Rozdział 20

18 1 0
                                    

Pov. Szymona 

Śmialiśmy się z taty, kiedy siostara upadła na ziemię a jej łapa, zamarzała dalej niż przedtem. Cała jej łapa była zamarznięta jak i połowa drugiej.

- Nie zostało wam dużo czasu.- powiedział niedźwiedź jeden 

- Tak.- odprał ojciec

- Zimno.- mówi ona ledwie co

- Daj ją na mój grzbiet, a ty będziesz ją ogrzewać.- odparła pani niedźwiedź, tak też zrobiliśmy. Nie słuchałem położyłem się spać.

Pov. Narratora 

- Jak się nazywasz?- zapytała pani 

- Nazywam się Optimus.- odpowiedział- A wy.-

- Ja jestem Zuza a to mój mąż Bernard.- przedstawiła 

- Wiecie ile będziemy szli tam?- zapytał 

- Około 3 dni drogi, pełnych niebezpieczeństw różnego rodzaju.- powiedział Bernard 

pov. Optimus

-Witam jak tam moja córka?- pyta Damian, jak ja 

- Nie wiem szczerze, tylko obyśmy zdążyli na czas bo, nie chcę myśleć co by było.- mówi 

- Mój brat zawsze, był inny. Rodzice nie poświęcali nam aż tak dużo czasu. Zwykle ja się nim zajmowałem czego on nie zauważał. Kiedy ojciec chciał bym to ja został jego następcą, to ja po prostu nie mogłem. Wiedziałem kim jestem, syn posejdona mikołajem. Jak to brzmi.- skończył mówić

- Jesteś synem posejdona.- powiedziałem zdziwiony 

- Tak, zgadując za jakiś czas przyjdą po moje dzieci, bo one mają wielką moc. Będziesz musiał ich chronić.-mówił

-Ej Optimus możemy zrobić przerwę idziemy już przez całą noc , teraz jest pół mrok nic nie zrobimy, zorza zniknęła.- powiedziała zuza 

- Jasne.- odpowiedziałem i się położyłem, przed tym zdjąłem dwójkę moich dzieci. Śpią tak pięknie moje małe skarby. To co może się stać. Nie wiem co już robić. 

Time skip: Dzień później 

Właśnie idziemy i zostało nam półtorej dnia, by dojść do tego stawu. Wątpię, że zdążymy, młoda już praktycznie cała jest biała, mimo to jest uśmiechnięta. 

- Tato.- mówi ledwo co 

- Cii, nie mów nic oszczędzaj energię.- mówię jej 

- Tato, coś się tam dzieje.- mówi i pokazuje na chmury

- Burza śnieżna, będzie chować się.- krzyczy Bernard, okryłem dzieciaki swoim ciałem. Dalej nie wiem co się stało, straciłem przytomność. 

Pov. Narratora 

Bohaterowie zostali zatrzymani przez burzę śnieżną. Nie wiedzieli kto za tym może stać, Mróz stworzył ją by zatrzymać. Jednak nie stwierdził, że ktoś stwierdził pomóc im. Wielkie stopy wzięły ich i zaprowadziły do jaskini która prowadziła do miejsca w które szli. Każdy z nich był wyczerpany.

Pov. Juli

Obudziłam się w jakiejś jaskini, ledwo co widzę. Ruszyć się nie mogłam bo moje tylne łapy jak i część przodu też. Zaczął przychodzić ktoś co ja jestem bezbronna.

- Córuś chodź tu.- powiedział ten ktoś ledwo co rozpoznaje, zaczynam piszczeć.

- Cii spokojnie, wezmę cię i biegniemy do stawu.- odparł i też to zrobił dalej było wszystko osłonecznione.  Coś mi tutaj nie pasuje, robi się coraz zimniej. Postawił mnie tata w jakimś stawie i nic się nie stało.

- Nie, nie powinno działać.- mówił z determinacją

- Dziękuje za doprowadzenie mnie  tu.- powiedział wuja mróz - Teraz mogę to zniszczyć.

- Nie pozwolę ci na to!- przyknął tata, ale został natychmiast unieruchomiony przez coś. 

- Teraz to wszystko należy do mnie.- krzyczy

Nowy PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz