Rozdział V

22 8 0
                                    

Otworzył oczy. Wcale nie był w legowisku Mokrego Liścia. Leżał za środku pięknej i kwiecistej polany. A w dodatku nie bolała go przednia łapa. Ze zdziwieniem obracał nią na wszystkie strony by ocenić, czy to sen. Ale nie, to nie był sen.

Wstał zdezorientowany i wciągnął świeże powietrze do nosa. Było tak czyste, że chciało się am zostać jak najdłużej. Wiatr poruszał liśćmi, a szum przez to wydawany niósł się przez całą polanę. Zafascynowany Liściasta Łapa był tak zajęty przyglądaniem się pięknej naturze, że nie zauważył, iż nawet nie zauważył kotki o podobnym do niego umaszczeniu, stojącą na drugim krańcu bajecznej polany. Zorientował się o tym fakcie, gdy poczuł w nosie inny zapach niż woń kwiatów i świeżego powietrza.

-Kim... Kim ty jesteś?- spytał. Kotka stała w miejscu i wlepiała w niego zielonookie spojrzenie. Liściasta Łapa zrobił krok w jej stronę, lecz gdy tylko to zrobił, ona cofnęła się do tyłu o tyle samo.-Nie!- zaprotestował bojąc się, że kotka zaraz od niego odejdzie.- Może się nie znamy, ale nie odchodź. Chociaż ty- poprosił z rozpaczą wyraźną w głosie.

Przechyliła na bok łeb i przyjrzała się mu uważnie.

-Dowiedz się prawdy, Liściasta Łapo- przemówiła lekkim i czystym głosem.-Dowiedz się.

-Skąd masz moje imię?- zapytał zdziwiony. Teraz to on cofnął się do tyłu o jeden krok. Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek widział ją na oczy.-Czego mam się dowiedzieć?-Kotka posłała mu uśmiech, po czym odwróciła się w stronę lasu otaczającego polanę i odbiegła w tamtą stronę.-Nie!- krzyknął, i rzucił się za nią w pogoń, lecz przed nim nagle z nikąd pojawiło się pęknięcie w trawie, ukazała się pod spodem ziemia. Pęknięcie zaczęło się powiększać coraz bardziej, aż zdobił się z niej wąwóz. Liściasta Łapa musiał uciekać, by do niej nie wpaść, lecz jego wysiłek poszedł na marne, bowiem przerażający wąwóz wreszcie go dogonił i pociągnął ze sobą do środka.

-Dowiedz się prawdy- odbijały się echem w jego głowie słowa nieznanej mu kotki. Liściasta Łapa zaczął krzyczeć, spadając coraz głębiej do szerokiej dziury w ziemi.

。🐈。 。🐈。 。🐈。

Liściasta Łapa podniósł się z krzykiem do pionu. Automatycznie, gdy poczuł że leży, chciał wstać, lecz uniemożliwiła mu to jego przednia łapa. Przypomniał sobie, gdzie jest: był znowu w domu, w legowisku Mokrego Liścia z bolącą przednią łapą, a obok niego siedziała Różana Łapa. Spojrzała na niego z przejęciem, przez chwilę obydwoje zapomnieli o napięciu które rosło coraz bardziej z chwili na chwilę.

-Coś ci się śniło, prawda?- zapytała.- Miauczałeś i wierciłeś się przez sen, a teraz obudziłeś się z krzykiem- podsumowała.

-To była wizja- wypalił pod wpływem emocji, ale nic więcej nie powiedział, bo zaczął rozważać, czy powiedzieć o tym starej przyjaciółce. Doszedł do wniosku, że najpierw dowie się czegoś o tej kotce, kim była, i nie przemyśli sobie tego na spokojnie.

Ku jego szczęściu mógł uniknąć dalszej odpowiedzi, bo w tym momencie Nakrapiana Łapa, uczeń Mokrego Liścia, wyszedł z paproci i stanął nieopodal nich.

-O, już się obudziłeś- stwierdził.

-Nie, nadal przecież śpię- odwarknął sarkastycznie, na co Nakrapiana Łapa nie odpowiedział.- Przepraszam- sprostował się.- Wy mi pomagacie, a ja jestem nie miły wybacz.

-Nic się nie stało- odpowiedział tylko, po czym zwrócił się do Różanej Łapy.- Możesz już odejść, dobrze się nim zajmiemy- jego wąsy zadrgały lekko z rozbawienia. Różana Łapa, chcąc nie chcąc, wyszła. Został sam wraz z Nakrapianą Łapą, który ponownie musiał obejrzeć jego łapę.- Siedziała tu przy tobie przez prawie cały czas- oznajmił, nie odrywając wzroku od obiektu, który badał.

-Różana Łapa?- upewnił się.

-Tak, mysi móżdżku- skwitował, po czym nałożył jakąś maść na przednią łapę.

-Nakrapiana Łapo- przypomniał sobie nagle. Uczeń medyczki rzucił mu pytające spojrzenie, więc wyjaśnił- Mokry Liść czeka na ciebie u starszych.

-U starszyzny?- zapytał zdziwiony, powtarzając jego słowa. W końcu medyczka była jeszcze w miarę młoda, ale może po prostu lubiła przebywać w ich towarzystwie? W to już nie wnikali.- Okej, nie ruszaj łapą, zaraz wrócę- oznajmił, po czym wyszedł. Liściasta Łapa został sam, wiec wykorzystał chwilę ciszy na przemyślenia związane z wizją, która pod koniec wrzuciła go do przepaści. Na wspomnienie tego aż się wzdrygnął.

Dowiedz się prawdy... ale o czym? Czyżby jej chodziło o Jastrzębi Postrach? No w zasadzie tak, bo o co innego. Ale... ta kotka była do mnie bardzo podobna, a przynajmniej tak mi się wydawało.

-Jak moja łapa wydobrzeje, będę musiał się czegoś o niej dowiedzieć- mruknął pod nosem.

-Nie liczyłbym na to- miauknął przyjacielsko ktoś za nim. Odwrócił głowę w jego stronę. Parząca Łapa! Wydał szczęśliwe miauknięcie na widok najlepszego przyjaciela.- Z tego, jak znam Złamany Kieł, nie przejdzie ci to ulgowo. Jastrzębiemu Postrachowi było na prawdę przykro- oznajmił z nutką smutku w głosie.- Czemu chciałeś uciec z obozu? Co masz do nowego wojownika, że przerwałeś mu w tak ważnej chwili?

No tak, już nawet on mi nie będzie wierzył!- zawołał w myślach. Ale cokolwiek by się działo, postanowił, że opowie o tym przyjacielowi

-Wczoraj, po polowaniu z Burzową Chmurą, kazał mi już zasnąć. Ale ja chciałem polować dalej, bo bardzo mi się to spodobało. Gdy byłem już głębiej w lesie- zmienił ton głosu na szept- najpierw poczułem obcy zapach.

-Obcy?- spytał, również szeptem, zdziwiony przyjaciel.

-Tak, obcy. Nie należał do żadnego klanu, bo Burzowa Chmura pokazywał mi ich zapachy na ich terytoriach- wyjaśnił.- Ale to na pewno był zapach kota. Potem zauważyłem pomarańczowe futro, w czarne paski!

-Ależ przecież takie futro ma Jastrzębi Postrach!- krzyknął przerażony Parząca Łapa, ale ponownie zniżył głos do szeptu gdy przypomniał sobie, że to tajne.- Co on tam robił?

-Nie wiem- Liściasta Łapa przecząco pokręcił głową.- Ale potem stało się coś na prawdę strasznego. Usłyszałem ryk... tak głośny, że nawet potwór z Drogi Grzmotu takiego nie wydaje!- powiedział zamykając oczy i przypominając sobie tą chwilę.

Przerażony opowiadaniem Parząca Łapa wpatrywał się w niego.

-A może to nie on tak ryknął? Przecież chyba nie widziałeś, jak ryk wydobywa się z jego pyska- powiedział. Liściasta Łapa niechętnie przyznał mu rację.- A poza tym, skąd wiesz, jaki odgłos wydają Potwory z Drogi Grzmotu?- spytał podejrzliwie.

-Ekhym, wiesz, opowieści starszych- wytłumaczył się pospiesznie.- Czyżbyś mi nie wierzył w to, co zobaczyłem?- zapytał z przymrużonym oczami. Speszony Parząca Łapa zawahał się na chwilę, lecz jego wypowiedz była bardzo pewna siebie.

-Jest trochę dziwne to, co mówisz, a w dodatku nie mam pojęcia, czemu Jastrzębi Postrach miałby wychodzić poza obóz w o takiej porze. Wydaje się to na prawdę dziwne- wyjaśnił.- Nie mniej jednak jesteś moim przyjacielem, i wierzę ci ponad wszystko.

Liściasta Łapa uśmiechnął się do niego.

-Chociaż ty- mruknął.

-Dobra, ja już wychodzę- powiedział pośpiesznie.- Złamany Kieł i jego uczeń wracają. Na razie!

Liściasta Łapa cieszył się, że przyjaciel do niego przyszedł. Przynajmniej mógł na chwilę zapomnieć o dręczących go problemach.

Wojownicy: Nowe Zagrożenie Tom I✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz