Rozdział

1.4K 89 10
                                    

Adrien

Podczas drogi do szpitala , ratownicy starali się przytrzymać granatowłosą przy życiu. Okazało się , że ten szmaciaż przeciął mojej myszce tętnice. Dlatego robili oni wszystko by zatrzymać ogromny przepływ krwi. Bardzo się o nią martwię i nie wiem co będzie dalej. Cholera! Gdybym tylko szybciej do niej przybiegł! Obwiniałem się , patrząc na bladą twarz nastolatki. Wyglądała jak bezbronna , porcelanowa lalka .

......................

Narracja trzecioosobowa

Lekarze na wieść o umierającej dziewczynie zerwali się z miejsca. Pielęgniarki biegały po budynku szpitalnym w poszukiwaniu narzędzi. Wszyscy byli zestresowani , nagle zapomnieli gdzie co leży , do czego służy , a przede wszystkim co teraz robić? Wolnych karetek nie było , nie warto w ogóle o tym myśleć. Mimo wszystko nie dotarliby na miejsce. Cały szpital wypełniał się strachem , dezorientacją , nie ma się co dziwić skoro każda sekunda może zakończyć życie napadniętej nastolatki. Możnaby powiedzieć o niej dużo , uciekła od rodziny i bez zastanowienia jak i planu , wyruszyła w kompletnie obce jej miejsce. Nie można jednak rzecz , iż nie miała dobrego powodu , jej rodzice okazali się mordercami. Lekarze biegali. Część z nich nawet bez celu , starali się rozładować stres rozsadzający ciało i nieco poukładać myśli , by wyjść z tej nieciekawej sytuacji. Nagle jeden z lekarzy wpadł na oczywisty , a jednak nieosiągalny dla zestresowanych ludzi pomysł. Wybiegł ze swojego gabinetu i natychmiast skierował się do jednego z ,, głównych" lekarzy. Kiedy znalazł się przed prawidłowymi drzwiami , zapukał w mosiężne drzwi i nawet nie czekając na odpowiesź , wparował do środka. Zastał tam czarnowłosego mężczyznę , który siedział za an biurkiem i podpierając się dłońmi , tupał nogami o ziemię i myślał . Prawdopodobnie o obecnej sytuacji. Brązowowłosy chłopak , można go tak nazwać ze względu na dość młody wiek , bez dĺuższego zastanowienia zaczął mówić.

- Wezmę sprzęt i pojadę do niej na rowerze.-  mężczyzna siedzący za biurkiem zwrócił swój wzrok na lekarza , jakby dopiero obudził się z tego amoku. Wstał , jakby tchnęła go wena i z uśmiechem ulgi na ustach wskazał palcem na młodzieńca.

- To może się udać! - nie potrzebowali nic więcej. Natychmiast ruszyli na ratunek.

Nie mogli być świadomi , iż dziewczyna ta wcale nie umiera , a krwawi wspomnieniami.

Adrien

Karetka jechała bardzo szybko , ale nagle się zatrzymała. Utknęliśmy w korku na prawie trzy kilometry , a stan Marinette niestety się pogorszył.. Bałem się. Bałem się o nią..

Marinette

Od kiedy nastąpiła ciemność , nie byłam niczego świadoma. Nie wiedziałam gdzie jestem i kim jestem. Jedyne co było i jest , to wszechobecna ciemność. Trochę mnie przerażała , ale zdecydowanie wygrywała niepewność. Gdzie ja kurwa jestem? To pytanie odgrywało mi się w głowie jakby było nagrane i ciągle odtwarzane.  Po chwili jednak , dołączyły jeszcze inne myśli typu , kim ja jestem , co tu robię i tym podobne. Cisza , która trwała w okół mnie była dziwnie uspokajająca. Czułam , że coś się zbliża. Nagle , jak na zawołanie, przede mną pojawił się..stworek? Był to szkarłatno czerwony lisek , który latał w powietrzu. Mienił się jak jakiś rubin , był...piękny. Zatraciłam się w jego pięknie , to było takie wciągające. Stworzonko uśmiechnęło się do mnie tajemniczo po czym przemówiło swoim cienkim głosikiem.

- Witaj Marinette. Wiem , że nic nie pamiętasz , dlatego tu jestem. Przypomnę ci wszystko , aż do tej chwili. Zgadzasz się?- Jego głosik działał na mnie jak hipnoza. Moje oczy zatracały się w pięknie stworzenia , a ciało samo z siebie wstało na równe nogi. Nie kontrolując się szłam za głosem. Nie myślałam w tej chwili o niczym. Idąc w ciemności , nagle po bokach zaczęły pojawiać się sytuacje z czyjegoś życia , tworząc korytaż , który przemierzałam. Rozglądałam się . Każde kolejne wydarzenie było , kiedy to dziewczynka była starsza. Na jednym stawiała pierwze kroki , na innym wymawiała swoje pierwsze słowo , a na kolejnym spędzała szczęśliwie czas z rodzicami. Aż trudno się nie uśmiechnąć , patrząc na ciepłą miłość między nimi. Z tefo co się dowiedziałam to geanatowłosa dziewczynka nazywa się Marinette i mieszka wraz ze swoją kochającą rodziną w cukierni. Właśnie tka widzą to też inni ludzie. Nie spodziewałam się już niczego , jednak przystanęłam widząc jak rodziciele podnoszą rękę na przerażoną dziewczynkę. Nagle wspomnienia zsypały się na mnie jak ulewa. Powrócił ból , strach i obrzudzenie na myśl o nich. Z moich oczu lały się łzy , nie hamowałam ich . Moje ciało się trzęsie , a ja sama w duszy błagam , żeby to się już skończyło. I wtedu poznałam jego..blondyna o zielonych oczach. Na jego widok moje ciało rozluźniło się , a umysł odpoczął. Sprawił , że byłam jeszcze bardziej zachipnotyzowana niż przy zwierzątku. Cały on sprawiał , że robiło mi się milej na sercu. Chciałam być blisko niego , tylko jak? Byłam już całkowicie pewna , że to stworzenie mnie zwodzi. Gwałtownie się odwróciłam , czego on się chyba nie spodziewał. Złapałam go w dłonie i ciskałam w niego piorunami wzrokiem.

- Jak śmiesz mną kierować kupo futra! Masz mnie przeprosić , przywrócić do rzeczywistości i spierdalać z mojego życia!- krzyknęłam , a to , że w okół znajdowała siś jedynie głucha przestrzeń , sprawiło , że dźwięk mojego głosu , aż ranił w uszy. Ścisnęłam tego chytrego lisa mocniej , a ten jeszcze bardziej skrzywił minę.- ma się rozumieć? - nie wiedziałam , że to będzie takie łatwe. Po chwili byłam w połowie świadoma.

- Szybciej!

- Tętmo spowalnia!

- Zszywaj to!

- Tracimy ją!?

- Nie przeszkadzaj! Zabierzcie go stąd!

- Mamy ją! - Słyszałam te głosy jak pod wodą , zlewały się w jedno. Byłam słaba , cholernie słaba . Nie miałam siły otworzyć oczu. Chcę jednak chociaż na chwilę powrócić do rzeczywistości. Czułam jak zimne krople deszczu uderzają o moje ciało. Nie powiem , że nie bo było to orzeźwiające. Zebrałam w sobie siły i uchyliłam powieki. Natychmiast podbiegły do mnie cztery osoby , poprzednio chamsko odpychając ode mnie lekarzy. Uśmiechnęłam się blado na ich widok.

- Mogłam jednak udusić tego futrzaka , żeby się upewnić czy nie wróci..- wychrypiałam , a moi przyjaciele wymienili ze sobą zdezorientowane spojrzenia. Parsknęłam śmiechem na ich reakcje. Posyanowiłam , że to już czas. Wyznam mu co czuję , a jak coś too...zwalę to na szok lub zmęczenie i majaczenie.

- A-adrien..-blondyn złapał mnie za rękę i spojrzał na mnie uważnie.- kocham cię..- powiedziałam półszeptem , a zanjm zdążyła, się zorjentować , usta chłopaka spoczęły na moich. Potem szybko cmoknął mnie w czoło i przejechał dłonią po mokrych , granatowych włosach , z uśmiechem na twarzy. Moje oczy się zaszkliły , a kącik ust , sam z siebie uniósł się w górę. Widziałam jeszcze z tyłu jak Alya piszczy cicho i przytula się do Nino. Chciałabym tak trwać wiecznie , ale jestem cholernie śpiąca.

- Adrien..żeby nie było afery , że zemdlałam to idę spać.- szepnęłam na co ten cicho się zaśmiał i szepnął mi do ucha głębokim i uspokajającym głosem .

- Dobranoc biedronsiu.

Bad boy. Koniec miraculum(?)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz