Pov. Łukasz
Obudziło mnie mocne słońce wpadające do sypialni przez odsłonięte żaluzje. Zacisnąłem mocniej powieki, sunąc ręką po prześcieradle i szukając Marka. Gdy nie wyczułem w okoł siebie jego ciała zerwałem się z łóżka, rozglądając po pomieszczeniu.
- Marek! - krzyknąłem, idąc w stronę łazienki, bo to najbardziej prawdopodobne miejsce w którym mógłby być, o ile nie uciekł. - Marek! Gdzie jesteś?
Nagle drzwi do których podchodziłem się otworzyły a w progu stanął blondyn.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę, że... - wysyczałem, ale mi przerwał.
- Przepraszam! Byłem tylko w toalecie...
Westchnąłem, wyciągając do niego ręce ale ten zaczął się ode mnie odsuwać.
- No chodź. - powiedziałem, zaczynając się do niego zbliżać. - gdzie uciekasz?
Chłopak popatrzył na mnie z przerażeniem, stykając się że ścianą.
- Maruś, nie odstawiaj znowu jakiejś szopki. - pokręciłem głową, ustając przed nim. - daj mi łapkę i chodź do kuchni, co? Nie psujmy sobie dnia już na samym początku. Chyba nie chcesz, żebym chodził do końca dnia zły na ciebie, co?
Młodszy niepewnie podał mi rękę, splatając nasze palce razem. Przyciągnąłem go do siebie, całując w usta i nos.
Poszliśmy do kuchni. Podniosłem chłopaka sadzając go na blacie.
- Marcin do mnie wczoraj dzwonił, gdy spałeś. Chciał z Tobą rozmawiać. Chcesz do niego teraz zadzwonić?
Blondyn kiwnął głową, uśmiechając się. Poszedłem szybko do sypialni biorąc z niej telefon i wracając. Wykręciłem numer do Marcina i postawiłem telefon na stole, włączając głośnik.
- Dlaczego na głośniku? - spytał, siadając po turecku.
- Chcę słyszeć, czy nie wygaduje ci rzeczy, których nie powinien.
- Halo? - głos Marcina był lekko zaspany.
- Halo? - Maruś mówił cicho.
Bawił się sznurkami od dresów a jego mina była obojętna.
- Oooo Marek! Chciałem z tobą wczoraj porozmawiać ale ten psychopata powiedział, że śpisz! Pewnie ci podał te tabletki, nie? Oby Ci nigdy nie podał tego wstrzykiwanego gówna usypiające...
- Ja tu nadal jestem. - warknąłem, wyjmując z lodówki mleko.
- Nikogo nie obchodzi twoja obecność, Warzyniak. - Marcin kaszlnął. - ważne, że Maruś jest. Marek, chcesz się przywitać z Wackiem?
Marek milczał, nie wiedząc co powiedzieć.
- Powiedz cześć, Misiu. - mrugnąłem do niego z uśmiechem.
- Cześć. - chłopak wciąż mówił cicho.
- Wacusiowi bardzo miło! - zaśmiał się Marcin. - tylko szkoda, że szanowny pan Wawrzyniak, stary dziad w kwiecie wieku się nie przywitał, ale takiego to już nie wychowasz. - prychnął. - a u ciebie co tam Marek? Podoba Ci się Hiszpania?
- Tak. - uśmiechnął się, patrząc na mnie. - jest bardzo ładnie.
Pogłaskałem go po głowie, wyciągając z szafki płatki i miskę.
- Najpierw płatki czy mleko? - wyszeptałem, patrząc na blondyna.
- Płatki.
Kiwnąłem głową, wsypując je do miski i zalewając mlekiem. Włożyłem to do mikrofalówki i Oparłem się o blat, gładząc udo blondyna.
- Co wy tam szepczecie? - pisnął Marcin. - oowiedzieć ci żart, Marek?
- Tak. - przytaknął, czekając na to co powie brunet.
- Co mówi ksiądz na ślubie informatyka? - Marcin odczekał chwilę. - pobieranie zakończone!
Marek tylko się uśmiechnął, ale Marcin zaczął kaszleć i dusić się ze śmiechu.
- Takie suchary opowiadam, że mówią na mnie toster. - ponownie zaczął się śmiać.
- Dubiel, nikt nie mówi na Ciebie toster. - westchnąłem, podchodząc do mikrofalówki i wyciągając z niego miskę.
- A moglibyście. - burknął. - fajna ksywka. Wyobrażacie sobie superbohatera Tostera z pomocnikiem Wackiem? Ratowałbym świat!
Marek zaskoczył z blatu siadając na krześle. Odbierał ode mnie łyżkę i podziękował, zaczynając jeść.
- Świata to ty nie uratujesz ale możesz się rozłączyć ratując siebie przed pomyśleniem przez nas, że jesteś idiotą.
Marcin prychnął.
- Ja tu jeszcze wrócę. - zagroził i się rozłączył.
- Przykro mi, że musiałeś to znosić. - pogłaskałem co po ramieniu, patrząc jak je.
- Lubię Marcina. - popatrzył na mnie. - jest bardzo miły.
- A ja nie jestem? - przekrzywiłem głowę w prawo, patrząc na niego uważnie.
- Jesteś, tylko... - zamyślił się. - nie jak się denerwujesz.
Kiwnąłem głową siadając na krześle obok i przytulając się do niego młodszego.
- To staraj się robić wszystko, żeby mnie nie zdenerwować.
Kiwnął głową, najwyraźniej uznając, że dyskusja że mną to nie jest dobry pomysł.
Schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi, miziając jego policzek brązowymi włosami. Ręce opłotłem wokół jego szyi, wtulając się w jego ciało.
- Jesteś aniołkiem. - mruknąłem. - pomijając momenty w których uciekasz, albo się mnie nie słuchasz to jesteś najgrzeczniejszym chłopcem jakiego kiedykolwiek poznałem. - przysunąłem się jeszcze bliżej, żeby móc jak najbardziej stykać się z jego ciałem. - cichutki, prawie bezproblemowy aniołek z prześlicznym uśmiechem. - uśmiechnąłem się lekko. - mój największy, największy skarb.
Młodszy nic nie powiedział. W spokoju jadł, a ja siedziałem wtulony w niego, co jakiś czas cicho coś mrucząc.
CZYTASZ
To jest chore 2. Tworząc uśmiech w tonie łez | KxK
FanfictionPłakałem, a ciebie nie było. -------------------------------- To jest chore 2 | KxK Tworząc uśmiech w tonie łez. -------------------------------- Uwaga! Treści opowiadania nie mają na celu nikogo obrazić a charaktery bohaterów nie są zgodne z praw...