1.3

62 9 0
                                    

- No dobra- chrząknąłem lekko zestresowany przytłaczającą obecnością Wujka.- to gdzie bliźniaki?

- Już idą - Conor wskazał za siebie. Ten człowiek ma oczy dookoła głowy.

Po chwili byliśmy już wszyscy w komplecie.

- Jest 5 minut po czasie chłopaki- rzekłem do nadchodzących. W przeciwieństwie do Oriona ci ludzie zawsze się spóźniają. Rzadko kiedy im się coś naprawdę chciało. Altor i Ultor byli młodszymi synami Alfy. Świadczyły o tym jasnobrązowe włosy jak i duża siła oraz rozmiar wilka w jakiego się przemieniali. Byli mojego wzrostu może nieco wyżsi. Podobni do siebie jak krople wody często żartowali podając się za swojego brata. Im w głowach zawsze była zabawa choć w ostatnim czasie ich myśli skupiły się na bliźniaczkach Seelys. Chyba oboje coś do nich czuli.

- No sorry, nie wiedziałem, że trzeba się tak spieszyć.- powiedział Al. Rozróżniałem ich tylko po jednej różnicy. Ultor miał koło brody małego pieprzyka. Gdyby chłopaki się o tym dowiedziały zaraz by coś z tym zrobiły i już nikt oprócz ich samych, by nie wiedział kto jest kim.

- Spóźniliśmy się ale to nie nasza wina.- poparł go Ul - Usłyszeliśmy jakiś donośny, przerażający głos. Chwilę się zastanawialiśmy czy nie uciekać

Wspominałem, że umieją kłamać jak z nut?

- CIEKAWE DO KOGO NALEŻAŁ?!- powiedział Wujek. Ciekaw jestem ile decybeli wytwarza jego głos gdy krzyknie skoro nawet szept wytwarza więcej hałasu niż u innych zwykła mowa.

Zaskoczeni bliźniacy wręcz odskoczyli, powarkując. W przerażeniu instynktownie chcieli się przemienić lecz w ostatniej chwili się powstrzymali. Nieuwaga bywa bardzo nieprzyjemna. Cóż, trzeba być Conorem by widzieć wszystko co się dzieje dookoła ,ale Charliego trudno przegapić. Tylko bliźniaki były do tego zdolne.

- Dz... Dzień Dobry – wydukał Altor.

- DOBRY WIECZÓR – odparł Charlie. Wyraźnie był rozbawiony zaistniałą sytuacją.

-MIŁO WAS WIDZIEĆ CHŁOPCY! -

- P..P... Pana również Wujku Charlie- powiedział zalękniony Ultor

- WUJASZKU – odparł. Iskierki zabawy i figlarstwa błyskały w oczach niedźwiedziołaka

- Wujaszku – poprawił się przerażony chłopak

-Okej – powiedziałem, próbując zakończyć dialog. - Skoro już wszyscy są to możesz zaczynać, Orion.

Synowie Alfy popatrzyli na mnie z wdzięcznością. Strach połączony z zdziwieniem musiał być silny ale nie wierzę, że aż tak bardzo. Musieli coś przeskrobać, a Charlie o tym wiedział lub też sam się stał ofiarą kolejnego żartu. Orion pochylił głowę wcześniej rozglądając się na boki jakby zaraz miał powiedzieć jakąś tajemnice. Cały wybieg był o tej porze pusty ale najwidoczniej zależało mu na tym by nikt się nie dowiedział.

- No więc dzisiaj rano gdy biegałem po lesie spotkałem wiewiórkę. - zaczął

- CO W TYM DZIWNEGO?! - spytał Charlie doprowadzając moje bębenki uszne do skraju wytrzymałości. Popatrzyliśmy na niego z konsternacją. Nawet bliźniaki się przełamały i popatrzyły na niego z tą samą miną. Panterołakowi trochę się zrobiło nieswojo, nie chciał by coś dotarło do obcych uszu.

- Daj mu skończyć – syknąłem

- PRZEPRASZAM – powiedział Wujek rozumiejąc swój błąd.

- Nudziło mi się, dlatego zacząłem tą wiewiórkę gonić- kontynuował Orion – Wbiegłem za nią na drzewo i przeskakiwałem między drzewami tuż za nią. Była bardzo szybka ale prawie bym ją złapał gdyby nie to, znikła.

- Jak to znikła? - tym razem to ja przerwałem.

- Na początku sam nie wiedziałem. Konary dębu były tak olbrzymie rozłożyste, że potrzebowałem kilku minut by się wszędzie wspiąć i sprawdzić gdzie może być. Gdy nigdzie jej nie znalazłem przyszła mi do głowy myśl, że może skoczyła na kolejne drzewo. Wszedłem na konar gdzie ją zgubiłem i poszedłem na wprost. Przeszedłem przez kurtynę okalających drzewo liści i... poczułem stały grunt.

- Co? - zawołał Matt

- No, naprawdę to w pierwszej chwili poczułem. Zaraz potem zobaczyłem, że stoję na szarej, twardej skale. Zasłona z liści była tak gęsta, że musiałem dopiero dotknąć skały by zorientować się gdzie jestem. Po wstępnych oględzinach zobaczyłem, że jestem w jamie, u wejścia do dziury w górze. Zapomniałem, że biegnąc za wiewiórką zmierzam do góry Mountain Rockhall. Zupełnie przypadkiem znalazłem wejście do jaskini! Jaskini, czaicie! - wykrzykną Orion podniecony. Ekscytacja wzięła górę nad ostrożnością - Setki godzin spędziłem na szukaniu po górach i lasach jaskini w, której moglibyśmy urządzić bazę. A tu proszę – przypadkiem ją znajduje!

- Sprawdziłeś jak duża jest?- spytał Conor

Orion spuścił głowę.

Jeśli się wam spodobał to zostawcie gwiazdkę i miły komentarz. Nie zapomnijcie również o followaniu mojego profilu. To bardzo pomaga i motywuje. Trzymajcie się i cześć.

WATAHAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz