〘 9 〙

234 21 0
                                    

-Taehyung, chyba Cię pojebało - nie wytrzymałem, przerażenie i smutek zastąpiła wściekłość i bezsilność - Jesteś moim najlepszym przyjacielem, najlepszym, co mnie spotkało w życiu, nigdy nawet nie wyceluję w twoją stronę - powiedziałem odrzucając pistolet na bok. Spojrzałem na klepsydrę, ostatnie ziarenka powoli przesypywały się przez wąski otwór.

-Nie rozumiesz, że nie mamy wyjścia? Nie chcę, żebyś ginął. Masz wszystko. Masz miłość, przyjaciół, kochającą rodzinę. Po tym, jak straciłem rodziców, zostałeś przy mnie, pomagałeś mi pozbierać się po stracie, pozwól mi Ci się odwdzięczyć - Spojrzał w stronę broni leżącej na podłodze - Jeśli ty tego nie zrobisz, to nie mam wyboru - schylił się po przedmiot i przyłożył do skroni. - Mam Ci jeszcze tyle do powiedzenia Jimin, ale nie mamy czasu, chcę żebyś wiedział, że nie masz się o co obwiniać - położył palec na spuście.

- Odłóż to, proszę Cię - zacząłem szlochać.

-Dziękuję Ci, za to, że mogłem Cię poznać, Jimin.

-Taeeeee...

Zacząłem biec w stronę chłopaka. Wszystko działo się, jak w zwolnionym tempie. Spojrzałem na chłopaka, który z zamkniętymi oczami i uśmiechem na twarzy, nacisnął spust.

Zamknąłem oczy i wstrzymałem oddech. Oczekiwałem na wystrzał i dźwięk martwego ciała osuwającego się na podłogę, ale nic takiego nie nadeszło. Powoli wypuszczałem powietrze, bo płuca zaczęły dawać o sobie znać. Rozchyliłem powieki i wytarłem potok łez, kapiących z oczu rwącym strumieniem.

Stał tam, tak samo zdezorientowany jak ja. Coraz bardziej nerwowo szarpał za spust, ponownie nie wywołując żadnej reakcji.

W tym momencie rzuciłem się na niego. Przycisnąłem głowę do jego piersi i objąłem go z całej siły, nie szczędząc łez. Czułem naprzemiennie ulgę i przerażenie, paraliżujące mnie od stóp do głów. Staliśmy tak dobre kilka minut, żadne z nas nie mogło dobrać właściwych słów. Właściwie nie chciałem go już nigdy puszczać, nie chciałem, by znów mnie kiedykolwiek zostawił, nie chciałem, by ponownie przyszło mu na myśl oddać za mnie życie.

W końcu odsunął mnie delikatnie i ponownie wytarł mi łzy z policzków.

- Już dobrze- uraczył mnie smutnym uśmiechem.

Ale oboje wiedzieliśmy, że nic nie było dobrze. Tylko szczęśliwy przypadek dzielił mojego przyjaciela od śmierci, której byłem przyczyną.

- Dziwne, w magazynku nie ma naboi. Może to był tylko żart? A co jeśli te pistolety są zabawkowe, a to wszystko to tylko inscenizacja?

Wydawało się, jakby Tae zapomniał o tym, co chciał przed chwilą zrobić. Nie pojmowałem, jak to możliwe, że nadal mógł trzeźwo myśleć i silić się na tak obojętny ton. Jakby wszystko było tylko koszmarnym snem, z którego właśnie się wybudziliśmy, ale przecież wydarzyło się naprawdę i było zdecydowanie zbyt realne. Czy serio mamy wrócić do eksplorowania

posiadłości, która może nam się w każdej chwili zawalić na głowę? Mamy dalej być marionetkami w rękach psychopaty?

- Chcę do domu... Proszę, zabierz mnie do domu- pojękiwałem cicho.

Poczułem ciepłą dłoń na ramieniu. Druga delikatnie muskała mi włosy, rysując kręgi na mojej głowie.

- Wiem. Ale to niemożliwe i musimy stawić czoła temu, co nas teraz czeka, rozumiesz? Obiecuję, że wrócimy wszyscy cali i zdrowi do domu. Tylko teraz musimy stąd wyjść i to jak najszybciej.

Odsunął się. Wiedziałem, że ma rację, wiedziałem od początku, że nie ma drogi na skróty. Po co to powiedziałem? Po co cały czas dokładałem mu tylko zmartwień?

- Jakim cudem to się tu znalazło?

Odwróciłem się pospiesznie, by zobaczyć złotą klamkę, jak gdyby nigdy nic tkwiącą w drzwiach.

Powoli otworzyliśmy drzwi, wychylając się na korytarz. Zaraz, korytarz? Przecież powinien być tu pokój, w którym postrzelono Jina. Za to widzieliśmy tylko starą, drewnianą balustradę i przejście niknące w ciemności.

- To chyba drugie skrzydło- ocenił Tae.

- Jakim... cudem- wyjąkałem.

- To teraz nieistotne. Musimy znaleźć resztę i się stąd wynosić.

Tyle wiedziałem, ale gdzie szukać? Z każdym krokiem wpadaliśmy w coraz to bardziej wymyślną pułapkę szaleńca, który zdecydowanie nie był normalnym człowiekiem. Zbyt dużo rzeczy nie miało logicznego wytłumaczenia. Jeszcze godzinę wcześniej byliśmy pewni, że to okropny żart, a teraz? Chyba nikt nie wątpił, że jesteśmy w realnym niebezpieczeństwie.

- Dobra. Rozejrzę się chwilę i wracam do ciebie- oświadczył nagle Tae.

- Chyba nie chcesz się rozdzielić? A horrorowa zasada numer jeden?

- Przestała działać z chwilą, kiedy dowiedzieliśmy się, że typ może robić, co mu się podoba.

Zasępiłem się. Musiał to zauważyć.

- Słuchaj, to tylko szybkie rozeznanie, gdzie jesteśmy i czy jest bezpiecznie. Nie możemy się oboje zbędnie narażać.

Wiedziałem, że to nie był najlepszy pomysł, ale nie miałem odwagi ruszyć za nim. Patrzyłem jak odchodził w ciemności i czekałem.

Infernum | bts horror auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz