Zagubienie

2.1K 161 98
                                    

Nadzieja.

Promyk światła, który rozjaśnia nawet najciemniejsze zakątki duszy.

Ciepło rozchodzące się gdzieś głęboko i ogrzewające stopniowo całe wnętrze.

Te oczy pełne strachu, ulgi oraz gniewu.

Te piękne, szkarłatne oczy dające nadzieje.

Nadzieje na lepszą przyszłość.

Na przyszłość.

⋰⋱⋰⋱⋰⋱⋰⋱⋰⋱⋰⋱⋰⋱⋰⋱⋰⋱⋰⋱

Bakugo chodził niespokojnie po korytarzu, rzucając co jakiś czas przekleństwa. Ci sztywniacy w mundurach odciągnęli go siłą od półprzytomnego Shigarakiego i skurwysyn uciekł. Nawet nie zdążył go dobrze uszkodzić! Eh... Ostatnio nic nie dzieje się po jego myśli.  

Blondyn westchnął cicho i spojrzał na zegarek. Nagle zza drzwi przed którymi tak nerwowo spacerował praktycznie wybiegła zielonowłosa kobieta. Szybko rozejrzała się po korytarzu i gdy zobaczyła zastygłego w bezruchu Katsukiego, bez słowa rzuciła się mu na szyje.

-Tak bardzo ci dziękuje, chłopcze! Gdyby nie ty Izuku pewnie dalej byłby tam zamknięty z tymi... tymi... zbirami. - wyjąkała Inko już nie powstrzymując płaczu.

Bakugo stał jak skamieniały. Dopiero kiedy kobieta się od niego odsunęła uśmiechnął się lekko, a raczej próbował bo wyglądało to bardziej jak grymas.

-Posłuchaj mnie Katsuki. Czy mogłabym mieć do ciebie jedną prośbę? - spytała. Blondyn kiwnął głową.

-Czy mógłbyś mieć na niego oko? Wiesz, że ma talent do pakowania się w niezłe kłopoty. - Inko spojrzała na chłopaka z nadzieją.

ŻE CO? JA? Brokuł nie ma innych przyjaciół? Nie będę robić za pierdoloną niańkę!

-Oczywiście- powiedział. NIECH TO SZLAG! I PO CO SIĘ ZGADZAŁEŚ? Ty durna pało!

Kobieta spojrzała na zegarek, po czym wyszła szybkim krokiem uśmiechając się na pożegnanie. Wspominała też coś o jakimś ważnym spotkaniu w pracy.

Katsuki westchnął zrezygnowany i pokręcił z niedowierzaniem głową. Podszedł niepewnie do drzwi z zamiarem pukania jednak szybko z tego zrezygnował i wszedł do pokoju od razu. Rozejrzał się po wnętrzu i gdy zauważył Midoriye na łóżku przy oknie ruszył pewnym krokiem w jego kierunku.

-Kac-chan! C-co ty tu robisz? - zielonowłosy widocznie spurpurowiał. Odwracał wzrok i próbował udawać, że ściana naprzeciwko niego jest niezwykle ciekawa.

-Przyszedłem sprawdzić czy jeszcze żyjesz. - stwierdził grobowym głosem nastolatek.

-Oh... A właśnie... Kacchan. Lekarze mówili, że to ty mnie uratowałeś. Ja chciałem ci... podziękować.-powiedział Deku jąkając się i rumieniąc niemiłosiernie. To urocze....CHWILA, CO!? Jego obecność źle na ciebie wpływa(aut. ja bym powiedziała, że jest wręcz odwrotnie). Po prostu przestań o nim myśleć. I tyle. To chyba proste, prawda? Prawda...?

-Wystarczy mi jak już więcej nie będziesz się pakował w łapy złoczyńców - Midoriya zamrugał zdziwiony łagodnością tego zdania.

-CO TY SOBIE MYŚLAŁEŚ DEKLU!? PCHAĆ SIĘ DO JAKIEJŚ PODEJRZANEJ ULICZKI? TO SKRAJNIE GŁUPIE! DZIWIE SIĘ  JAKIM CUDEM W OGÓLE PRZESZEDŁEŚ EGZAMINY PISEMNE NA POCZĄTKU ROKU! - i czar prysł. Mimo tonu blondyna Izuku nie przestał się jednak rumienić. Czyżby Kacchan się martwił? Nieee, to nie możliwe!

-Przepraszam Kacchan... Wiem, że przeze mnie niektóre zajęcia zostały odwołane, a części nauczycieli nie było w szkole. A wy przecież macie niedługo egzaminy końcowe i... i teraz nie przerobiliście do końca materiału... I TO WSZYSTKO MOJA WINA! - zielonowłosy wybuchł płaczem. 

Bakugo patrzył na niego osłupiały, po czym nie do końca świadomy swoich ruchów, podszedł bliżej i usiadł na brzegu łóżka. Podniósł niepewnie rękę i poczochrał delikatnie włosy Izuku. Chłopak spojrzał na niego osłupiały i wtedy w jednej sekundzie blondyn się opamiętał. Odwrócił szybko głowę i cofnął rękę.

-To nie jest wszystko twoja wina, tylko tych skurwysynów którzy cię porwali. Owszem ty też zawiniłeś, ale nie ponosisz za to pełnej odpowiedzialności. Dlatego nie waż się mówić więcej, że to twoja wina, rozumiesz? - syknął Bakugo. Izuku pokiwał lekko głową i otarł łzy, które zdążyły już spłynąć z jego policzków.

Katsuki wstał i gdy już miał odchodzić, Midoriya złapał go za nadgarstek. Blondyn odwrócił się z grymasem, jednak gdy zauważył wyraz twarzy chłopaka mimowolnie zdębiał. Błyszczące od płaczu oczy, zawzięty wyraz twarzy i ten hipnotyzujący wzrok. Midoriya zagryzł lekko wargę, na co Bakugo poczuł, że się rumieni, otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, jednak zaraz je zamknął. Wziął głęboki oddech i spojrzał Kacchanowi prosto w oczy.

-Dziękuje Kacchan. Za to kiedy mnie uratowałeś i za teraz - powiedział Deku, nadzwyczaj jak na niego, pewnym głosem.

Bakugo jeszcze chwile wpatrywał się w chłopaka, po czym uśmiechnął się i wyszedł z sali. Izuku jeszcze długo czas zastanawiał się jak to możliwe, że jego słowa wywołały taką reakcje u blondyna po czym sam się uśmiechnął z ulgą wypisaną na twarzy. Akcje : Udomowić Kacchana czas rozpocząć.

⋙⋙⋙⋙⋙⋙⋙⋙⋙⋙⋙⋙⋙⋙

Siema!

Wszystkiego najlepszego Kacchan! (trochę spóźnione życzenia urodzinowe, ale przymknijcie na to oko)

Wiem, rozdział nie jest jakiś wybitny, ale mam nadzieje, że przynajmniej nie ma w nim większych błędów. Do następnego!

(748 słów)

Bez nadziei - bakudeku [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz