1.8

30 5 0
                                    

Bliźniaki oczywiście.

- Chłopaki czy wy jesteście pijani? - powiedziałem żartem. Mogli obudzić pół internatu schodząc. - Co wy tu robicie?

- Myy? - spytał Ultor uśmiechając się krzywko i opierając się o klamkę. - Szyyjemyy.

Każdego dnia ci ludzie zaskakują. Czy oni się właśnie narąbali? O 3 w nocy? To, że są niepoważni, to wiem ale AŻ tak?

-Powiedzcie „Goździki"- rzekłem tonem wytrawnego doktora od ciężkich przypadków. - Ghhościkiii – odpowiedział Altor podnosząc w górę flaszkę. Nie doceniłem ich. Cholera.

- Oni naprawdę są najebani – szepnąłem z przerażeniem.

- Ja pierd00le – sapnął Orion – I co my teraz zrobimy?

Zmienni mając mocną głowę do trunków ale sądząc po procencie na butelce, w łapie Ala mieli mocny ,,towar" Nawet wilkołak może być pijany sięgając po piątą flaszkę 40% wódki. Osobiście sam nie piłem i nie zamierzałem. Ale bliźniaki to inny stan Umysłu.

- Chyba będziemy musieli wziąć ich ze sobą. Jeśli zostaną tylko na robią hałasu wracając. – stwierdziłem

- Dobra, ale jeśli przez nich nas złapią...- Matt wyszczerzył w gniewie zęby

- Allle pszesssiech jesthesmyyy – powiedział pijany Ultor widząc rozłoszczoną twarz Matta. - thoosoo ooo ssooo hosiiii?

- Nie gadaj i chodźcie – warknął Orion. - Mamy wiele kilometrów przed sobą.

- To ja już się zwijam. Będę czekał po drugiej stronie. – szepnął Conor kiwając do nas głową. Odwrócił się i podskoczył zmieniając się w dużego, białego Orła.

Ruszyliśmy za Orionem idąc gęsiego. Trzymałem się z synem Omicrona na samym tyłem kryjąc tyły, ale chyba bardziej uważając by bliźniaki nie usnęli po drodze. W oddali widziałem sylwetki przemienionych strażników przy bramie. Dwóch z nich właśnie ruszało na obchód wzdłuż siatki oddzielającej gniazdo od lasu.

Lekko przyśpieszając podszedłem do Oriona.

- Idzie obchód. Musimy przyśpieszyć. -

- Spokojnie. Jesteśmy już blisko. - powiedział panterołak – Patrz. Tam. Jest. Przejście przez, które zwykle przechodzę.

Spojrzałem gdzie wskazał ręką. Rzeczywiście, w siatce było rozcięcie tworzące małą dziurę.

- Czemu tego nie załatają.? - zdziwiłem się.

Orion wzruszył ramionami.

- Może im się nie chce? To mała dziura. Nic wielkiego się nie przedostanie,a oni są od tego by chronić gniazdo. To przecież nie więzienie.

Ścisnęliśmy się obok wyrwy, i po kolei przechodziliśmy na czworakach. Od siatki do pierwszych drzew dzieliło jakieś 50 metrów pustej trawy. Jeśli się nam uda to będzie prawdziwy cud. Pierwszy przeszedł Matt, gdy tylko wstał po drugiej stronie przemienił się w wilka i tyle go widziałem. Znikł za drzewami w ciągu kilku sekund. Następni przeszedł Ultor zaraz po nim Altor. Chłopaki ogarnęli się na tyle by zrozumieć, że trzeba biec co sił do lasu.

- Dawaj, bracie. Twoja kolej. - powiedział Orion patrząc w stronę zbliżających się powoli wilków. Szybko przeczołgałem się pod siatką, wstałem skacząc w dal jednocześnie przyzywając swoją wilczą postać. Najlepiej robić to już w skoku lub biegu bo wilk od razu pojawia się w pozycji biegnącej. Tylko Omicronowie potrafią takie sztuczki, jak zmienianie postawy w przemianie. Trochę trudno opisać uczucie towarzyszące przemianie. Trochę jakby swędziała skóra na całym ciele w połączeniu z uczuciem robienia fikołka. Biegłem przed siebie nie zważając na nic. Gdy tylko znalazłem się pośród drzew przemieniłem się z powrotem w człowieka. Moje gęste, puszyste futro zastąpiła jasno opalona skóra. Łapy z powrotem zmieniły się w ręce i nogi, pysk w głowę. Jak to dobrze, że ubranie się nie rozdziera podczas przemian. Ubrany byłem tak jak wcześniej. Obejrzałem się za siebie. Orion właśnie biegł, właściwie z gracją godną pantery sunął po trawie. Strażnicy o dziwo nic nie zauważyli.

Spojrzałem się nasze gniazdo za siatką. Z perspektywy nie wtajemniczego człowieka domki nie były jakieś niezwykłe. Poza chatką Charliego wszystkie wyglądały podobnie. Żółty tynk z czerwoną dachówką dawał poczucie zwyczajności i spokoju. Nikt i tak by nie zwrócił na to uwagi . Najbliższe miejscowości ludzi były oddalone o 20 km kamienistej drogi. Nikt nie miał ochoty przyjeżdżać. W środku domków to jednak co innego. Składy z bronią były tu powszechne. Pokolenie Lambdów, wilków Architektów, majordomusów tworzyło sieć tuneli każdy dom był połączony z wielką halą, składem z bronią, mniejszymi pokojami i gabinetami wykopanymi kilka metrów pod ziemią. Mieliśmy nawet pod ziemią portal teleportujący do Londynu jednego z większych w Szkocji i ogólnie w Wielkiej Brytanii, Targów magiczną bronią. Mieliśmy w garażach na powierzchni nawet dwa helikoptery ale zbytnio ich nie używaliśmy. Okoliczna ludność mogłaby się nieźle zdziwić widząc helikopter w takiej pustej okolicy zwłaszcza należący do 400 setnej wioski. Mieliśmy mnóstwo kasy z której większość przeznaczaliśmy na wypasiony sprzęcior.

Jeśli się wam spodobał to zostawcie gwiazdkę i miły komentarz. Nie zapomnijcie również o followaniu mojego profilu. To bardzo pomaga i motywuje. Trzymajcie się i cześć.

WATAHAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz