Siedziałem na kanapie, wpatrując się w ekran telefonu. Przeglądałem Facebooka a w tle leciała jakaś muzyka. Obejmowałem Marka jedna ręką, drugą trzymając urządzenie.
- O czym myślisz? - nie odrywając wzroku od strony.
- O niczym ważnym.
Popatrzyłem na blondyna, całując go w usta. Odłożyłem telefon wstając i przyciągając chłopaka do siebie.
- Potrafisz tańczyć? - mruknąłem, ciągnąc to na środek salonu.
- Nie. - szepnął, kręcąc głową.
Uśmiechnąłem się, łapiąc delikatnie za jego dłonie. Położyłem je sobie na ramionach a chłopak tylko oplutł moją szyję, spuszczając wzrok.
Złapałem go w talii, delikatnie kołysząc się w rytm wolnej muzyki. Chłopak wtulił się w moją klatkę piersiową, cicho oddychając.
- Bardzo, bardzo cię kocham. - pocałowałem go w ucho, przegryzając je. - i pomimo tego, że czasem się na ciebie denerwuję nie chce, żebyś uciekał.
- Mówiłem, że już nie będę uciekał. - westchnął.
- Wiem kochanie. - pocałowałem go w szyję. - wiem, że mówiłeś. - położyłem jedną z rąk na tyle jego głowy. - ale powtarzam, żeby to było dla ciebie jasne. - szaptałem.
Młodszy pokiwał głową, zaciskając małe rączki na moim kapturze.
Puściłem go, łapiąc za jedną dłoń. Obróciłem tak, by zakręcił się dwa razy w okoł siebie.
Młodszy zachihotał, wypełniając sypialnię przyjemnym echem.
- Mały skarb. - ponownie przyciągając go do siebie, pocałowałem w nos. - mój i tylko mój.
Piosenka się skończyła a my usiedliśmy na kanapie. Blondyn wtulił się we mnie, zamykając oczy.
Poprzez ciszę, która panowała zacząłem przypominać sobie wszystko, co zostawili mnie kiedyś z myślami.
Nie jesteś chory. Chyba. Nie jestem lekarzem, ale to normalne. Może nie w takim stopniu,ale jednak. To jest po prostu silna potrzeba bliskości, opieki.
Oskar zawsze mnie wspierał. Pomimo tego, że uznawał moje pomysły za chore.
Często brak, miłości od drugiej osoby, zrozumienia i opieki w dzieciństwie często odzywa się w dorosłości. Chcesz dać Markowi to, czego ty nigdy nie miałeś.
Chciałem dać mu opiekę. Bezpieczeństwo. Miłość.
Marek to nie dziecko. Chcesz się kimś opiekować? Proszę bardzo, kilka miesięcy i masz adopcję dziecka.
Chciałem, żeby się mnie słuchał. Tak jak dziecko rodzica.
Potrzeba drugiego człowieka jest normalna, Łukasz, ale to co ty robisz, jest chore.
Może trochę? Przytrzymywałem go przy sobie, żeby móc go chronić.
Zabiłeś człowieka.
Nie chciał mnie. Nie kochał. Porzucił. Dostał to, na co zasługiwał.
Jesteś mordercą.
Jak zwał tak zwał. Robiłem to, co było trzeba.
Brzydzę się twoim dotykiem.
Tak. Te słowa mnie zabolały. Chce to mieć jak najbliżej, a on mnie chciał od siebie odsuwać.
Nie chcę nawet na Ciebie patrzeć.
Pożerałem go wzrokiem, gdy tylko był blisko mnie. Miał przepiękne oczy. Niesamowite, błękitne oczy. Gdy dochodził do nich uśmiech, poprostu hipnotyzował.
Płakałem, a ciebie nie było.
Dawałem mu bezpieczeństwo. Potrzebował mnie. Chciał, żebym przy nim był gdy płakał.
Proszę cię, zostaw mnie.
Bał się. Ale jestem pewny, że nie chciał rezygnować z mojego dotyku. Był od niego uzależniony.
- Dlaczego nic nie mówisz? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Marka.
- A co miałbym mówić? - spojrzałem na niego, gładząc jego ramię.
- Powiedz jeszcze raz, że mnie kochasz. - szepnął.
Pogłaskałem go po policzku, wydzierając wzrokiem dziury w jego oczach.
- No powiedz to.
Uśmiechnąłem się, kładąc rękę na jego szyi. Przybliżyłem swoją twarz do tej jego.
- Kocham Cię. - szepnąłem prosto w jego usta. - Kocham Cię i nie chcę cię stracić. - pocałowałem go odsuwając się lekko i przejechałem palcami po jego szyi.
- Jeszcze raz. - szepnął. - pocałuj mnie jeszcze raz.
- Chcesz wyznaczać warunki? - podniosłem jedną brew.
- Proszę.
- Tak lepiej. - zaśmiałem się.
Przyciągnąłem go bliżej i wpiłem się w jego usta.
CZYTASZ
To jest chore 2. Tworząc uśmiech w tonie łez | KxK
FanficPłakałem, a ciebie nie było. -------------------------------- To jest chore 2 | KxK Tworząc uśmiech w tonie łez. -------------------------------- Uwaga! Treści opowiadania nie mają na celu nikogo obrazić a charaktery bohaterów nie są zgodne z praw...