8. Chcesz pogłaskać gołąbka?

2.3K 153 108
                                    

Pov. Łukasz

Siedziałem na kanapie w salonie, wpatrując się w Marka. Chłopak siedział na moich kolanach, bawiąc się swoim telefonem. Głaskałem go po włosach, drugą ręką przytrzymując paczkę żelek, po które chłopak co jakiś czas sięgał.

Chciałem, żeby "przyzwyczaił się do jedzenia". Aby jadł więcej. Dużo więcej, niż gdy mnie nie było. Musi zrozumieć, że nie odpuszczę. Dlatego zacząłem dawać mu jakieś małe porcje pomiędzy głównymi posiłkami. Żelki, chipsy, jakieś owoce. Poprostu żeby przywykł do jedzenia, nie do jednego, bardzo małego posiłku dziennie. Obchodziłem się z nim w sprawie jedzenia niemalże jak z anorektykiem.

- Pojedziemy gdzieś jeszcze kiedyś? - blondyn zgasił telefon, odchylając głowę do tyłu by na mnie spojrzeć.

- Nie wiem, Marku. Nie chcę na razie, żebyś opuszczał ten dom.

- Dlaczego? - chłopak przegryzł wargę, smutniejąc na twarzy.

- Nie ufam ci. - pogłaskałem go po policzku i skrawku ucha.

Bałem się, że ode mnie ucieknie, chociaż sam zrobiłem to samo, raniąc go. Jestem zwykłym hipokrytą.

- Będę się ciągle ciebie trzymał, obiecuję. - w jego oczach wezbrały się łzy, a on sam zacisnął drobne dłonie na mojej bluzie.

To akurat było oczywiste. Chłopak nie opuszczał mnie na krok. Zasypiał w moich ramionach, siedział wtulony we mnie gdy robiłem coś na telefonie. Gdy tylko podchodziłem do drzwi wejściowych trzymał mnie kurczowo za rękę a gdy otwierałem je chcąc wyjść i sprawdzić, chociażby gdzie są koty przytulał mnie a w jego oczach wzbierały się łzy.

- A gdzie chciałbyś pojechać? - wsunąłem ręce pod pachy chłopaka podnosząc go delikatnie do góry i przekładając tak, by siedział na mnie przodem.

- Nie wiem. - wzruszył ramionami, zaplatając w palce sznurek od mojej bluzy. - na jakiś inny kontynent może. Albo poprostu do innego kraju.

- To jak wybierzesz gdzie byś chciał pojechać to mi powiedz, a ja wtedy się zastanowię, okej? - uśmiechnąłem się do niego patrząc na drzwi, które rozległy się pukaniem.

Delikatnie zrzuciłem z siebie chłopaka chcąc podejść do drzwi ale ten odruchowo złapał mnie za rękę, także wstając.

Westchnąłem, ciągnąc go za sobą w stronę przedpokoju. Otworzyłem drzwi i popatrzyłem na osobę, która stała przed nami.

Marcin Dubiel we własnej osobie stał na progu, trzymając w ręce gołębia.

- Witam serdecznie. - kiwnął głową, wybuchając mi się do mieszkania.

- Jasne, możesz wejść... - mruknąłem, zamykając drzwi i idąc za chłopakiem.

- Przyszedłem do twojej lodówki a nie do ciebie frajerze. - otworzył drzwiczki, wyjmując jakiś sok, karton od pizzy i jabłko.

- Wyjdź mi z tym gołębiem z domu idioto, bo pewnie jakiegoś syfa ma i Marka mi zarazi.

- Maruś, chcesz pogłaskać gołąbka? - brunet uśmiechnął się do Marka, który popatrzył na mnie nie pewnie, nie wiedząc czy może.

- Ale potem od razu idziesz umyć ręce.

Blondyn pokiwał energicznie głową, wyciągając rękę w stronę zwierzęcia. Pogłaskał go uśmiechnięty, jakby nigdy gołębia nie widział.

Zabrał dłoń śmiejąc się cicho i zaciskając swoją drugą na mojej.

- Rączki teraz. - pogłaskałem go po głowie, wskazując na górne piętro.

Młodszy zawahał się, ale ruszył w kierunku schodów. Zatrzymał się tylko na chwilę, wpatrując w podłogę.

- Łukasz tylko... - przegryzł wargę, bawiąc się rękawem bluzy. - nie idź nigdzie... - spojrzał na mnie a jego usta lekko zadrżały.

- Nie ruszę się nawet o milimetr, obiecuję - szepnąłem, siadając na jednym z wysokich krzeseł.

Blondyn pociągnął nosem odwracając się i idąc na górę.

- Jak Marek się czuje?

- Lepiej - przytaknąłem, wyjmując z kieszenii spodni telefon. - chyba.

- Wychodzi z pokoju? Je? Nie chodzi zapłakany?

- Nie opuszcza mnie na krok. Płacze mniej, ale panikuje jak budzi się beze mnie. Nigdy nie jadł za dużo. Trzeba z nim poprostu siedzieć, dopóki nie zje chociaż połowy.

- Nie chcieliśmy go zmuszać... - Marcin pokręcił głową, głaszcząc gołębia.

- Zginąłby beze mnie. Trzeba być stanowczym, Marcin.

- Wiem, ale...

Brunet nie dokończył, patrząc na coś na mną. Odwróciłem się, od razu spostrzegając Marka. Stał z rękami spuszczonymi wzdłuż ciała, wpatrując się we mnie i mrugając. Za długie rękawy czarnej bluzy z kapturem zasłaniały mu dłonie a duży kaptur opadał na jego ramiona. Uśmiechnąłem się delikatnie łapiąc chłopaka w pasie i podnosząc. Posadziłem go sobie na kolanach, wsuwajac ręce pod jego pachy i mocno go do siebie tuląc.

- Chcesz się czegoś napić? - pocałowałem go w skroń, głaszcząc po plecach.

Młodszy nie odpowiedział, przecierając oko rękawem i kilka razy mrugając.

- Marku, zadałem pytanie. - mój ton spoważniał.

Zacisnąłem dłonie na tych chłopaka, poprawiając go na kolanach.

- Nie krzycz na niego. - Marcin zmroził mnie wzrokiem, od razu potem patrząc na blondyna smutnym wzrokiem.

- Nie wtrącaj się, Dubiel. - rzuciłem, mocniej ściskając Marka dłoń. - w tej chwili odpowiedz mi na pytanie.

- Przepraszam, zamyśliłem się... - pokręcił głową, pociągając nosem. - nie bądź zły.

- Nie jestem. - pogłaskałem go po głowie, rozluźniajac uścisk dłoni. - odpowiedz mi tylko na pytanie.

- Kakao. Mogę kakao? - odwrócił głowę w moją stronę.

- Możesz. - kiwnąłem głową z uśmiechem, przywierając chłodnymi ustami do jego, gorących.

Zaczepił palec jednej z dłoni na kołnierzu mojej bluzy, ciągnąc go w dół. Przytuliłem go do siebie mocniej, wolną ręką głaszcząc jego policzek. Podrapałem go za uchem, wplatując palce w blond kosmyki. Młodszy mruknął a ja już po chwili poczułem, jak uśmiecha się w moje usta.

Wolicie Łukasza agresywnego, czy takiego, jaki jest teraz?

To jest chore 2. Tworząc uśmiech w tonie łez | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz