Czuję się fatalnie. To co dzisiaj usłyszałam od Sergia bardzo mnie zabolało. Pewnie zrobiłam największą głupotę po raz kolejny go odrzucając. Nie mogę już sobie z tym poradzić. Powinnam czuć satysfakcję, że go odrzuciłam. W końcu mam spokój i mogę po swojemu iść przez życie. Jednak tak nie jest. Płaczę już kolejną godzinę i nie mogę się uspokoić. Wszyscy domownicy zrobili już do mnie wycieczki, ale ja nie chciałam z nikim rozmawiać. Zabroniłam też wpuszczać moich znajomych do domu. Nie chcę przez najbliższe kilka dni z nikim rozmawiać, a w szczególności z nimi. Jedyny temat jaki będą poruszać to Sergio. A ja nie jestem w stanie tego znieść. To tak mnie boli. Był, jest i będzie na zawsze moją największą słabością. Przeraża mnie to i wiem, że zaczynam robić się coraz gorsza. Ta cała sytuacja zaprzecza wszystkim moim wartościom.
— Pilar, nie chcę ci przeszkadzać. Ale... — powiedział tata, który pojawił się w drzwiach mojego pokoju. Nie dokończył, ponieważ ja usłyszałam krzyki pod domem.
— Mirabel! Kochanie! Mirabel! — Tylko Sergio tak do mnie mówił. To na pewno on. — Wyjdź do mnie, proszę! Mirabel!
— Co on tu robi? — zapytałam wściekła.
— Nie wiem, zapukał do drzwi ale go wyprosiliśmy. Powiedzieliśmy, że nie chcesz nikogo widzieć. To przez niego tak płaczesz? — zapytał mnie.
— Tak, miałam dzisiaj z nim nieprzyjemną wymianę zdań — wyjaśniłam.
— Kocham cię! Słyszysz Mirabel?! Kocham cię nad życie! — krzyczał, a ja nie wiedziałam co zrobić.
— Wyjdź na ten balkon. Wiem, że chcesz go zobaczyć — odparł tata, a ja otworzyłam drzwi balkonowe. Powoli wyszłam na balkon, a na trawniku stał Sergio.
— Kocham cię, rozumiesz? Nie odpuszczę sobie tak łatwo! Nie wyobrażam sobie bez ciebie życia! — krzyczał w moim kierunku, a mi coraz bardziej robiło się wstyd. Mam nadzieje, że sąsiedzi tego nie słyszą.
— Przestań tak krzyczeć — poprosiłam.
— Porozmawiajmy, proszę — odparł.
— Jesteś pijany, to nie jest odpowiedni moment — westchnęłam.
— Nie odejdę stąd dopóki nie zejdziesz do mnie tutaj! Będę krzyczał tak głośno, że cię kocham aż cała Hiszpania usłyszy! — krzyknął głośniej.
— Sergio, daj spokój — powiedziałam.
— Kocham cię, czy ty to rozumiesz? Nigdy nie kochałem tak żadnej kobiety! Żałuję, że tak bardzo cię zawiodłem! Wiem, że ty też mnie kochasz ale bardzo się boisz! Proszę porozmawiajmy! — krzyczał.
— Pilar idź do niego, bo zaraz będziemy tu mieli policję. — Na balkon wyszedł tata.
— Zaraz wyjdę, założę buty — oznajmiłam. Wsunęłam na stopy adidasy, po czym zeszłam szybko na dół. Wyszłam przed dom, a Sergio zwrócił od razu na mnie swoją uwagę.
— Porozmawiamy? — poprosił.
— Porozmawiamy, ale nie tutaj — oznajmiłam.
— Jasne, gdzie proponujesz? — zapytał.
— W twoim domku — zaproponowałam.
— To jest nasz domek — zaznaczył. — Chodźmy — otworzył mi bramkę, po czym wyszliśmy na drogę.
— Dlaczego tutaj jesteś? — zapytałam wchodząc do domku.
— Bo cię kocham i nie wyobrażam sobie mojego życia bez ciebie u mego boku. Przepraszam, ale musiałem ci to w końcu powiedzieć. Ja wiem, że pewnie nie zostawisz tego całego Hugo. Nie wiem czy go kochasz, ale na pewno obdarzyłaś go jakimś uczuciem. Szanuję to i nie chcę cię zmuszać do zrywania z nim zaręczyn. Wiedz jeszcze, że nie zamierzam cię odbijać sprzed ołtarza. Nie zasługujesz na to żebym narobił ci wstydu w najważniejszym dniu twojego życia. Jeżeli tak wybrałaś, to na pewno wybrałaś dobrze. Jesteś mądrą i dobrą kobietą i szanuję twój wybór, choć w głębi i tak sądzę, że jestem od niego o wiele lepszy — wyznał i przy tym lekko się uśmiechnął. — W każdym razie, nie będę cię do niczego zmuszać. Żal mi tylko tych naszych wspólnych chwil. Tych smutnych i dramatycznych oraz tych radosnych. Pamiętasz jak zrobiłem ci zdjęcie z półnagim tyłkiem w Rzymie? Do tej pory mam je na tapecie, niezmiennie od tylu lat. Pamiętam wszystkie nasze wspólne momenty. Pamiętam ten strach jaki czułem, gdy lekarze walczyli o twoje życie. Nikt dla mnie nie zrobił czegoś takiego. Nie wiem czy ktoś byłby w stanie oddać za mnie swoje życie. Nie wiem czy życie ze mną byłoby bezpieczne, w końcu Sergio Ramos równa się kłopoty — dodał, a łzy spływały po moich policzkach strumieniami.