Bella weszła po marmurowych schodach , które zwieńczone były pięknymi rzeźbionymi poręczami a na końcu każdej z nich stała duża niegdyś biała donica wypełniona pięknymi lecz uschniętymi różami . Wielki ogród na środku którego stworzono wspaniały zielony labirynt również nie zachwycał swym wyglądem . Mimo , że ogrodnik Javier Rodriguez każdego lata starał się doprowadzić ogród do dawnej świetności pracy z tym związanej było coraz więcej . Koszenie trawnika , przycinanie żywopłotu , grabienie jesiennych liści i sadzenie nowych gatunków kwiatów a rąk do pomocy wcale nie przybywało . Ciężkie stalowe wrota - bo jak nazwać ogromne drzwi zwieńczone wspaniałymi zdobieniami niczym w baśni Tysiąca i Jednej nocy u których zarówno klamka jak i dzwonek wykonane zostały z tak dokładną starannością - po chwili otworzyły się w wielkim ociąganiem . W progu stanął czterdziestoparoletni mężczyzna ubrany w bardzo elegancki frak . Przedstawił się jako Jeremy Clinton - osobisty kamerdyner panicza Leona . - Jestem Bella Dubois - przedstawiła się dziewczyna obdarzając mężczyznę szczerym uśmiechem . - Kilka dni temu rozmawiałam z panem Albertem Cortez o służbie u księcia Dalville ... - Jeżeli mogę coś radzić - mężczyzna nachylił się do Belli szepcząc jej do ucha : uciekaj stąd póki możesz . Kamerdyner był kolejną napotkaną osobą , która próbowała uchronić osiemnastoletnią Bellę przed zgubną i nieprzemyślaną decyzją i chociaż Bella nie chciała się do tego przyznać wszyscy w jakimś stopniu mieli rację . Bella mogła chwycić swoje bagaże , odwrócić się i odejść póki nie było jeszcze za późno . Jednak nie ruszyła się nawet o milimetr , bo wszystko co zrobiła do tej pory robiła dla zdrowia ukochanego taty , który przebywał w ośrodku pełnym schorowanych ludzi i gdyby nie jego nowa sympatia Paula siedziałby całymi dniami sam nie mając możliwości porozmawiania z kimś za pomocą karteczek z wiadomościami . Oczywiście pielęgniarki dbały o niego , tego Bella nie mogła im zarzucić , ale miały wystarczająco dużo własnych obowiązków aby jeszcze całymi dniami siedzieć przy sparaliżowanym mężczyźnie . - Proszę zaprowadzić mnie do księcia - powiedziała stanowczo Bella , na co kamerdyner odsunął się zapraszając młodziutką niewiastę do środka . Dziewczyna zostawiła bagaże w holu wyłożonym czerwonym perskim dywanem , a mężczyzna obiecał zanieść je potem do pokoju , który wcześniej zajmowała poprzednia służąca . Nacisk na słowo ,, służąca ,, miał uświadomić Belli , że miejsce do którego trafiła nie jest wcale piękną baśnią tylko dlatego , że istniał tutaj ogromny zamek jak ze snów , a jego właścicielem był tajemniczy książę . Dziewczynę czekało mnóstwo ciężkiej pracy od sprzątania całego zamku po pomoc w kuchni jak również obsługę gości podczas przyjęć , które od śmierci Anabelle DalVille odbywały się bardzo rzadko . Odnosiło się wrażenie , że wraz ze śmiercią ukochanej żony księcia umarła nie tylko dusza panicza Leona ale również cała posiadłość . Niczym w kultowej ekranizacji Disney'a ,, Piękna i Bestia ,, gdzie służba zaklęta została w najróżniejsze przedmioty tak i tutaj zaklęty był cały zamek . Leon wciąż siedział przy rozpalonym kominku i palił cygaro kiedy kamerdyner podszedł do niego i nachylił się aby szepnąć mu do ucha kilka słów na temat nowo przybyłej służącej . Jeremy wiedział , że kiedy panicz DalVille odpoczywa nie należy mu zbyt często przeszkadzać . Sprawa nie mogła jednak czekać gdyż w tej chwili na zamku brakowało pracowitej , zdyscyplinowanej i przede wszystkim uczciwej służącej jak również takiej , która w przeciwieństwie do poprzedniej niewiasty wykuje na pamięć kilka bardzo ważnych zasad m.in to , że służbie zabronione jest wchodzenie do zachodniego skrzydła gdzie znajduje się zamknięta na klucz nieczynna oranżeria - dawniej jedno z najbardziej podziwianych miejsc w całym zamku .
CZYTASZ
Piękna i Bestia
Fiksi UmumPochodząca z Londynu osiemnastoletnia Bella by opłacić pobyt ojca w prywatnym ośrodku zatrudnia się na służbę u księcia Leona z rodu Dalville . Dziewczyna trafia do Zjednoczonego Królestwa Nirwany gdzie już pierwszego dnia spotyka się z ogromną nies...