〘 13 〙

189 19 2
                                    

Kroki były coraz szybsze. Wyglądało na to, że ktoś biegł. Czy to możliwe, aby nas wytropiono? Spojrzałem na Namjoona, ale ten nakazał mi ruchem ręki być cicho.

Usłyszeliśmy łoskot, jakby ktoś kopnął krzesło podpierające drzwi. Po chwili nie miałem już wątpliwości, że droga ucieczki została odcięta. Zabójca postarał się, aby nikt nie przybył nam z pomocą. Delikatnie wychyliłem się, aby dostrzec ruchy podejrzanego gościa. Zachowywał się co najmniej dziwnie. Zapewne zamknięcie drzwi go nie przekonało, bo blokował przejście krzesłami i innymi przedmiotami, jakie nawijały mu się pod rękę. Wydawał się być roztrzęsiony i zmęczony, jakby przed kimś uciekał.

- Tutaj mnie nie dopadną, nie dopadną mnie...- usłyszałem znajomy głos.

- Seokjin!- wyrwało mi się.

Chłopak podskoczył i popatrzył w moją stronę. Teraz byłem pewien, że to on. Odetchnąłem z ulgą, w przeciwieństwie do Jina.

Hyung wydał chyba najgłośniejszy pisk, jaki słyszałem w życiu. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie zdezorientowani. Nie rozumiałem, o co mu chodzi, dopóki Joon nie podniósł się klęczek.

- Może byś odłożył ten widelec, Jimin?

No tak. Przecież nadal ściskałem w ręku widelec. W dodatku, czając się pod ławą, wglądałem jak psychopata, czekający na ofiarę. Nic dziwnego, że nasz przyjaciel tak zareagował.

- Przepraszam- krzyknąłem i schowałem przedmiot z powrotem do plecaka.

- Czy wszystko w tym domu musi mnie straszyć? Nie chcecie pomęczyć kogoś innego?

- Lepiej mi powiedz..- wtrącił się Joon, rozkopując krzesła- ...co ty do diabła wyprawiasz?

- Zostaw to- Jin wyglądał na autentycznie przerażonego. Wyrwał mebel z rąk Namjoona i ułożył z powrotem na miejsce.

- Czy ty wiesz, co właśnie zrobiłeś? Odciąłeś nam drogę ucieczki!

- Raczej uratowałem wam życie!

- O czym ty mówisz?

- Mówię o śmiertelnie groźnych kozach! Nie mówcie, że na nie nie trafiliście?

Pokręciliśmy przecząco głowami. Śmiertelnie groźne kozy?

- No jasne, tylko ja mam takie cholerne szczęście- popatrzył na mnie posępnie.- Gdybyście się pospieszyli, to może nie doszłoby do tego. Ale nie, trzeba było godzinami szukać drabiny. Mogłem wam materac nadmuchać co?

- Mieliśmy... drobne problemy.

- Ah, drobne problemy. No i wszystko jasne, tam, gdzie jest Tae, są wieczne problemy.

Już miałem zaprotestować, ale Jin ciągnął dalej.

- Były ogromne. Wyglądały jak kozy, ale dałbym sobie rękę uciąć, że to jakieś mutanty. No i te zakrzywione rogi,... a i kły. Paskudztwo.

- To przed nimi tak uciekałeś?

- Nie, przed twoją starą. Pewnie, że przed nimi. Krzyczałem, ale nikt nie przychodził. Oczywiście spisaliście rannego na straty. No to biegłem, chyba z dziesięć minut uciekałem, ale szybkie były, trzeba im to przyznać. Czułem już cuchnący odór z ich gęb, mówię wam.

- A rewolwer, nie pomyślałeś, aby go użyć?

- No świetny pomysł, na pewno miałem czas, aby się zatrzymać, wyjąć rewolwer i wycelować. Tak, dlaczego o tym nie pomyślałem- splunął.- Cholerne kozy, nienawidzę ich!

Namjoon miał mocno sceptyczną minę.

- No i gdzie podziały się te kozy? Nie słyszeliśmy żadnych kroków poza twoimi.

- A ja mam wiedzieć? Jak mi nie wierzycie, to sami sprawdźcie.

- Z chęcią- Joon rozkopał sobie przejście i szarpnął za klamkę.

Brak reakcji. Szarpnął jeszcze raz, dla pewności. Stało się jasne, że znów jesteśmy zamknięci.

- No pięknie, gratulacje dla Kima Seokjina za zamknięcie nas w kaplicy bez wyjścia.

- Naprawdę, były tam, przysięgam- hyung miał w zwyczaju koloryzować pewne rzeczy, ale teraz brzmiał niezwykle poważnie. Byłem skłonny uwierzyć w historyjkę z kozami.

- No nic, może jest tutaj ukryte przejście? Poszukajmy- zadecydowałem.

Niechętnie przeszliśmy do przeszukiwania pomieszczenia. Jin badał główne wejście, Joon grzebał przy ołtarzu, a ja oglądałem miejsca siedzące. Przesuwałem ławy z myślą, że może znajdę jakiś zbłąkany klucz, o którym zapomniał GameMaster. Oczywiście nic takiego się nie stało, ale wyglądało na to, że Namjoon coś znalazł, bo przywołał nas ruchem ręki.

- Tutaj jest klapa- wskazał na podłogę pod krzyżem.

Rzeczywiście, była tam, jak gdyby nigdy nic. Dałbym sobie rękę uciąć, że dopiero się pojawiła. Uchyliliśmy ją wspólnie z łatwością. Dało się zauważyć jedynie drabinę, niknącą w mroku. Nawet latarka w telefonie nie była w stanie sięgnąć dna.

- Wchodzimy- rzekł dziarsko Namjoon.

- W sumie to ja i babuszka świetnie się dogadujemy, prawda mała?- odparł Jin, przytulając się do rzeźby.

- Nie pajacuj, to jedyna droga.

- Spadaj, jak mam do wyboru katakumby i cycuszki, to wybieram cycuszki.

Prawdę mówiąc, również nie kwapiłem się do wyjścia. Przypomniały mi się wszystkie historie o cmentarzu czarownic, ukrytym w podziemiach kaplicy. Tutaj jesteśmy zamknięci, ale oznacza to też, że potencjalny morderca nie ma jak nas dopaść. Nagle ukrzyżowana kobieta wydała mi się całkiem miłą towarzyszką niedoli. O wiele lepszą niż trupy czarownic, jak miałem być szczery.

Infernum | bts horror auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz