1.14

22 4 0
                                    

Zagladałem zza ramienia wujaszka na kartkę gdy wypowiadał słowa. Było to dość trudne, musiałem stać na palcach bo  Charlie miał przynajmniej 2 metry wzrostu. Na moich oczach zapisane słowa rozbłysły niebiesko-fioletowym światłem. Trwało to ułamek sekundy i wciągutego czasu wszystkie litery znikły. Jednocześnie w grocie zapaliło się światło. Lampa ze świecą w środku rozświetliła mroki jasnym światłem.

 Jaskinia miała przynajmniej 50 m kwadratowych. Okrągła z gładkimi ścianami. Pośrodku stał stół na, którym znaleźliśmy skrzynkę. Wbrew nadziejom Oriona nie było żadnych kolejnych tuneli ani drzwi. 

Po chwili rozglądania się wiedziałem, że to czas to kończyć. Musimy wracać za kilka godzin wstanie słońce. 

- Musimy się zbierać - powiedziałem

- Tylko podzielmy się pierścieniami - odparł panterołak nieco błagalnym tonem

Każdy wziął działkę w postaci 3 różnokolorowych pierścieni. Wyszliśmy z groty i kolejno zsuwaliśmy się po linie. W międzyczasie gdy czekaliśmy aż wszyscy zejdą spytałem Wujka o pewna rzecz.

- Co oznaczają te słowa? To po łacinie?

- TAK. ZAKLĘCIA NA WYNOS SPISYWANE SĄ PO ŁACINIE. LEPIEJ DZIAŁA JĘZYK CZARODZIEI ALE MAŁO KTO GO ZNA. A TE SŁOWA TO PO PROSTU KONIEC CIEMNOŚCI I POCZATEK ŚWIATŁA.

Gdy tylko wszyscy się zebrali pod drzewem zarządziłem byśmy już ruszali. Pierwsze promyki światła przebijały się przez korony drzew zastępując blask księżyca. Mając na palcach pierścienie czułem coś nowego. Jakby przybyły jakieś nowe niewidzialne ręce.  Czułem, że mogłem ich w każdej chwili użyć tak jak zawsze mogę ruszyć palcami. To coś niesamowitego. Wiedziałem, że mogę przyspieszyć. Mogłem zwiększyć swoją siłę lub zwinność. Ta moc miała jednak swoje granice, podobnie jak mięśnie, one też się męczyły. Działały przez jakąś minutę, a potem przez kilka godzin się musiały z powrotem naładować. 

Cholera. Skąd ja to wiem? Nie wiem. Może to przez te pierścienie? Dawały mi jakąś wiedze na swój temat? Ja też trochę czytałem o magicznych przedmiotach. Może nie aż tyle co Connor ale coś na pewno. Może dlatego?

Powoli docieraliśmy do Gniazda. Właściwie to szybko choć Charlie nas nieco spowalniał. Jak na kilkuset kilogramową masę mięśni radził sobie całkiem nieźle. Przystanęliśmy przy skraju lasu zmieniając się w ludzi. Prawie cała tarcza słońca wychyliła się z horyzontu. Strażnicy nas zauważą jak nic. Naprzeciw nas dostrzegałem dziurę w siatce ale pas ziemi  skutecznie oddzielał las od gniazda. 

- Zauważą nas - powiedziałem zrezygnowanym tonem - Za późno

- Nie jeśli użyjemy pierścieni - odparł Orion - Im szybciej przebiegniemy tym większa szansa, że nas nie zauważą

- Dobra - mruknąłem - ale ja pierwszy na wszelki wypadek

Znałem Oriona. Był w tym momencie zbulwersowany ale rozumiał, że z nas dwóch to ja jestem ostrożniejszy. Przepuścił mnie odsłaniając połać zielonego terenu. Za nim siatka i pojedyncze zabudowania. 

Przyzwałem  moc białego pierścienia. To tak jakbyś poruszył ręką po prostu instynktownie jej używasz. Tak ja właśnie aktywowałem pierścień. Biały kryształ wyglądający jak perła rozbłysł nieziemskim światłem. Jednocześnie poczułem przypływ energii, siły w nogach. Nie mogłem tego porównać do energetyka. To coś znacznie wyraźniejszego, mocniejszego nie do porównania z niczym innym. 

Ruszyłem. 

Jeśli się wam spodobał to zostawcie gwiazdkę i miły komentarz. Nie zapomnijcie również followaniu mojego profilu. To bardzo pomaga i motywuje. Trzymajcie się i cześć.

WATAHAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz