Rozdział Dziewiąty - Wygnanie

9 3 2
                                    

– Doktorze, zaczekaj!

Doktor zatrzymał się i odwrócił.

– Nie moglibyśmy wrócić po kryjomu do miasta? – zaproponowała Bill, zasłaniając twarz kołnierzem płaszcza.

– Wtedy nas zabiją – odparł Doktor. – Ewentualnie znowu wygnają, tym razem w gorsze miejsce.

– Przecież tu jest minus pięćdziesiąt stopni...

– Ale możemy znaleźć schronienie. I tak miasto jest już za daleko, nie zdążymy wrócić przed nocą.

– Myślisz, że damy radę znaleźć Tardis sami?

Doktor zamilknął. Nie znalazł w sobie siły, by odpowiedzieć jej, że nie widzi na to większych szans.

– Chodź szybciej – wykrztusił wreszcie, ruszając przed siebie. – Poszukajmy jakiegoś schronienia... Tak, to będzie dobry początek – ogłosił Doktor, choć dobrze wiedział, że to nic nie da, według tego, co opowiedział mu Heler temperatura nocą spadała do jakiś minus pięćdziesięciu, może minus siedemdziesięciu stopni, można byłoby to precyzyjniej określić, gdyby tylko istniał jakiś przelicznik z tutejszych stopni temperatury.

– To jest cały twój plan? – spytała Bill. – Jak dotąd nic nie znaleźliśmy. Ani nie udało się przekonać Helera – nacisnęła lekko.

– Ale spójrz tutaj! – syknął nagle Doktor chwytając palcami wskazującymi za oba końce śrubokrętu sonicznego. – Odzyskałem różdżkę.

Przez usta Bill przemknął cień uśmiechu.

Doktor nagle lekko spochmurniał.

– Tam! – krzyknął i puścił się biegiem na wschód.

Bill otworzyła szeroko oczy i spróbowała zrozumieć, do czego biegnie Doktor. Widziała tylko stertę stalowych części, osłoniętych skałami z jednej strony.

– Co to?

– Jakieś skrzynie i stalowy szkielet! – odparł Doktor, zbliżając się do sterty drewna pośrodku śnieżnego pustkowia.

– Skrzynie? – powtórzyła z niedowierzaniem Bill.

Zbliżyli się bardziej. Wystająca z lodu skała delikatnie ich osłoniła przed wiatrem.

Bill odsapnęła i otarła czoło z drobinek śniegu, który błyskawicznie zaczął padać zaledwie kilka sekund temu. Dopiero po paru sekundach przecierania oczu przywróciła sobie ostrość widzenia.

– Coś się tu rozbiło? – zapytała, badając wzrokiem metalowy krążek z drewnianym płotkiem dookoła. Krąg miał średnicę paru metrów i w cztery strony od niego odchodziły wpół zakopane w lodzie metalowe nogi.

– Jeden z tych... krążowników... – rzucił Doktor, podchodząc powoli do metalowego, poziomego steru na drewnianym pokładzie krążka.

– Da się to uruchomić? – spytała Bill. – Może moglibyśmy na tym pojechać... To ma jakiś grzejnik?

– Nie możesz ograniczyć się do jednego pytania na raz? – zalecił Doktor. – Przynajmniej kiedy jestem zajęty...

Bill pokręciła głową, uśmiechając się.

– Ok, to odpalisz to?

– Jest rozbity – odparł Doktor. – Raczej nie rozbił się dlatego, że mechanizm się zmęczył. To pewnie złom, ale może da się go wykorzystać w charakterze schronienia.

Bill kiwnęła głową.

– A nie możesz użyć śrubokręta? – spytała Bill.

Doktor zdążył już wyciągnąć przyrząd z kieszeni spodni.

Doctor Who: Czas i ParaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz