Seven cookies

445 47 2
                                    


Chłopak nerwowo tupał w wyczekiwaniu na Latynosa. Na dworze nie było zbyt ciepło, temperatura ledwie przekraczała dziesięć stopni, w dodatku było po dziewiętnastej, a za dnia padało. Czarnowłosy czekał już przed wejściem do parku od pół godziny i zamarzał. Tamten spóźniał się i cukiernik miał już dość. Spojrzał jeszcze raz na zegarek w telefonie i czy przypadkiem nie dostał nowej wiadomości od niebieskookiego jednak niestety, ostatnią wiadomością była ta od niego, z zapytaniem gdzie jest. Westchnął, drapiąc się po dłoni.

Wystawił mnie? — pomyślał czarnowłosy.

Nagle przed jego oczami zrobiło się całkowicie czarno. Od razu złapał gwałtownie dłonie, które zasłaniały jego oczy i sprawnym ruchem wykręcił je. Już po sekundzie był za napastnikiem i przyciskał jego ręce do pleców. Tamten zaczął syczeć i jęczeć z bólu, który sprawiał mu fioletowooki. Gdy spojrzał na niego, to od razu w jego oczy rzuciły się brązowe kosmyki włosów.
— Lance? — zapytał, by się upewnić. Chłopak zaczął szybko kiwać głową, mówiąc pod nosem ciche „ał, ał, ał". Keith szybko go puścił i odsunął się, by zrobić mu miejsca. Niebieskooki odwrócił się w jego stronę, rozmasowując nadgarstki. Cicho się zaśmiał.

— Mogłem się tego spodziewać. Nie powinienem zachodzić cię od tyłu, wybacz.

Starszy prychnął.

— Co tak długo? — zapytał, zaplatając ramiona na piersi. Poza pokazaniem mu swojego podirytowania to ten gest miał na celu rozgrzać go, choć trochę.

— Wybacz, szykowałem nam miejsce — odparł. Lance posłał mu szeroki uśmiech, na co policzki tamtego wbrew jego woli stały się czerwone. Latynos wyciągnął w jego stronę rękę. — Idziemy?

Keith spojrzał na jego dłoń i chwilę, bił się z myślami. W końcu złapał tę jego i splótł z nim palce. Szatyn posłał mu uroczy uśmiech i pociągnął w tylko przez niego znanym kierunku.


Szli przez pusty park, trzymając się za ręce. Dookoła nich była tylko cisza i sporadyczne dźwięki jeżdżących samochodów, jednak im dalej stawiali krok, to, tym bardziej wszystko milkło. Keithowi przestawało być zimno przez obecność niebieskookiego i jego dotyk. Obaj milczeli, co szczególnie nie było podobne do szatyna, jednak chyba potrzebowali tego. Woleli delektować się własną obecnością, potem będzie czas na rozmowy.

Czarnowłosy zmarszczył brwi, gdy zatrzymali się przed wysokimi krzakami, za których nie było nic widać. Spojrzał pytająco na młodszego, jednak on tylko uśmiechnął się podstępnie. Pociągnął go, odgarniając liście, by mogli swobodnie przejść. Cukiernik zdziwiony był postępowaniem Latynosa, jednak nie komentował tego. Nagle Lance zatrzymał się, przez co drugi chłopak na niego wpadł. Odwrócił się w jego stronę, posyłając czuły uśmiech.

— Zamknij oczy — poprosił. Keith uniósł brew w zapytaniu, jednak widząc proszący wzrok niebieskookiego, usłuchał go. Zaufał mu i pozwolił się pokierować. Po paru metrach stanęli. Czarnowłosy nie czuł już wokół siebie liści i gałęzi, które czuł chwilę temu.

— Gdzie jesteśmy? — zapytał. Poczuł mocniejszy uścisk na dłoni.

— Poczekaj chwilę, zostań tu i nie otwieraj oczu, dobrze? Zrób to, gdy pozwolę — powiedział. Fioletowooki już sekundę potem nie czuł ciepłego dotyku. Zaplótł ramiona na piersi i niecierpliwie czekał na sygnał.

— Jesteś tu jeszcze?

— Jestem, jestem — usłyszał w odpowiedzi. Postanowił skupić się na dźwiękach wokół siebie. Dźwięk świerszczy, szumiących liści i dziwny dźwięk tego, co robił Lance. Nie był pewien, co to było, brzmiało podobnie do przesuwanych rzeczy. Na szczęście już po chwili usłyszał kroki, a potem poczuł dotyk na ramieniu. Został delikatnie popchnięty.

— Możesz już otworzyć oczy — usłyszał obok swojego ucha, na co przeszły go dreszcze. Uchylił powieki, a zaraz potem usta na to, co ujrzał. Znajdowali się na małej polance otoczonej drzewami i krzewami. Pod ich stopami znajdowała się gęsta trawa, pomiędzy którą gdzieniegdzie wyrastały kwiaty. Centralnie na środku leżał koc, na którym znajdowały się poduszki, koce i koszyk z najprawdopodobniej, jedzeniem. Dookoła postawione były wysokie pieńki, na których położone były świeczki. Starszy oniemiały przyglądał się temu wszystkiemu.

— Podoba ci się? — usłyszał obok siebie.

— Ty... Kiedy to przygotowałeś? — zapytał, się rozglądając. Powoli zaczął iść do przodu.

— Wbrew pozorom szybko się to rozstawiało — odpowiedział tylko. Keith zatrzymał się przed kocem, oglądając to, co przygotował chłopak. Lance nie przestając się uśmiechać, złapał go za rękę i pociągnął w dół. Obaj usiedli naprzeciwko siebie.

— Lance, ja... Uch, nie wiem co powiedzieć — czarnowłosemu zabrakło słów. Jeszcze raz rozejrzał się, by upewnić się, czy nie śnił na jawie. Spojrzał z powrotem na brązowowłosego. — Tu jest... naprawdę pięknie.

Chłopak zaśmiał się.

— Cieszę się, że ci się podoba — odpowiedział. Chwilę patrzył w jego oczy, chłonąc ich kolor, który w świetle ognia wydawał się jeszcze piękniejszy. Potem spojrzał na koszyk, który sekundę potem przyciągnął do siebie. — Jemy?

Leżeli, wpatrując się w gwiazdy okryci kocami i mając pod głowami poduszki. Koszyk został prawie opróżniony, a świeczki dookoła nich były na wyczerpaniu. Keith leżał na ramieniu Lanca, dzięki czemu było mu jeszcze cieplej. Cicho do siebie mówili, wskazując sporadycznie jakąś gwiazdę. Często ich palce kierowały się do tej samej, przez co z ich ust uciekał śmiech. Jednak przestali cokolwiek mówić, gdy pierwsza gwiazda spadła, a za nią kolejna.

** •̩̩͙✩•̩̩͙ * ˚ ˚ * •̩̩͙✩•̩̩͙ *˚*.・。.・゜✭・

Witam, witam i o zdrowie pytam!

Hah, zabawne jest tak się witać znów, choć przed chwilą to robiłam w poprzednim. Ale tradycja to tradycja. Mamy pierwszą randkę! Cieszycie się? Hm, wydaje mnie się, że warto wspomnieć to tu, bo niektórzy nie czytają tagów. To opowiadanie to jedno wielkie fluff i nie będzie tu żadnych dram. Planowo CCC (skrót tytułu) miał być one shotem, ale wyszło za długo. Nie martwcie się jednak! Wasz kochany lamorożec napisze więcej opowiadań, w których pojawią się dramy! Można nazwać CCC rozgrzewką. Oh, dodam też, że na pełnoprawne opko, które nie miało być one shotem czekać będziecie troszeczkę dłużej... Często brak mi weny na kontynuacje książek, więc dlatego wzięłam się za "one-shoty". Pozdrawiam!

~Lamorożec

Chocolate chip cookies || KlanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz