(Ten rozdział podzieliłam na dwie części gdyż planuje w nim rozbić najważniejszą część fabuły)
Midoriya pov.
Czułem się jak idiota.
Jak mogłem myśleć, że on mógłby coś do mnie czuć...
Przecież nawet nie dorastam nu do pięt.
Jestem bezużyteczny.
Czułem na policzkach skapujące łzy, które natychmiast wsiąkały w ziemie, nawet nie pozostawiając po sobie śladu.
Czemu moje uczucia nie mogą tak po prostu zniknąć?
I czemu to tak boli.
Moje nogi same zaczęły nieść mnie w jeszcze nie wiadomym kierunku. Kiedy stanąłem przed drzwiami, zapukałem lekko, nawet nie znając konkretnego powodu dla którego się tu znalazłem.
W momencie, w którym drzwi się otworzyły, a ja ujrzałem w nich Tenye niewiele myśląc, bez słowa wtuliłem się w jego klatkę piersiową wybuchając płaczem.
Iida zdziwiony chwilę stał próbując zrozumieć sytuację, jednak po chwili przymknął drzwi i przytulając mnie mocniej zaprowadził do środka. Posadził mnie na swoim łóżku i cierpliwie czekał, aż się odezwę.
Nie zwracałem uwagi na otoczenie. Nie widziałem, jak kiri zaalarmowany moim wtargnięciem wychodzi i udaję się do głównego powodu mojej rozpaczy. Gdybym wiedział, zatrzymałbym go. Już wszystko na nic. Nie ma już nadziei.
Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, a ja jeszcze bardziej zatoczyłem się płaczem. Próbowałem się uspokoić, jednak było tylko gorzej. Tenya zauważając mój problem przytulił mnie mocniej i zaczął lekko gładzić mnie po plecach. Nie spodziewałem się po nim takiej czułości i troski. Rzeczywiście był trochę spięty i widać, że nie styka się na co dzień z takimi sytuacjami, jednak w jego objęciach czułem się dobrze. W objęciach kogoś komu na mnie zależy...
W końcu moje myśli skupiły się także na innych rzeczach i wreszcie się w miarę uspokoiłem. Uwolniłem się powoli z objęć Iidy i rozejrzałem niepewnie po pokoju. Zauważając plamę od moich łez na koszulce chłopaka momentalnie poczułem się zażenowany.
-Iida! Tak bardzo przepraszam! Pobrudziłem ci koszulkę... I praktycznie się na ciebie rzuciłem... Przepraszam. - powiedziałem cały czerwony ze wstydu.
-Midoriya, nic się nie stało! Rozumiem, że tego potrzebowałeś i nie widzę w tym nic złego. Chcesz o tym pogadać? Zawołać Urarakę? - spytał, jak zwykle żywo gestykulując, niebiesko-włosy.
-Nie, nie trzeba. Właściwie to chciałem pogadać z tobą. Tylko z tobą. Ale oczywiście, jeśli nie masz czasu to przyjdę później! - dodałem nadal trochę speszony.
-Nawet gdybym rzeczywiście był zajęty, zawsze znalazłbym czas aby z tobą porozmawiać. W końcu jesteś moim przyjacielem. - uśmiechnął się Tenya.
-I-ida-kun! - poczułem jak w moich oczach na nowo zbierają się łzy.
-Powiedziałem coś nie tak? Jeśli cię tym jakoś obraziłem, to najmocniej przepraszam! - prawie wykrzyknął Iida i zaczął jeszcze energicznie gestykulować.
-Nie, nic się nie stało! Po prostu, miło słyszeć, że ma się kogoś, kto naprawdę się tobą przejmuje... - powiedziałem próbując lekko się uśmiechnąć. Niebiesko-włosy trochę się rozluźnił i czekał cierpliwie, aż zacznę mówić.
-Chodzi o to, że... - kiedy tylko pomyślałem o nim i o tym co mi powiedział, poczułem jak w oczach znowu zbierają się łzy. W klatce piersiowy czułem duszący ucisk, który boleśnie zaciskał się wokół rozszarpanego serca. Nie chciałem tego czuć, już wolałem czuć pustkę. Wtedy przynajmniej nie robił bym sobie nadziei, ponieważ... nadziei już nie ma.
-Chodzi o Bakugo? Coś ci zrobił? Zawołać Aizawe-sensei? -spytał coraz bardziej zaniepokojony Iida.
-Nie, to tylko...to nic istotnego. Przepraszam, że zawracałem ci głowę. Lepiej już pójdę. - Głupie uczucia! Czemu nie mogą tak po prostu zniknąć? Czemu?
-Czyli chodzi o niego... Słuchaj Midoriya, cokolwiek ci zrobił, wiedz że zawsze będziemy przy tobie. Ja, Uraraka, Todoroki. I wszyscy pozostali, będziemy cię wspierać. Nieważne co się stanie. Pamiętaj o tym. - powiedział Tenya kładąc mi rękę na ramieniu i uśmiechając się szeroko. Kiwnąłem lekko głową i już się nie oglądając wyszedłem z domku.
Nie chciałem jeszcze wracać, bo wiedziałem, że on tam będzie. Było ciemno i zimno, ale ja się tym zbytnio nie przejmowałem. Usiadłem na jakimś pieńku i odchyliłem głowę wpatrując się w gwiazdy. Nie wiem ile czasu zostałem tej pozycji, kiedy nagle poczułem z boku nieokreślone ciepło. Odwróciłem się w tamtą stronę i zauważyłem Todorokiego, który swoją twarz miał skierowaną w górę, a w jego wyciągniętej dłoni tlił się ogień.
-Przeziębisz się. -powiedział tylko, nawet na mnie nie patrząc.
-Coś się stało? -spytałem.
-Chyba ja powinienem zadać to pytanie. -stwierdził odwracając wzrok od nieba i kierując go na mnie.
-... iida ci powiedział? - bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
-Sam się domyśliłem. A więc Bakugo? - powiedział cicho świdrując mnie wzrokiem. Czy on właśnie... Skąd on...
-Skąd ty... Jak... -jąkałem się zdziwiony.
-Myślisz, że jestem ślepy? Co chwile na niego spoglądasz, jesteś zamyślony, a teraz jesteś kompletnie rozbity, właśnie przez niego. - powiedział nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Czy inni też...? -spytałem cicho.
-Nie wydaje mi się. Może i nie jestem najlepszy w określaniu własnych uczuć i reakcji, ale wychowałem się cały czas obserwując ludzi. - stwierdził prosto.
-Czemu to musi tak boleć? Czy nie może się już skończyć? I czemu akurat on? - powiedziałem zrozpaczony próbując powstrzymać łzy.
-Nie odpowiem ci na te pytania, jednak pamiętaj o tym jaki jest Bakugo. Jeśli przypomnisz sobie jego zachowanie powinno ci ulżyć. - powiedział znów zerkając w górę.
-Co masz na myśli? - spytałem zdziwiony.
-Ale ciemno się zrobiło. Dobranoc Midoriya! - powiedział tylko i wstał nawet nie patrząc w moją stronę.
Siedziałem chwilę w ciszy próbując zrozumieć co Shoto miał na myśli. Po około 5 minutach zrezygnowałem z tego i lekko chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę domku.
Z każdym kolejnym metrem czułem jak mięśnie w moim ciele coraz mocniej się spinają. Kiedy dotarłem przed drzwi wziąłem głęboki oddech i cicho je uchyliłem. Moje mięśnie momentalnie się rozluźniły, w momencie w którym zauważyłem, że Kacchan śpi.
Nie wiele myśląc poszedłem kilka kroków do łóżka i przyjrzałem się uważnie jego twarzy. Mimo rozluźnionej mimiki czerwone ślady wokół oczu i zaschnięta krew na ustach mocno się odznaczały. Co tu się wydarzyło? I czemu Kacchan... płakał?
Odsunąłem się niepewnie i zatapiając się w myślach ruszyłem do łazienki. Uspokoiłem się i postanowiłem pójść po rzeczy potrzebne pod prysznic. Kiedy ruszyłem w stronę szafy zauważyłem, że blondyn już nie śpi. W momencie kiedy mnie dostrzegł natychmiast poderwał się do góry i energicznym krokiem ruszył w moją stronę. Chciałem szybko się odwrócić, ale Katsuki złapał mnie mocno i przyszpilił do ściany. Pochylił się nade mną i szepnął cicho słowo, którego nigdy nie usłyszałem z jego ust.
-... Przepraszam
Po czym zniżył się jeszcze bardziej i mnie pocałował.
POLSAT
*******************************
Siema!
Oto następny rozdział.
Miał być trochę wcześniej, ale w szkole mam urwanie głowy, więc trochę mam poślizg. Następna część powinna wyjść w weekend, więc długo nie będziecie czekać.
Dziękuje za drugie miejsce w kategorii katsudeku! Po prostu was kocham!Do następnego!
(1084 słowa)
CZYTASZ
Bez nadziei - bakudeku [ZAKOŃCZONE]
FanfictionDawni przyjaciele z dzieciństwa nagle spoglądają na siebie w zupełnie inny sposób. Czy przyznają się do tej nagłej zmiany? Jak na to wpłyną traumatyczne wydarzenia, które mają nastąpić w niedalekiej przyszłości? Czy nadal pozostaną w stanie bez żadn...