16. Nie jestem zły

1.7K 150 171
                                    


Popatrzyłem z przerażeniem w oczach na bruneta. Pokręciłem głową, od razu przerzucając wzrok na policjanta.

- Nie chcę! - zacisnąłem palce na krańcu stołu. - t-to Łukasz, niech go pan zabierze! - krzyknąłem do policjanta po angielsku, znowu wypuszczając z oczu słone łzy.

- Jest dobrze. - zapewnił mnie mężczyzna. - rozumiem, pan Wawrzyniak mi wszystko wytłumaczył. Może Pan już jechać ze swoim chłopakiem do domu. - uśmiechnął się.

- On mnie porwał i...i...

- Zostawię panów samych. - policjant kiwnął głową na wysokiego mężczyznę w czarnej, niezapinanej bluzie z kapturem i wyszedł, zamykając drzwi.

Brunet zaczął powoli do mnie podchodzić, z delikatnym uśmiechem na twarzy. Zacząłem się coraz bardziej odsuwać, czując przerażenie i ból.

- Maruś, kochanie. - mrugnął do mnie, kucając przy moim krześle, które było już przy ścianie. - nie jestem zły. - położył swoją rękę na moim boku, głaszcząc go. - cały się trzęsiesz. - drugą dłoń wplotł w moje włosy. - moje biedactwo. - wyszeptał, głaszcząc kciukiem moje ucho. - jak przyjedziemy do domku to się wykąpiesz i zrobię Ci kakao, co? - uśmiechnął się, ukazując dołki w policzkach.

- Nie - wyszeptałem, pociągając nosem. - zostaw mnie. Policjant zaraz tu przyjdzie i cię...

- Nikt mnie nie aresztuje, skarbie. - nie przestawał gładzić mojego boku. - mam za dużo pieniędzy, za dużo kontaktów i za duży dar przekonywania, żeby ktokolwiek stąd stanął nie po mojej stronie.

Wlepiłem wzrok w ziemię, nie wiedząc co robić. Chłopak miał rację. Nie wygram tego. Nawet nie chciałem już próbować. Miałem tego wszystkiego dosyć. Chciałem się poprostu położyć do łóżka i wypłakać.

- To daj mi rączkę i idziemy do auta. - chłopak wystawił w moją stronę dłoń, wcześniej zdejmując ją z mojego biodra.

- Dlaczego nie możesz mnie zostawić w spokoju? P-pojadę do Polski i już nigdy...i już nigdy nie...

- Ciii. - brunet zjechał drugą dłonią na mój policzek, głaszcząc go kciukiem.

Jego dłonie były ciepłe i przyjemne. Zamknąłem oczy, pociągając nosem.

- Widzisz? Już się uspokajasz. - wyszeptał. - chodź do auta. Jest ci zimno, co? Nadal cały się trzęsiesz.

Milczałem, zastanawiając się co zrobić. Nie miałem jak uciec. Opierał się o moje krzesło, przytrzymywał mnie.

- Zejdź z krzesła. - odsunął się trochę, wyciągając w moją stronę ręce.

Popatrzyłem na drzwi. Policjant nadal nie przychodził.

- Mówiłem ci już, że nie jestem zły. - położył mi ręce na talii, próbując do siebie przyciągnąć. - aniołku, chodź. Nie przedłużaj tego.

Przetarłem rękawem łzy, wyciągając w stronę chłopaka ręce. Opłotłem je w okół jego szyi, ponownie zaczynając cicho płakać.

- Grzeczny chłopczyk. - położył mi dłoń na tyle głowy, całując mnie w kawałek ucha.

Wstaliśmy, powoli idąc w stronę wyjścia z posterunku. Chłopak trzymał mnie za rękę, ściskając ją za każdym razem, gdy tylko spojrzałem w któryś z korytarzy by móc sprawdzić, czy może w ostatniej chwili przyjdzie policjant.

Doszliśmy do samochodu, który chłopak otworzył. Wsiadłem na miejsce a Łukasz zamknął drzwi, idąc w stronę swojego siedzenia. Gdy sam wsiadł, zablokował drzwi i ruszył z parkingu w stronę naszego hotelu.

Żaden z nas się nie odezywał. Patrzyłem tylko co jakiś czas na chłopaka, próbując odczytać jego emocje. Zaciskał dłonie na kierownicy, co jakiś czas przegryzając wargę.

Dojechaliśmy pod apartament, wychodząc z auta. Brunet od razu zacisnął swoją rękę na mojej dopóki nie weszliśmy do środka. Ściągneliśmy buty a brunet podszedł do torby sportowej, wyjmując z niej czarne dresy i tego samego koloru, dużą koszulkę.

- Idź się wykąpać. Potem przyjdź do salonu, bo musimy sobie porozmawiać - jego ton nie był już taki, jak na posterunku. Ten był pusty, bez emocji.

Podał mi rzeczy i popchnął mnie lekko w stronę dużej, oszklonej sypialni zaraz obok salonu. Skręciliśmy w lewo, przechodząc do nowocześnie urządzonej łazienki. Chłopak wpatrywał się chwilę we mnie, aż w końcu poszedł, zostawiając mnie samego. Zamknąłem się w łazience, idąc pod prysznic.

Wyszedłem spod prysznica i ubrałem się w dresy i koszulkę, które dał mi Łukasz. Wziąłem z szafki suszarkę i zacząłem suszyć włosy, zastanawiając się, jak będzie teraz wyglądała moją relacja z Łukaszem.

Widziałem w aucie, chłopak był wściekły. Teraz też. Tylko na posterunku zgrywał miłego i kochanego. Bo wiedział, że się zabiorę. Że w ten sposób zdobędzie moje zaufanie. A ja głupi kolejny raz dałem się nabrać.

Nie wiedziałem, czy próbować jeszcze uciekać. I tak by mnie złapał. Przecież on każdego potrafi przekupić.

Odłożyłem suszarkę, próbując jakoś ułożyć włosy. Gdy uznałem, że i tak mi się nie uda wyszedłem z łazienki, gasząc za sobą światło. Skierowałem się do salonu, gdzie już czekał Łukasz. Siedział na dużej, szarej, rozkładanej sofie przy tarasie i robił coś na telefonie. Gdy tylko mnie zobaczył odłożył to, wyciągając w moją stronę ręce. Niepewnie podszedłem do niego, wdrapując się na sofę i chowając się w jego objęciach.

- Cieplej ci po kąpieli? - pocałował mnie we włosy.

- Trochę. - pokiwałem głową, a brunet sięgnął po koc, od razu go na mnie zarzucając.

- Zaraz ci zrobię kakao. - powiedział, poprawiając się na sofie. - ale powiedz najpierw, dlaczego mi uciekasz, hm? - włożył m rękę pod bluzkę i gładząc palcami skórę.

- Bo... - zapatrzyłem się w ścianę. - bo się ciebie boję. Zabiłeś człowieka. Nie mam podstaw do tego, żeby ci ufać.

- A masz podstawy do tego, by ufać komukolwiek innemu? - jego ton złagodniał a spojrzenie nie było już takie ostre, przeszywające.

Otworzyłem usta by coś powiedzieć, ale ten od razu mi przerwał.

- Uprzedzę cię. Marcin i Oskar cię uwielbiają, ale staną po mojej stronie. - uśmiechnął się delikatnie, zabierając rękę z mojego brzucha i oplatając mnie nią w pasie. - chcę dla ciebie jak najlepiej. - zaczął. - każde działanie, kierowane i podjęte w twoją stronę jest dla twojego dobra. Nikt Marku nie chce ci zaszkodzić czy zrobić na złość. Tylko musisz współpracować. Dałem ci dom, daję ubrania, jedzenie, wyjazdy. Troszczę się o ciebie, daję ci bezpieczeństwo i opiekę. Skarbie kocham cię a ty mnie tylko od siebie odpychasz. - ostatnie słowa wyszeptał, zamykając oczy.

Odchylił głowę do tyłu, puszczając mnie.

- Chcę tylko, żebyś był szczęśliwy. - wyszeptał i przetarł twarz dłońmi, wypuszczając głośno powietrze. - chcesz kakao? - popatrzył na mnie.

Zobaczyłem w jego oczach coś, czego nie widziałem nigdy wcześniej. Smutek, ból. Usta były sine a oczy... zaszklone od łez.

Jak tam akcja? Ciekawa? 🧐

To jest chore 2. Tworząc uśmiech w tonie łez | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz