Pov. Marek
- Czekam na twoją odpowiedź. - Łukasz się do mnie uśmiechnął.
Wolną ręką - tą, w której nie trzymał broni - pogładził mnie po policzku, więc zmarszczyłem brwi, próbując się odsunąć.
- Nie. - pokręciłem głową.
- Co: "nie"? Mów pełnym zdaniem, skarbie. - zjechał ręką na moje biodro, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie.
Przegryzłem tylko wargę, mocniej wyczuwając spluwę pistoletu przy kroczu.
- Nikt nie powiedział, że cię kocham. - wyszeptałem, patrząc na broń. - i wcale nie tęsknię, gdy ciebie nie ma.
- W święta pokazałeś co innego. - brunet pogładził moje biodro. - gdybym był ci obojętny, nie rzuciłbyś się na mnie przy wejściu i nie płakał gdy mnie nie było. - zaśmiał się delikatnie.
- W takim razie źle rozumiesz pojęcie "miłość". - przełknąłem łzy, ścierając je z policzka drżącą ręką. - ciebie nie da się kochać. - pociągnąłem nosem. - nikt nie pokochałby mordercy.
- Marku, przestań mówić takie rzeczy, bo potem możesz tego żałować. - ton Łukasza stał się obojętny.
- Niszczysz w człowieku nadzieję na wszystko. - mój głos drżał. - bo niby dlaczego jesteś sam? Gdzie są twoi rodzice? Nie słyszałem o nich ani słowa, odkąd razem mieszkamy.
Brunet otworzył usta, ale szybko kontynuowałem.
- Zanim powiesz cokolwiek o Oskarze, Stuarcie albo Marcinie to zaznaczę, że chodzi tu o miłość. Wy się tylko przyjaźnicie. Może nawet nie, jesteście znajomymi. - czułem, że brunet wpatruje się w moją twarz, ale nie podnosiłem wzroku. - nie da się nikogo zmusić do miłości, Łukasz.
- Przyciskam do twojego ciała naładowaną broń a ty mówisz do mnie takie rzeczy? - jego głos lekko drżał, a po jego tonie widać było, że jest wściekły i próbuje nie wybuchnąć. - w każdym momencie mogę w ciebie strzelić. - wychrypał. - nie boisz się? - przeniósł broń na moją skroń a ja przełknąłem ślinę.
- Chcesz, żebym się bał. - popatrzyłem mu w oczy. Był w nich ból i złość. - ale wiem, że mnie nie zastrzelisz.
Starszy milczał. Zdjął dłoń z mojego biodra, nie odwracając wzroku od moich tęczówek.
- Nie zrobisz tego, bo mnie kochasz. - szepnąłem. - nie zrobisz tego, bo boisz się, że znowu zostaniesz sam. Sam z resztą powiedziałeś, że nikt nie chce stracić kogoś, kogo kocha.
Jego oczy się zaszkliły, a po policzku spłynęła łza. Odsunął pistolet od mojej szyi, spuszczając wzrok.
- Idź w tej chwili do sypialni i przemyśl swoje słowa. - warknął, nerwowo ścierając cieknące po policzkach łzy.
Patrząc na chłopaka zdałem sobie sprawę, co tak naprawdę powiedziałem. Jak bardzo go zraniłem kilkoma słowami.
- Łukasz, ja...
- Marku, powiedziałeś jedno słowo za dużo. - przerwał mi. - to tak nie działa. Że najpierw obrazisz a sekundę później ktoś ci wybaczy. - jego głos się załamał.
- Przepraszam...
- Do pokoju. - warknął, wskazując pistoletem na sypialnię. - w tej chwili.
- Chciałem tylko powiedzieć, że...
- Albo w tej chwili znikniesz mi z oczu i pójdziesz do sypialni, grzecznie nie wychodząc z niej do jutra albo zaniosę cię tam siłą, a to już będzie bolało. - jego ton był przepełniony pustką, bólem i złością.
Starał się nie krzyczeć, ale widziałem, że jest już na granicy. Wstałem i powoli poszedłem do sypialni, zamykając za sobą drzwi.
Schowałem się w pachnącej brunetem pościeli i ukryłem twarz w poduszce, wypuszczając łzy.
Nie wiedziałem, że tak mocno go zranię. Nie pochamowałem się. Chciałem go na chwilę zgasić, ale nie widziałem, że aż tak go zranię. To on zawsze ranił. Myślałem, że kogoś, kto potrafił zabić człowieka nie da się tak łatwo doprowadzić do płaczu. Było mi cholernie głupio. Podświadomie chciałem to naprawić, chociaż nie wiedziałem jak.
Leżałem, próbując nie myśleć o tym wszystkim ze złudną nadzieją, że Łukasz jutro rano o wszystkim zapomni. Jakby to był sen.
Z salonu zaczął odbiegać głos stawianej butelki, wlewanej do kieliszka cieczy i jakieś dialogi w filmie.
Zacisnąłem dłonie na poduszce i normując oddech powoli zapadłem w sen.
* * *
Obudziłem się, czując chłód, przez co miałem lekkie drgawki. Leżałem w łóżku sam a drzwi od sypialni były uchylone. Przez szparę wlatywało światło. Powoli wstałem i cicho wyszedłem z pomieszczenia. Popatrzyłem na kanapę, na której siedział brunet. Robił coś na telefonie, od którego oderwał na chwilę wzrok, spoglądając na mnie. Jego wzrok był obojętny i pusty.
- Do łóżka wracaj. - mruknął i ponownie zapatrzył się w ekran.
Podszedłem do kanapy, siadając na niej. Przysunąłem się do starszego, niepewnie wtuliłem się w jego tors. Nie poruszył się nawet o milimetr. Nie objął mnie, nie przyciagnął do siebie ani nie pocałował. Poprostu dalej Wpatrywał się w ekran.
Odchyliłem głowę tak, żeby swobodnie móc patrzeć na jego twarz. Wpatrywałem się w nią chwilę, by w końcu móc powoli wpleść dłoń w jego brązowe włosy. Zacząłem się nimi bawić, czasem głaszcząc, drapiąc i pociągając za nie. Brunet na początku nie reagował, ale po jakimś czasie mruknął i zgasił telefon. Odchylił lekko głowę do tyłu i zamknął oczy. W końcu puściłem jego włosy, oplatając rękoma jego szyję. Starszy został w tej samej pozycji co poprzednio, nawet mnie nie obejmując.
- Idź do sypialni. - mruknął a po jego głosie dało się poznać, że już powoli zasypia.
- Przepraszam cię, Łukaś. - zacząłem.
Nie odezwał się, więc kontynuowałem:
- Nie chciałem. - przełknąłem ślinę, zaciskając dłoń na jego koszulce. - nie wiedziałem, że Cię aż tak zranię. - z moich oczu zaczęły lecieć łzy. - przepraszam... - przycisnąłem go do siebie mocniej, jakby chciał mnie za chwilę od siebie odsunąć.
- Wróć do sypialni. - jego ton był spokojny.
- Przepraszam...
Starszy westchnął, próbując mnie z siebie zrzucić.
- Trzeba ponosić konsekwencje za swoje czyny. - mruknął.
Słychać było, zw pił, bo lekko bełkotał. Odwrociłem głowę w stronę stolika, na którym ujrzałem kieliszek i dwie puste butelki po winie.
Podniósł się do siadu, przytrzymując mnie jedną ręką. Wstał a ja opłotłem nogi wokół jego pasa, by nie spać. Poszedł do sypialni, delikatnie kładąc mnie na łóżku.
- Jutro poważnie porozmawiamy. - wplótł palce w moje włosy, całując w czoło. - a teraz idź spać i przemyśl sobie wszystko co powiedziałeś.
Wpatrywał się ze smutkiem w moje oczy by po chwili wstać i wyść.
Opatuliłem się kołdrą, bo w pomieszczeniu nadal było zimno a nie chciałem już iść do bruneta, bo wiedziałem, że się zdenerwuje jeszcze bardziej. Zamknąłem oczy i powoli zasypiałem, starając się nie myśleć o jutrzejszym dniu.
___________________________________
Wolicie perspektywę Marka czy Łukasza? 》
___________________________________
*Przytulam was mentalnie*
CZYTASZ
To jest chore 2. Tworząc uśmiech w tonie łez | KxK
FanfictionPłakałem, a ciebie nie było. -------------------------------- To jest chore 2 | KxK Tworząc uśmiech w tonie łez. -------------------------------- Uwaga! Treści opowiadania nie mają na celu nikogo obrazić a charaktery bohaterów nie są zgodne z praw...