Rozdział III

23 8 2
                                    

-Liściasta Łapo?

Uczeń odwrócił się automatycznie w stronę głosu. Przestraszył się, że to przywódczyni albo jego zastępca, którzy będą na niego źli, że polował wraz z nauczycielem, mimo, że nie był to jego pomysł polować o tak późnej godzinie. Odetchnął z ulgą gdy spostrzegł Różaną Łapę.

-Tak to ja- odpowiedział cicho z ulgą, gdy tylko odłożył mysz i krolika na stosik upolowanego mięsa.

-Ty... polowałeś?- spytała niepewnie.

-Tak- odpowiedział jej z dumą.- Polowałem wraz z Burzową Chmurą. Uważa, że jeśli nauczę się polować w trudniejszych warunkach, to będziński to lepiej wychodzić.

-Aha- odpowiedziała tylko.- Sam to upolowałeś, czy twój mentor zrobił to za ciebie?

Liściasta Łapa został wytrącony z równowagi, kompletnie nie spodziewał się takiego pytania. Nigdy nie usłyszał niczego podobnego od Różanej Łapy- albo w zasadzie dawnej Różyczki, która była dla niego miła. Nie tej nowej, Różanej Łapy.

-Wątpisz w moje umiejętności?- odwarknął. Przez chwilę stali na środku obozu i mierzyli się świecącymi w ciemności oczami. Wszyscy poza nimi spali. Nagle Różana Łapa zmrużyła bardziej oczy, po czym zaczęła się śmiać. Liściasta Łapa rzucił jej pytające spojrzenie.

-Przecież żartuję! Nigdy nie wątpiłam w twoje umiejętności. Na pewno upolowałeś więcej niż Burzowa Chmura- gdy to powiedziała, drugi uczeń zaczął się zastanawiać, czy była to ironia czy powiedziała to na poważnie, tak w niego wierząc. Po chwili kotka podeszła do niego, a ich nosy się zetknęły. W oczach Różanej Łapy zauważył lekki smutek.

-Hej, zakochani!- niespodziewanie odezwał się za nimi nieproszony kot.- Jest noc, wiecie o tym? Czemu nie śpicie?- była to jego mama, ze zdziwieniem zarejestrował Liściasta Łapa. Patrzyła się na nich ostro, lecz z błyskiem czułości.- Idźcie już, zanim zobaczy was jakiś inny kot!

Dwójka niedawno pasowanych uczniów pobiegła do ich legowiska, nie oglądając się za siebie. Liściasta Łapa od razu zna miejscu zwinął się w kłębek i zamknął oczy. Różana Łapa, jak zauważył z lekko otwartych niczym szparki oczu, chyba chciała z nim porozmawiać, ale widząc, że zasypia, również zrobiła to samo. Jednak uczeń nie spał.

Wcale nie był śpiący, był zbyt podekscytowany dzisiejszym polowaniem. Skoro dzisiejszy dzień był taki fajny- pomyślał- to następne będą jeszcze lepsze! Burzowa Chmura na prawdę nie jest taki, jak na początku myślałem. Źle go ceniłem.

Gdy Różana Łapa, tak jak zresztą wszyscy uczniowie wokoło spali, Liściasta Łapa powoli wstał. Miał zamiar polować dalej. Jeśli udowodnię Burzowej Chmurze, jaki jestem dobry, może szybciej zostanę wojownikiem!

Lekkim i cichym krokiem Liściasta Łapa skierował się do lasu. Poczuł ulgę, gdy znalazł się na wolnym od innych terenie. Lekko niż radością zaczął nasłuchiwać zwierzyny.

Gdy zapuścił się już nieco dalej w las, poczuł coś. Zdezorientowany wciągnął zapach jeszcze raz. Zdziwiony kot rzeczywiście czuł coś. Albo raczej: kogoś, a konkretniej, innego kota. Dojrzał tylko jakieś czarne pasy na pomarańczowym futrze. I nagle usłyszał ryk, przerażający ryk. W dodatku nie potwora z Drogi Grzmotu, tylko jakiegoś żywego. Wystraszony uczeń biegł, biegł tak szybko, jak tylko mógł, by uciec jak najdalej od tego miejsca. Nigdy nie zapomni tego odgłosu.

Gdy dotarł już zdyszany do obozu, od razu skierował się w stronę legowiska Jasnej Gwiazdy, by jej powiedzieć, że na ich terenie jest jakiś potwór, lecz zatrzymał go jego Mentor. Przerażony już z dwóch powodów, z okropnego ryku i przyłapania przez surowego, mimo wszystko, mentora, stanął jak wryty w miejscu.

-Ej!- syknął. Pewnie go obudziłem, pomyślał Liściasta Łapa.- Czemu lecisz do Jasnej Gwiazdy? Czemu chcesz ją obudzić?

-Ja...- zabrakło mu słów. Jak miał się wytłumaczyć?

-Idź spać! Natychmiast!- syknął ponownie.

Uczeń, któremu kazano już spać przynajmniej trzy razy, ale tego nie zrobił, pokornie skierował się ku legowisku. Położył na łapach pysk i opuścił powieki. Lecz nie mógł jednak przestać o tym myśleć. Myśleć o tym czymś, co wydało ten głośny dźwięk. Przypomniał sobie też o zapachu obcego kota na ich terytorium- to napewno nie był kot z żadnego klanu. Czy było możliwe, żeby jakiś kot wydał taki dźwięk?

Wojownicy: Nowe Zagrożenie Tom I✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz