1.9

32 5 0
                                    


Panterołak był już przy mnie, wspólnie pobiegliśmy do innych wilków. Gdy dobiegliśmy do reszty, Conor właśnie przyleciał materializując się z powrotem w człowieka.

- Znalazłem już Charliego – powiedział – Niedaleko stąd.

- Ruszyliśmy za jego przewodnictwem w postaci zwierząt. Ciemny dębowy las wkoło był bardzo gęsty, instynktownie mijaliśmy poszczególne drzewa uważając by na nie wpaść. Nie wiem jakim cudem bliźniakom udawało się je unikać po pijaku ale w końcu w oddali zobaczyliśmy olbrzymią postać Charliego. Niedźwiedź wielkości ciężarówki leżał pod drzewem. Przypominało to futrzastą górkę. Co chwilę się unosiła i opadała wydając głośny świst. Conor pierwszy podleciał do niedźwiedziołaka.

- Wujku, już czas – lekko potrząsnął brzuch Charliego. Gdy to nie poskutkowało zrobił to mocniej. Wtedy niedźwiedź otrząsnął głowę i gwałtownie wstał na łapy. Teraz był wielkości słonia. Gdyby nie to, że nasz przyjaciel zwiewałbym co sił.

Niedźwiedź widząc nas chrapnął i skurczył się przemieniając w człowieka.

- CHODŹMY- powiedział Charlie zapominając o tym by szeptać. Nie miało to jednak większego znaczenia bo byliśmy kompletnie sami.

- Jedna sprawa – przeprosiłem kiwając głową – musimy jeszcze jedna rzecz omówić.

Zwróciłem się do bliźniaków.

- Zazwyczaj znoszę wasze wybryki ale to co zrobiliście przechodzi wszelkie wyobrażenie.

- Co takiego zrobili? – zapytał niedźwiedź próbując szeptać

- Upili się – mruknąłem. Charlie warknął i zbliżył się do nich.

- To prawda? -

Bliźniaki spuściły głowę, chwilę milcząc. Wreszcie Altor się przełamał

- Tak – szepnął

Charlie klepnął się w udo ledwo powstrzymując złość

- Czy wy wiecie co robicie? Zawiedliście mnie, przyjaciół i honor rodu Alfy – Warknął – Alkohol to świństwo. Uwierzcie mi. Sam byłem uzależniony. Osłabia nasze ciało. Wiedziałem o tym, a mimo to piłem. I każdego dnia nienawidziałem siebie za to.

- Ale teraz przecież nie pijesz?- spytał orłołak

- Tak. 10 lat przyszedłem tu i postanowiłem z tym skończyć. Walczyłem z wieloma potworami ale to było najgorsze co spotkałem. Odzależnienie się od tego potwora było najcięższym wyzwaniem z, którym przyszło mi się zmierzyć. Nie życzę tego nawet największemu wrogowi. - zwrócił się do synów Alfy – rozumiecie?

- Tak – odparli

- To nie wystarczy – powiedziałem – Muszą przysiąść na honor watahy.

Chłopaki podnieśli głowy w przerażeniu. Złamanie takiej przysięgi skutkowało wyrzuceniem z rodziny.

- Żeby obowiązywała muszą być obecni członkowie Rady. - powiedział Matt – chyba nie...

- WŁAŚNIE, ŻE TAK – przerwał Charlie – JA JESTEM JEDNYM Z CZŁONKÓW.

Miał rację. On, Robert Marion i Katis byli przedstawicielami innych ras zmiennych niż wilków. Katis jako lew odpowiadał za całą rodzinę kotowatych, Robert za swoją rodzinę Orłołaków, a Charlie... za siebie samego. Mimo to był pełnoprawnym członkiem.

- KLEKNIJCIE – zwrócił się do Ala i Ula – PODNIEŚCIE PRAWĄ RĘKĘ I POWTARZAJCIE ZA MNĄ.

- JA CHARLIE. - zaczął niedźwiedż

- Ja Altor. Ja Ultor- zawtórowali mu

- NA HONOR WATACHY, ALFY I RADY, Z MOCĄ ZMIENNEGO PRZYSIĘGAM... - gdy bliźniaki powtórzyły dalej zarecytował – WYRZEC SIĘ PICIA ALKOHOLU NA ZAWSZE POD KARĄ OPUSZCZENIA WATAHY I RODZINNEJ WSPÓLNOTY.

Bliźniaki powtórzyły. W tym momencie powinien zagrzmiać piorun ale oczywiście nic takiego się nie wydarzyło. Przysięga właśnie zaczęła ich obowiązywać.

Podałem ręce bliźniakom.

- Chodźmy – powiedziałem. Wstali i ruszyliśmy za Orionem.

Jeśli się wam spodobał to zostawcie gwiazdkę i miły komentarz. Nie zapomnijcie również o followaniu mojego profilu. To bardzo pomaga i motywuje. Trzymajcie się i cześć.

WATAHAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz