ROZDZIAŁ 8

365 5 0
                                    

Plecy dziewczynki niegdyś gładkie i delikatne niczym płatek róży teraz były naznaczone licznymi czerwonymi pręgami . Ból rozrywał jej ciało na strzępy , a nienawiść do ojca nasilała się z każdą minutą coraz bardziej .                                                                                                                  - Teraz sobie porozmawiamy ! - odezwał się Leon kładąc rachunek za telefon na biurku . - Ciekawe jak wytłumaczysz mi sumę rachunków za telefon opiewającą na ponad 4500 GBP ?! Myślisz , że nie wiem , że wieczorami przez kilka godzin rozmawiasz z kimś przez telefon ?! Odpowiedz jak do ciebie mówię ! - mężczyzna trzepnął córkę kilka razy po tyłku dla przypomnienia , że ojcu należy się szacunek .                 - Przestań ... to boli ! - Rosemary próbowała odepchnąć prawą dłoń ojca ale skończyło się na tym , że dostała jeszcze mocniej .                             - Nie chcesz ze mną rozmawiać to pożegnasz się z laptopem i telefonem komórkowym na kilka miesięcy ! - powiedział stanowczo Leon i podszedł do biurka odłączając komputer od zasilania . Telefon schował do lewej kieszeni swojego ulubionego czerwonego płaszcza , który kupił kiedyś w Londynie w jednym ze sklepów z odzieżą dla arystokratów . Spodziewał się krzyków i histerii ze strony córki ale nic takiego nie nastąpiło . Dziewczynka leżała na brzuchu popłakując cichutko . - Przyślę Mary Lou żeby się tobą zajęła - powiedział Leon i skierował się do wyjścia .                                                                                                - Nienawidzę cię ! - powiedziała Rosemary odwracając zapłakaną twarzyczkę w stronę ojca stojącego w drzwiach .                                                 - No cóż ! Nie ty jedna ! - Leon wyszedł z pokoju córki i wrócił do swojego gabinetu chowając laptopa i telefon w szufladzie zamykanej na klucz . Następnie udał się do kuchni gdzie Mary Lou właśnie sprzątała .                                                                                                                            - Mary Lou - odezwał się Leon czując na sobie przenikliwe spojrzenie kobiety , która wiele razy interweniowała kiedy książę chciał ukarać swoją córkę , a która wiedziała , że jeśli będzie się wtrącać pewnego dnia Leon DalVille wyrzuci ją za drzwi . - Zajmij się proszę moją córką . Jest u siebie . - mężczyzna opuścił kuchnię stukając głośno obcasami swoich butów do konnej jazdy nie tłumacząc gosposi nic więcej . Mary Lou rzuciła ścierkę na blat i wytarła dłonie w fartuch , po czym przekazała sprzątanie swojej młodej pomocnicy Julii . Po drodze kobieta zabrała z apteczki wodę utlenioną , nożyczki i rolkę bandaża . Widząc ciekawskie spojrzenia Julii natychmiast zganiła dziewczynę upominając ją , że pierwszą zasadą tego zamku jest nie interesowanie się czyimiś sprawami , po czym zniknęła za drzwiami .                                           Leon wrócił do siebie i usiadł w miękkim fotelu tuż przy palącym się kominku . Sięgnął po kieliszek napełniony turkusowym alkoholem i wypił to jednym haustem . Przymknął oczy . Musiał się zdrzemnąć chociaż przez chwilę . Miał dość problemów dnia codziennego , rozwiązywania konfliktów między służbą , sprzeczek ze swoją nadgorliwą kuzynką , która mimo swojego ciętego charakteru była jego najbliższą przyjaciółką i wiecznego pouczania córki , do której nic nie docierało . No może poza porządną chłostą jaką przed chwilą dostała - pomyślał Leon i nalał sobie kolejną porcję alkoholu .        

Piękna i BestiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz