28. Ostatecznie Razem (THORKI) #2

437 19 1
                                    

Z DEDYKACJĄ JESZCZE DLA: Volpina458 i MeryPery234_

*1*

Thanos wygrał walkę z Hulkiem - wręcz rozłożył go na łopatki. Thor i Loki podczas ich walki ukryli się w jakimś kącie, jednak nie na długo. Trzeba było wyjść z ukrycia i chociaż spróbować, powstrzymać Tytana.

- Thor bardzo cię przepraszam. - powiedział Loki, niemal prawie płacząc. - Przepraszam za wszystkie krzywdy, które cię spotkały z mojej winy.

W momencie kiedy zakończył zdanie, Hulk padł na ziemię, pokonany przez Tytana. Obaj odwrócili spojrzenia w tamtym kierunku. Kiedy Lokiego w tej chwili sparaliżował strach, że ich ostatnia deska ratunku właśnie się połamała, Thor bez namysłu wybiegł z kryjówki i zaatakował Thanosa złapaną po drodze włócznia. Ta jednak po uderzeniu w ramię przeciwnika złamała się. Rywal odwrócił się i nim władca piorunów zdołał cokolwiek zrobić, ten zadał mu bolesne kopnięcie w brzuch. Jednooki poleciał parę metrów do tyłu i przeturlał jeszcze. Maw przy użyciu telekinezy unieruchamia Thora metalowymi fragmentami. Ledwo żywy Heimdall wykorzystując chwilę nieuwagi wroga, resztkami sił otworzył most, przenosząc tym samym nieprzytomnego Hulka na Ziemię. Gdy tylko tęczowe światło zabrało ze sobą zielonego wielkoluda, Tytan wziął z rąk swojego sługi włócznie, po czym wbił ją w brzuch strażnika Bifrostu. Czarnoskóry mężczyzna natychmiast umarł, ze wzrokiem utkwionym w postać swojego króla. Ukryty w kącie Loki zaklął cicho pod nosem, podczas kiedy Thor krzyknął zrozpaczony - to co się najczęściej krzyczy kiedy najbliższa osoba umiera na twoich oczach z ręki twojego wroga.

- Nie!

Władca piorunów mógł jedynie klęczeć i patrzeć jak jego przyjaciel umiera z ręki Thanosa.

- Zginiesz za to. - dodał po chwili.

Mew zakneblował mu usta kawałkiem metalu, przy użyciu swojej mocy telekinezy. Zaraz potem podniósł leżący nieopodal Tesserakt i zwrócił się do swojego pana:

- Moja skromna osoba kłoni się przed twoją wielkością. - ukląkł przed Tytanem, unosząc ponad swoją głowę świecący sześcian. - Żadna inna istota nie posiada mocy ni szlachetności by dzierżyć nie jeden a dwa klejnoty nieskończoności. - Thanos w tym momencie wziął od niego artefakt i dokładnie mu się przyjrzał. - Wszechświat jest na wyciągnięcie ręki.

Wraz z zakończeniem wypowiedzi Mewa, Tytan rozgniótł sześcian w dłoni z taką łatwością jakby było zrobione ze szkła. Błękitny pył spłynął po jego wielkiej dłoni. Niebieskie światełko tliło się między szklanymi odłamkami, zsypał je z dłoni i przyjrzał się kryształowi. Po chwili ostrożnie wsadził go na jedno z wgłębień rękawicy, obok kamienia mocy. Ponownie utkwił wzrok w kamieniu.

- Na Ziemi są jeszcze dwa klejnoty. - powiedział dalej patrząc na kryształy. - Znajdźcie i przynieście na Tytana.

- Nie zawiedziemy cię. - powiedziała Midnight, kłaniając się Thanosowi razem z innymi.

Wtedy z ukrycia wyszedł Loki. Boczek zrobił to bardzo nie chętnie i teraz nie było odwrotu.

- Mogę się wtrącić? - wszystkie czy zwróciły się ku niemu. - Skoro lecicie na Ziemię, potrzebny będzie wam przewodnik. Jak wiemy mam doświadczenie na tym terenie.

- Czy porażkę uważasz za doświadczenie? - spytał Tytan, przypominając brunetowi o jego przegranej na Ziemi.

- Za doświadczenie uważam doświadczenie. - odpowiedział Loki pewny siebie.

Posłał Thorowi ukratkiem spojrzenie, mówiące ewidentnie ,,przepraszam", po chwili rzucił Thanosowi obojętney wzrok. Powoli zaczął do niego podchodzić

- Ja, Loki, książę Asgardu... - przerwał ponownie spoglądając przepraszająco na Thora. - Syn Odyna... - znów spojrzał na Tytana. -... prawowity władca Jotunheimu i bóg podstępu, oddaję... Ci się... aż do śmierci.

Kiedy mówił w jego dłoni zmaterializował się sztylet, tak że nikt go nie widział. Kłamca spuścił głowę i odczekał moment, by po chwili wziąć gwałtowny zamach i wbić ostrze w szyję Tytana. Jego ręką jednak utkaneła w bezruchu, a na rękawicy zaświeciło światło kamienia prxestrzeni.

- Aż do śmierci? - powtórzył lekceważąco Tyta . - Co za niepoprawnie dobrane słowa.

Wytrącił Lokiemu broń z ręki, po czym nieśpiesznie złapał go za szyję i stopniowo zaciskając na niej mocniej uścisk, podnosił go do góry - na wysokość swojej twarzy. Loki czując, że zaczyna mi brakować tchu, zaczął się szarpać, chcąc się wyswobodzić z uścisku Thanosa. Na marnę.

- Nigdy nie będziesz... - wydusił szeptem. - bogiem.

Tytan odpowiedział mu tylko uśmiechem. Zaraz potem dało się słyszeć trzask kręgosłupa. Oczy Lokiego zaszły krwią, z ust także wypłynęła czerwona ciecz. Ciało boga kłamstw zmieniło się w zielony dym, po czym odleciało w przestrzeń. 

- Nie!!! - krzyknął na całe gardło Thor.

*2*

Thor zabił Thanosa, tak jak wcześniej Tytan go upomniał, skrócił go o głowę. Był w lekkim szoku i przez całą drogę powrotną na Ziemię oraz do Nowego Asgardu milczał. Steve oraz Nat wielokrotnie się go pytali czy dobrze się czuje, na co on raz posyłał im mordercze spojrzenie, a raz nic nie robił. 

- Dziękuję za troskę, ale czuję się dobrze. Teraz muszę się zaopiekować swoimi poddanymi. - powiedział, wychodząc ze statku.

- Trzymaj się. - odparł Rogers.

Niedługo potem razem ze wszystkimi odleciał do Nowego Yorku. Gromowładny tymczasem wrócił do Nowego Asgardu. Poddani powitali go z otwartymi ramionami i jak bohatera. Valkiria zaproponowała uczcić to, on jednak odmówił. Poszedł do swojego domu, którym była niewielka, drewniana chatka. Wszedłszy do środka dostrzegł pod ścianą czarne kozaki, na haku płaszcz tego samego koloru, ze złotymi i zielonymi elementami. Serce mu szybciej zabiło, namyśl kim może być właściciel tych rzeczy. Nie zdejmując butów, wszedł pośpiesznie do salonu, gdzie zastał swojego gościa. Siedział w fotelu, trzymając lewej ręce kieliszek wina. Tylko dłoń była widoczna. 

- Loki... - powiedział Thor łamiącym się głosem.

Brunet odstawił kielich na stolik, po czym wstał. Stanął na przeciwko blondyna, szeroko się uśmiechając. 

- Jestem tu. - powiedział.

875 SŁÓW
JEDYNE CHYBA CO SIĘ ZMIENIŁO TO ZAKOŃCZENIE, ALE MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBAŁO.

One Shoty Na Zamówienie I Nie Tylko | MARVELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz