- Dziękuję- odpowiedział spokojnie Tae i skierował się do wyjścia.
Jak zwykle zareagowałem instynktownie. Złapałem go za włosy i wymierzyłem mu prawego sierpowego, po którym upadł na kolana.
- Za co mi kurwa dziękujesz?!- wykrzyczałem, łapiąc ponownie za włosy chłopaka i przystawiając jego głowę do mojej.- Dlaczego?
- Dlatego, że dałeś mi nadzieję- pochwycił moją rękę i ścisnął ją z całej siły.- Wybacz, że cię zraniłem.
„...Nadzieja i strach, nadzieja i rozpacz, nadzieja i szaleństwo. To dwie strony tego samego medalu...„
- Nie, wybacz- pomogłem mu się podnieść.- To ja cię zraniłem.
Nie zdążył nic powiedzieć, bo przestąpiłem próg i odetchnąłem. Naprawdę byłem głupcem i zniszczyłem to, co przed chwilą razem wybudowaliśmy. Teraz nic już nie będzie takie samo. Żaden z nas nie zapomni chwili, gdy odwzajemniłem pocałunek, a moje ciało zawsze będzie pamiętać, że czerpałem z niego przyjemność.
To moja kara.
Spojrzałem na lustro wiszące na korytarzu. Było popękane w kilku miejscach, dlatego obraz, który przedstawiało był lekko zdeformowany, ale nadal mogłem dostrzec w nim człowieka, którego szczerze nienawidziłem. Miał spojrzenie pełne obłudy i ślepych pragnień, do tego był parszywym egoistą. Chłopiec, który posiadał wiele, ale przez jedną decyzję stracił wszystko.
Mimochodem dostrzegłem, że w prawym rogu wetknięty został kawałek pergaminu i karta. Sięgnąłem po nie i przyjrzałem się ilustracji. Przedstawiała człowieka na krawędzi klifu, wznoszącego ręce do nieba i ściskającego topór. U jego boku stał pies, wpatrzony w swego pana niczym w obraz.
Głupcy, pomyślałem.
Przycisnąłem kartę do piersi i zacisnąłem pięść. Rozwinąłem pergamin, by zobaczyć, że miałem przed sobą kolejny pamiętnik.
3 kwietnia 1720r.
Zrozumienie tego świata wydaje się dziecinną zabawą w układanie puzzli, w końcu mamy przed sobą porozrzucane kawałki i wiemy, jaki obraz z nich powstaje. Dużo trudniej było mi zrozumieć samego siebie. Elementy są ukryte głęboko, a efektu końcowego nie jesteśmy w stanie zobaczyć sami.
Ale w końcu mogę pojąć i to. Gdy już to ujrzymy, stwierdzimy, że tak naprawdę było prosto. Wystarczyło spojrzeć przez pryzmat kogoś innego, a prawda mieniła się, jak na dłoni. Obróciłem w proch wielu ludzi, by zrozumieć coś, co było oczywiste.
Ja jestem zagładą, wieczną niezgodą w sercach i nieszczęściem trawiącym wszystko na swojej drodze. Śmiertelną pożogą, uschniętą latoroślą, symbolem bezsensownej walki o równie bezsensowną sprawiedliwość.
Ja jestem trucicielem i otrutym. Ja jestem hipnotyzerem i zahipnotyzowanym. Ja jestem niszczycielem i sam jestem zniszczony.
Mimo bólu sprawiam ból, a świat obraca się w proch.
Stańmy się jednością, bo jesteśmy tacy sami...
Ostatnie słowa odbijały się w moim umyśle, by boleśnie nadszarpywać wszelkie, ostatnio zarobione rany. Jeszcze raz spojrzałem w swoje odbicie, ale nie mogłem znaleźć w nim człowieka, którego pragnąłem zobaczyć.
- Jimin, jesteś tam?- spytał ostrożnie Taehyung, stając za mną i przyglądając się trzymanym w mojej ręce znaleziskom.
- Nie, nie ma mnie- odpowiedziałem i powolutku wyciągnąłem rewolwer.
- Czekaj, co chcesz zrobić?!
Uśmiechnąłem się i wycelowałem idealnie w głowę. Nie mogłem sobie pozwolić na błąd lub zawahanie. Musiałem go zabić, dopóki nie pochłonął mnie zupełnie. Czułem wewnętrzny spokój i harmonię, moje ruchy były płynne i skoordynowane, a przede wszystkim skupione na celu.
- Co chcę zrobić?- zaśmiałem się.- Dobre pytanie.
Wystrzeliłem.
CZYTASZ
Infernum | bts horror au
Horror× Iɴꜰᴇʀɴᴜᴍ × ʙᴛs ʜᴏʀʀᴏʀ ᴀᴜ 7 ɢʀᴀᴄᴢʏ ᴡ ᴛʏᴍ ᴊᴇᴅᴇɴ ᴢᴀʙᴏ́ᴊᴄᴀ Zᴀʙɪᴊᴄɪᴇ ᴢᴅʀᴀᴊᴄᴇ̨, ᴢᴀɴɪᴍ ᴏɴ ᴢᴀʙɪᴊᴇ Wᴀs Gʀᴀ ʀᴏᴢᴘᴏᴄᴢʏɴᴀ sɪᴇ̨ ᴛᴇʀᴀᴢ! #ɪɴғᴇʀɴᴜᴍʙᴛs