Chapter 1

156 10 3
                                    


Umówiliśmy się na spotkanie o po południu ale postanowiłem przyjść 5 minut przed wyznaczoną godziną.

- Lepiej być za wcześnie niż za późno - powtarzałem ilekroć zwoływano naszą paczke

Mój najlepszy przyjaciel robił wszystko jak najszybciej, jak tylko mógł. Nie zdziwiłem się, więc gdy spotkałem go już czekającego. Siedział na ławce przy stole na, którym zawsze jedliśmy lunch. Zachodzące słońce ostatnimi promieniami rozświetlało ciemne deski ławek stojących przed szkołą na wybiegu. Zmuszały też Oriona do zmrużenia oczu gdy podniósł wzrok i na mnie spojrzał.

- Już to jesteś? - Spytałem zadziwiony - Wiem, nigdy się nie spóźniasz, ale serio? Jest dopiero za pięć, a ty już tu czekasz.

- Nie mogłem usiedzieć w miejscu - Orion wyszczerzył białe, ostre zęby, odgarniając czarne włosy z czoła.

Kogo innego ten uśmiech ukazujący rząd trójkątnych, ostrych jak brzytwa zębów by przestraszył, ale nie mnie. Znałem go od... zawsze? Sam nie wiem. Wiem natomiast, że od dziecka byliśmy razem. 12 lat temu, czyli mniej więcej gdy mieliśmy obaj po 6 lat Alfa, wódz watahy usłyszał nasz płacz w lesie. Nie znał nas, ani nie wiedział skąd się tu wzięliśmy ale nie przeszkodziło mu to by nas przygarnąć. Nas, obce dzieci przyjął za własnych synów. Początkowo wszyscy myśleli, że jesteśmy bliźniakami - nic dziwnego, mieliśmy ten sam, czarny kolor włosów i prawie ten sam kolor oczu. Ja miałem żółte, a Orion jasnobrązowe. Gdy tylko się po raz pierwszy przemieniliśmy okazało się, że to nieprawda. Ja byłem Wilkołakiem, a on Panterołakiem.

Savage (nasz Ojciec i Alfa watahy) nadał nam dziwne ale piękne imiona - Orion i Arion. Dorastaliśmy pod jego pieczą zdobywając coraz to nowe umiejętności i doświadczenia. Orion był Panterą dzięki czemu był szybki. Z wilczych rówieśników prześcignąć potrafił go tylko Matt - syn Omicrona, najszybszego wśród watahy. Nikt za to nie był w stanie równać się z nim we wspinaczce - był w tym najlepszy. Smukłe i zwinne ciało Pantery nie pozwalało mu jednak rozwinąć prawdziwej wilczej siły. I tu od tego byłem ja. Dokładnie 7 cm od niego niższy ale za to silniejszy. Na siłowni wyciskałem równo 20 kilo więcej niż on. W postaci wilka i pantery te różnice się powiększały jednak ani ja nie byłem wolny, ani on słaby.

Klapnąłem obok niego na ławce.

- To wyjawisz po co kazałeś nam przyjść? - spytałem

- Jak tylko przyjdzie reszta - odparł dłubiąc deskę w stole

- Mam nadzieję, że to coś ważnego - mruknąłem

- Bardzo-

Następny przyleciał Conor. Tak PRZYLECIAŁ. Conor jest Orłołakiem, synem państwa Martels, którzy wstąpili do naszej watachy jakieś 20 lat temu. Wtedy to były jeszcze 2 Orły szukające wśród nas bezpieczeństwa ale dziś Conor i Sue, ich dzieci powiększały tą niecodzienną rodzinę. Conor, podobnie jak Orzeł w, którego się przemienia ma jasno brązowe włosy i świetny wzrok mimo setek nieprzespanych nocy, które poświęcił na czytanie po ciemku książek. Jest trochę nieśmiały ale nie można mu zarzucić, że się bał gdy ostatnim razem wychodziliśmy poza obszar gniazda w środku nocy.

Od razu przepraszam za błendy. Przepraszam również za takie długie opisy. Domyślam się, że może to kogoś nudzić ale po prostu nie chciałem by przedstawiony świat opierał się na samych dialogach. Nie chcę by ten świat był taki szarobury, nieopisany, niedokładny. Piszcie co o tym myślicie.

Jeśli się wam spodobał to zostawcie gwiazdkę i miły komentarz. Nie zapomnijcie również o followaniu mojego profilu. To bardzo pomaga i motywuje. Trzymajcie się i cześć.

WATAHAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz