Rozdział IV

25 8 5
                                    

-Wszystkie koty na tyle duże, by polować, niech się zbiorą pod Wielkim Głazem!- wyrwał go ze snu głos Jasnej Gwiazdy, który niósł się po całym obozie. Jednak Liściasta Łapa był tak zmęczony i wyczerpany, że zdołał tylko na chwile uchylić powieki, po czym zamknął je z powrotem.

-Liściasta Łapo!- syknął do niego jeden z wojowników. Jego głos jakoś dziwnie brzmiał, jakby kot był czymś bardzo podekscytowany.-Wstawaj!

Uczeń ponownie uchylił powieki, tym razem trochę szerzej. Zabrakło mu tchu w płucach gdy jego wzrok spoczął na sierści wojownika.

Cała pomarańczowa z czarnymi pasami.

To był on!- zaczął panikować. Wczorajszego dnia niewyraźnie widział jakiegoś obcego kota na ich terenie, który wydał z siebie przeraźliwy ryk. Miał identyczne umaszczenie. Czy to możliwe, że w ich obozie był potwór, który tak głośno ryczy? To dało spanikowanemu Liściastej Łapie energii. Podniósł się natychmiast na cztery łapy ignorując skurcze po wczorajszym biegu przed przeraźliwym kotem, i otworzył szerzej oczy. Nie odwracając się za siebie, pobiegł w kierunku miejsca, gdzie było wejście i wyjście obozu. Skierował się ku niej, ale Czarna Łapa stanął mu na drodze w niespodziewanym momencie. Zaskoczony Liściasta Łapa natychmiast zachamowaniu przednimi łapami, ale nie uchroniło ich to od zderzenia. Obydwaj uczniowie wylądowali obolali na ziemi.

-Gdzie się wybierasz?- warknął Czarna Łapa, powoli się podnosząc. Liściasta Łapa tez spróbował wstać, jednak dokuczał mu ból w przedniej łapie.

-Nie twój interes! ja na twoim miejscu dłużej bym tu nie został, gdy jest tu...- przerwał spanikowane tłumaczenie, gdy zauważył oczy wszystkich kotów z klanu skierowanych na niego. Przypomniał sobie o wezwaniu przez Jasną Gwiazdę i poczuł się głupio. Wszystkie koty nagle zaczęły między sobą szeptać, a Liściasta Łapa wiedział, że o nim. Teraz wytworzą się plotki o mojej nielojalności do klanu- pomyślał gorzko.

-Liściasta Łapo!- zawołała cierpliwie Jasna Gwiazda z kamienia u góry.- Usiądź i posłuchaj, bo właśnie przerwałeś ważną ceremonię dla pewnego kota-oznajmiła, po czym wezwała do siebie Jaskółczą Łapę- kota, którego wczoraj widział w lesie! Tego, który wydał taki ryk!- Ja, przywódca Klanu Pioruna wzywam naszych wojowniczych przodków, by spojrzeli na tego ucznia. Ciężko pracował, by zrozumieć wasz szlachetny kodeks, więc polecam go wam jako wojownika- phi, pomyślał. To co on w takim razie robił w nocy daleko od obozu i w dodatku miał na sobie obcy zapach?

Liściasta Łapa czuł się naprawdę głupio, jednak chyba każdy by zrobił to co on, w takiej sytuacji. Uczeń pomyślał, że potem o tym komuś opowie. Ale to będzie później, bo teraz leżał na ziemi z bolącą łapą. Czarna Łapa, który już się podniósł, podszedł do niego i wyciągnął w jego stronę łapę, by pomoc mu wstać.

-Jaskółcza Łapo, czy obiecujesz przestrzegać kodeksu wojownika, chronić i bronić go nawet za cenę życia?- kontynuowała w tle Jasna Gwiazda.

-Żartujesz?- spytał przyciszonym głosem Czarną Łapę, by nikt poza nimi go nie słyszał.-To ty spowodowałeś, że tu leżę. Przez ciebie mogę mieć złamaną łapę! A teraz podajesz mi pomocną łapę, by mi pomóc!- parsknął.

-Obiecuję- powiedział dumnie Jaskółcza Łapa, stojąc przy przywódczyni.

-Słuchaj- zaczął Czarna Łapa- Sam jesteś tego winien. Gdybys nie wymykał się...

-To nie było wymknięcie!- wybuchnął. Wszystkie oczy kotów ponownie skierowały się na niego, ale tym razem złe, że przerywają tak ważną ceremonię w życiu Jaskółczej Łapy. Czemu nikt go nie rozumie? Tutaj był jakiś zdrajca! Musiał to przekazać Jasnej Gwieździe. Pasowany na wojownika uczeń niespokojnie przebierał łapami, nie był zadowolony z przerywania jej z powodu Liściastej Łapy.

-A zatem- kontynuowała przywódczyni, nawet nie patrząc na ucznia, który zakłócał ceremonię- mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Jaskółcza Łapo, od dziś będziesz znany jako Jaskółczy Postrach. Klan Gwiazdy honoruje twoją odwagę i niezależność, a my witamy cię jako pełnoprawnego wojownika klanu Pioruna!

Gdy koty szły pogratulować nowemu wojownikowi, Czarna Łapa spojrzał tylko na niego ze zmieszaniem na pysku, po czym skierował się do nowo pasowanego ucznia. W tym samym czasie do kipiącego ze wściekłości Liściastej Łapy podeszła Mokry Liść, i przyłożyła coś do jego przedniej łapy.

-Boli cię?- zapytała, nie patrząc mu w oczy.

-Inaczej chyba by mnie już tutaj nie było- stwierdził sarkastycznie. Zazwyczaj Mokry Liść odpowiadała na takie odzywki uśmiechem, lecz tym razem się on nie pojawił. Czy wszyscy się teraz ode mnie odwrócili?

-Nakrapiana Łapo i Kamienne Spojrzenie!- zawołała medyczka, a na dźwięk imienia najlepszego przyjaciela swojego mentora drgnął. Gdy wojownik i uczeń medyczka odwrócili się ku niej, poprosiła ich, by pomogli jej przenieść Liściastą Łapę do jej legowiska. Koty bez słowa jej pomogły.

Gdy Liściasta Łapa znalazł się już w wyznaczonym miejscu, Kamiennie Spojrzenie wyszedł bez słowa. Mokry Liść natomiast kazała mu się położyć, by mogła spokojnie opatrzyć jego łapę.

-Idź po Powój, który pomoże usztywnić łapę i jakiś patyk do tego- zarządziła. Jej uczeń natychmiast poleciał po wskazane przedmioty. Liściasta Łapa wykorzystał jej nieobecność na rozmowę sam na sam z uzdrowicielką.

-Mokry Liściu...- zaczął.

-Leż- oznajmiła mu, a gdy chciał zaprotestować, dodała- poczekaj na Nakrapianą Łapę. Jeśli się zjawi, przekaż jej, że jestem... u starszyzny- oznajmiła, i skierowała się do wyjścia.

-Ale- zaczął ponownie, ale zrozumiał, że to nie ma sensu. Wszyscy się już od niego odwrócili, pomyślał. Nie ma już dla mnie ratunku w tym klanie.

Liściasta Łapa powoli, by nie ruszać za bardzo bolącą łapą, zwinął się w kłębek, po czym oczy mu się zaszkliły. Łkanie przeszło w płacz, a jego łzy spływały po jego policzkach. Tak bardzo potrzebował kogoś, z kim mógł porozmawiać, ale takowej osoby w pobliżu nie było.

Liściasta Łapa zapadł w niespokojny sen.

Wojownicy: Nowe Zagrożenie Tom I✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz