumienionego blondyna. Momentalnie zachciałem go mieć bliżej siebie, jakbym się bał, że Marcin go zaraz przytuli, zbliży się do niego. Zabierze mi go.

Wstałem z krzesła i widząc, jak Marcin nachyla się by przytulić Marka, zabrałem mu blondyna sprzed nosa wracając na krzesło i usadawiając go sobie na kolanach i przyciskając do siebie.

Brunet zaczął się śmiać, wkładając do buzi jakiegoś chipsa.

- Napiszę wiersz o zazdrosnym Wawrzyniaku. - mruknął rozbawiony. - Łukasz, Łukasz jest zazdrosny, Marka porwał zeszłej wiosny. Za kratami będzie siedzieć, mogę wam to zapowiedzieć. Głośno stęka...

- Stop. - warknąłem. - już na dzisiaj wystarczy, jesteś tu dziesięć minut.

Marcin prychnął, kontynuując jedzenie a ja tylko przysunąłem do siebie laptopa i sok Marka by chłopak dalej mógł w spokoju oglądać.

Ten tylko usadowił się wygodniej i zapatrzył się w fabułę podczas gdy ja zacząłem rozmawiać z chłopakami.

Wolicie rozdziały rano czy wieczorem?

To jest chore 2. Tworząc uśmiech w tonie łez | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz