Rozdział Ósmy - Sejm

16 3 4
                                    

W głowie Bill pojawiła się sporych rozmiarów karuzela myśli. Władcy czasu z przeszłości, wiadomość od Władców Czasu, albo podstęp. Wszystko to wydawało się równie prawdopodobne, a przy tym każde dawało szansę na rzucenie odrobiny światła na przeszłość Doktora.

– To kryształ reagujący na myśli – zrozumiał na głos Doktor.

– Z twojej planety? – spytała Bill.

– Jest z tej planety – odparł szybko Doktor. – Składa się z substancji, które działają jak czujniki. Ten napis, to skład chemiczny kryształu. Tylko skąd zna ten język?

Bill zerknęła w stronę okna i wyciągnęła dłoń.

– Opowiedział ci z czego się składa?

– Poprosiłem go – odparł Doktor. – Nieumyślnie... Dlaczego ktoś zrobił z niego okno?

Otwarły się drzwi. Do pokoju wrócił Heler.

– Już jestem – powiedział, stając na baczność. – Przepraszam za to. Możemy już wejść do sali głównej.

Doktor przestał myśleć o krysztale, a krągłe napisy stopiły się w normalną, błękitną przezroczystość okrągłego okna.

*

– Jesteś pewny, że wiesz, co masz im powiedzieć? – zaczęła Bill.

– Nie jestem – odparł – ale nie mam wyboru, trzeba im powiedzieć to, co chcą usłyszeć. Wtedy pomogą mi znaleźć Tardis.

– Mam wrażenie, że sam wolałbyś im powiedzieć prawdę, ale za bardzo się zapędziłeś.

– Znaleźli papier psychiczny. Sami się oszukali. Gdybym powiedział im prawdę, pomyśleliby, że sfałszowałem dokumenty. Nie mam na to czasu.

– Ok – ukróciła Bill. – To powiedz mi, co chcesz im powiedzieć.

– To, co myślą – odparł Doktor, z łobuzerskim uśmiechem, przechadzając się szybko po poczekalni. – Jeśli chcesz zdobyć zaufanie ludzi, musisz im mówić to co myślą.

Bill nie była pewna, co ma myśleć, dlatego już nic nie powiedziała, aż przyszedł mężczyzna w czerwonym ubraniu i poprosił ich do środka.

Doktor wszedł pierwszy, znacznie pewniejszym krokiem, niż Bill. Dziewczyna miała do niego zaufanie, ale nie potrafiła sobie wyobrazić, jak można udawać kogoś, o kim się nie ma zielonego pojęcia.

Wyszli na sam środek prostokątnej przestrzeni, obudowanej ze wszystkich stron schodkowymi siedzeniami dla posłów, które piętrzyły się prawie pod sam sufit.

– Eliz z Ellei – przeczytał niczym nie wyróżniający się mężczyzna z pierwszego rzędu. Właściwie oni wszyscy niewiele się od siebie różnili. Każdy był podobnie ubrany, ale nie mieli żadnego specjalnego stroju, fartucha, czy szaty. Z pewnością mogliby się bez większych trudności wmieszać w tłum zwyczajnych przechodniów Tinclad.

– Tak, to ja – ogłosił Doktor, poprawiając kołnierzyk białej koszuli.

– Proszę przedstawić nam sytuację w Ellei – poprosił mężczyzna, poprawiając wielkie, kanciaste okulary.

– Sytuacja... – zaczął Doktor. – ...W Ellei... Jest dobra. Radzimy sobie. Chociaż robi się coraz zimniej...

– Co z węglem? – spytał ten sam poseł. – Jak wygląda sytuacja z epidemią? Co z poszukiwaniami?

– Węgla mamy dużo – zapewnił Doktor. – Jest coraz lepiej – dodał, podchodząc bliżej, luźno machając dłońmi. – Epidemia prędzej czy później zniknie. Zawsze znikają. Chodzi tylko o to, żeby pochować najmniej ludzi.

Doctor Who: Czas i ParaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz