〘 19 〙

185 22 1
                                    

- Dziękuję- odpowiedział spokojnie Tae i skierował się do wyjścia.

Jak zwykle zareagowałem instynktownie. Złapałem go za włosy i wymierzyłem mu prawego sierpowego, po którym upadł na kolana.

- Za co mi kurwa dziękujesz?!- wykrzyczałem, łapiąc ponownie za włosy chłopaka i przystawiając jego głowę do mojej.- Dlaczego?

- Dlatego, że dałeś mi nadzieję- pochwycił moją rękę i ścisnął ją z całej siły.- Wybacz, że cię zraniłem.

„...Nadzieja i strach, nadzieja i rozpacz, nadzieja i szaleństwo. To dwie strony tego samego medalu...„

- Nie, wybacz- pomogłem mu się podnieść.- To ja cię zraniłem.

Nie zdążył nic powiedzieć, bo przestąpiłem próg i odetchnąłem. Naprawdę byłem głupcem i zniszczyłem to, co przed chwilą razem wybudowaliśmy. Teraz nic już nie będzie takie samo. Żaden z nas nie zapomni chwili, gdy odwzajemniłem pocałunek, a moje ciało zawsze będzie pamiętać, że czerpałem z niego przyjemność.

To moja kara.

Spojrzałem na lustro wiszące na korytarzu. Było popękane w kilku miejscach, dlatego obraz, który przedstawiało był lekko zdeformowany, ale nadal mogłem dostrzec w nim człowieka, którego szczerze nienawidziłem. Miał spojrzenie pełne obłudy i ślepych pragnień, do tego był parszywym egoistą. Chłopiec, który posiadał wiele, ale przez jedną decyzję stracił wszystko.

Mimochodem dostrzegłem, że w prawym rogu wetknięty został kawałek pergaminu i karta. Sięgnąłem po nie i przyjrzałem się ilustracji. Przedstawiała człowieka na krawędzi klifu, wznoszącego ręce do nieba i ściskającego topór. U jego boku stał pies, wpatrzony w swego pana niczym w obraz.

Głupcy, pomyślałem.

Przycisnąłem kartę do piersi i zacisnąłem pięść. Rozwinąłem pergamin, by zobaczyć, że miałem przed sobą kolejny pamiętnik.

3 kwietnia 1720r.

Zrozumienie tego świata wydaje się dziecinną zabawą w układanie puzzli, w końcu mamy przed sobą porozrzucane kawałki i wiemy, jaki obraz z nich powstaje. Dużo trudniej było mi zrozumieć samego siebie. Elementy są ukryte głęboko, a efektu końcowego nie jesteśmy w stanie zobaczyć sami.

Ale w końcu mogę pojąć i to. Gdy już to ujrzymy, stwierdzimy, że tak naprawdę było prosto. Wystarczyło spojrzeć przez pryzmat kogoś innego, a prawda mieniła się, jak na dłoni. Obróciłem w proch wielu ludzi, by zrozumieć coś, co było oczywiste.

Ja jestem zagładą, wieczną niezgodą w sercach i nieszczęściem trawiącym wszystko na swojej drodze. Śmiertelną pożogą, uschniętą latoroślą, symbolem bezsensownej walki o równie bezsensowną sprawiedliwość.

Ja jestem trucicielem i otrutym. Ja jestem hipnotyzerem i zahipnotyzowanym. Ja jestem niszczycielem i sam jestem zniszczony.

Mimo bólu sprawiam ból, a świat obraca się w proch.

Stańmy się jednością, bo jesteśmy tacy sami...

Ostatnie słowa odbijały się w moim umyśle, by boleśnie nadszarpywać wszelkie, ostatnio zarobione rany. Jeszcze raz spojrzałem w swoje odbicie, ale nie mogłem znaleźć w nim człowieka, którego pragnąłem zobaczyć.

- Jimin, jesteś tam?- spytał ostrożnie Taehyung, stając za mną i przyglądając się trzymanym w mojej ręce znaleziskom.

- Nie, nie ma mnie- odpowiedziałem i powolutku wyciągnąłem rewolwer.

- Czekaj, co chcesz zrobić?!

Uśmiechnąłem się i wycelowałem idealnie w głowę. Nie mogłem sobie pozwolić na błąd lub zawahanie. Musiałem go zabić, dopóki nie pochłonął mnie zupełnie. Czułem wewnętrzny spokój i harmonię, moje ruchy były płynne i skoordynowane, a przede wszystkim skupione na celu.

- Co chcę zrobić?- zaśmiałem się.- Dobre pytanie.

Wystrzeliłem.

Infernum | bts horror auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz