Rozdział II

24 8 0
                                    

Na miejscu ujrzał dwoje młodych kotów, w tym Różaną Łapę.

-Hej!- zawołał do niej i mina mu zrzedła gdy zauważył, jak kotka rozmawia z jakimś innym uczniem którego do tej pory nie widział, śmiejąc się przy tym.

-O, cześć- przywitała się, odwracając rozbawiony wzrok od towarzysza.

-Mam na imię Czarna Łapa- przedstawił się kot.- A ty to pewnie Liściasta Łapa?- spytał. Ten nie odpowiedział.- Słyszałem o tobie sporo. To może... ja zostawię was samych- stwierdził, odwracając się w przeciwnym kierunku.- Do zobaczenia, Różana Łapo!- rzucił przez ramię.

-Kim on był?- syknął Liściasta Łapa za oddalającym się kotem.

-Jest moim... przyjacielem- odpowiedziała neutralnie.- O, idzie Parząca Łapa- zauważyła, widząc przybliżającego się do nich brata Różanej Łapy.- To ty może zjedz z nim posiłek, a ja już pójdę.

Liściastej Łapie opadła szczęka. Patrzał, jak jego najlepsza przyjaciółka oddała się w ślady Czarnej Łapy.

-Widziałeś kiedyś tego kota?- spytał nieprzyjaznym tonem Parzącą Łapę, gdy już się przybliżył.

-Tak- kiwnął głową w odpowiedzi. Uczeń nie mógł się nadziwić, że wcześniej nie widział czarnego kota w ich obozie. Był mu obojętny, wiec nie zwracał na niego uwagi.

-Jak tam Burzowa Chmura?- zapytał, celowo zmieniając temat. Liściasta Łapa dalej starał się odpowiadać spokojnie i pozytywnie, ale mimo wszystko jego wzrok ciagle wodził w kierunku miejsca, gdzie odeszła siostra jego towarzysza.

-Jutro mam pierwsze polowanie. A dzisiaj pokazał mi dużo miejsc, o których nawet nie wiedziałem- przyznał. Zaczęli jeść swój posiłek. Dalej wymienili kilka przyjacielskich zdań, gdy niespodziewanie za nimi rozległ się szelest liści.

-Liściasta Łapo- rozbrzmiał głęboki głos zastępcy przywódczyni, Złamanego Kła.- Jasna Gwiazda chciała cię do siebie prosić.

Przyjaciele wymienili spłoszone i zdziwione spojrzenia, po czym Liściasta Łapa posłusznie poszedł za zastępcą aż do legowiska przywódczyni. Zaintrygowany uczeń zaczął się zastanawiać, po co przywódczyni jego klanu go wezwała.

-Witaj- powiedziała, podnosząc się z pozycji leżącej gdy tylko zauważyła wchodzące koty.- Usiądź- wskazała ogonem Liściastej Łapie miejsce na przeciw siebie.- Możesz wyjść, Złamany Kle.

Zastępca posłusznie, choć niechętnie opuścił legowisko. Jasna Gwiazda zwróciła się do ucznia.

-Co się dzieje?

Liściasta Łapa spodziewał się wielu rzeczy, ale na pewno ni tego, że Jasna Gwiazda wezwie go do siebie tylko z powodu jego humoru.

-Um... nic?- odpowiedział speszony.

-Chodzi o Burzową Chmurę, tak?

Chociaż nie do końca o go chodziło, Liściasta Łapa przytaknął. Nie chciał nikomu opowiadać o Różanej Łapie i Czarnej Łapie.

Jasna Gwiazda westchnęła,

-Widzę, że nic od ciebie nie wyciągnę. W takim razie możesz już odejść- zdziwiony uczeń wstał i skierował się do wyjścia.-Aha, i zawołaj do mnie jeszcze Złamanego Kła- dodała. Liściasta Łapa kiwnął posłusznie głową i wykonał polecenie.

Gdy zastępca wszedł do Jasnej Gwiazdy, Liściasta Łapa udał się w kierunku Burzowej Chmury nie zważając na to, że słońce powoli zaczęło się już chylić ku zachodowi. Postanowił, że nie będzie myślał o wezwaniu go przez Jasną Gwiazdę. Nic nie zepsuje mu tego dnia bardziej.

-Czy musisz tak głośno stawiać Łapy?- powiedział z dezaprobatą jego nauczyciel, gdy tylko się zbliżył.- Brzmi to tak, jakbyś ważył z cztery psy!

-Przepraszam- miauknął pokornie.- Kiedy... kiedy zacznę moje lekcje polowania?- zaryzykował.

-Cóż, to miało być na jutro, ale skoro tak się niecierpliwisz... Gdy słońce będzie już za tym drzewem- wskazał mu ogonem najbliższe- spotkamy się w tym samym miejscu.

-A czy to nie za późno?- zapytał zdziwiony. Spodziewał się, że nauczyciel będzie kazał mu wstać o świcie, gdy robiło się jasno. A nie ciemno. Jednak gdy zobaczył wyraz pyska Burzowej Chmury, dodał tylko z entuzjazmem- Dobrze!- To będzie jego pierwsze polowanie!

W poczekaniu na ten piękny moment, Liściasta Łapa skierował się ku uzdrowiciele ich klanu, Mokry Liść. Gdy był jeszcze kociakiem, dobrze mu się z nią rozmawiało.

-Jeśli możesz, to przynieś jeszcze trochę tamtego ziela, które przyniosłeś ostatnio, Nakrapiana Łapo- zawołała przez ramię, nie oglądając się za siebie. Nakrapiana Łapa był jej uczniem. Liściasta Łapa z rozbawieniem odpowiedział:

-Mi tez miło cię widzieć, Mokry Liściu.

Na te słowa medyczka odwróciła się gwałtownie w jego stronę, posyłając przepraszający wyraz pyska.

-Przepraszam, przed chwilą wyszedł stąd Nakrapiana Łapa i myślałam, że już wrócił bo potrzebowałam trochę więcej... ah, nieważne- dopełniła.- Czemu się tu zjawiłeś? Coś cię boli? Jesteś ranny?- przyjrzała mu się swoim badawczym spojrzeniem.

-Nie, wszystko w porządku- uspokoił ją.- Chciałem tylko... w zasadzie nie wiem- przyznał, po czym szybko podszedł do wyjścia i zerknął na słońce. Jeszcze chwila, a czas minie!- Muszę lecieć, Mokry Liściu. Zaraz zaczynam pierwszy raz polować! Dziękuję!

-Polować? Tak późno? Za co dziękujesz?- zawołała za nim medyczka, ale ten był już w drodze na umówione miejsce. Mokry Liść pokiwała głową.- Roztargniony młodzieniec- uznała, po czym wróciła do poprzedniego zajęcia, jakim było mieszanie ziół.

-Jesteś przed czasem- zauważył Burzowa Chmura.- Ale to może i dobrze. Chociaż raz nie musiałem na kogoś czekać. Chodź ze mną- miauknął po czym pognał w głębię lasu. Zaskoczony Liściasta Łapa pobiegł w jego ślady, starając się dotrzymać mu kroku.

-Czemu polujemy w takiej ciemności?- spytał, nie wytrzymując już, gdy przystanęli.

-Jeśli nauczysz się polować w trudniejszych warunkach, będziesz lepszym myśliwym- wyjaśnił. Uczeń pokiwał w zamyśleniu głową. To miało sens.- Słyszysz?- zapytał po chwili. Oba koty zamarły, nastawiając uszy. Lekki szelest.- To królik. Teraz patrz uważnie, jak będę na niego polować. Jak znajdziesz drugiego, spróbujesz odtworzyć moje ruchy- nakazał.

Lekkim i zgrabnym ruchem Burzowa Chmura przyczaił się, po czym skoczył na ofiarę i zadał mu jeden szybki, śmiertelny cios. Z podziwem Liściasta Łapa spoglądał na swojego mentora.

-Teraz ty postaraj się znaleźć jakiegoś królika- wyszeptał jego mentor. Uczeń przełknął nerwowo ślinę. Uda ci się.

Liściasta Łapa nie musiał czekać za długo, aż usłyszy szelest zbliżającej się i niczego niespodziewającej się ofiary. Stało się to niecałe sto uderzeń serca po zademonstrowaniu mu, jak ma to zrobić.

Z entuzjazmem Liściasta Łapa starał się odtworzyć wszystkie ruchy Burzowej Chmury. Gdy przygotował się do skoku i napadł na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą było zwierzę, to uciekło. Liściasta Łapa nic nie złapał.

-Nie przejmuj się- przez twarz jego mentora jakby przeszedł cień troski malującej się na jego twarzy. Czy Liściastej Łapie się zdawało? Tak, napewno. Twarz Burzowej Chmury jak zwykle była z powrotem neutralna.- To była mysz, a nie królik. Powinienem to przewidzieć. Na króliki polujemy tak- ponownie pokazał, jak zapolować na królika- a na mysz tak- zademonstrował mu inną technikę. Liściasta Łapa od razu się rozchmurzył.- Następnym razem lepiej ci pójdzie. Ale oczywiście tylko wtedy, jeśli będziesz miał szczęście!- dodał. Chyba nie byłby sobą, gdyby nie dodał jakiejś kąśliwej uwagi na temat swojego ucznia.

A może jednak Burzowa Chmura nie jest taki zły?- przelatywało przez myśl Liściastej Łapie.- Może inni mają rację? Może nie słusznie go oceniałem?

Wojownicy: Nowe Zagrożenie Tom I✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz